2010.09.13 10:23:42 :: link :: komentarz (0)
W swoim najlepszym filmie powraca do znienawidzonego rodzinnego miasta i niekochających go rodziców w poszukiwaniu akceptacji. Pytany o scenariusz "Buffalo 66" (1998) mówił: "Napisałem go z szacunku dla pamięci i potrzeby zemsty".
Jest też reżyserem tego filmu, producentem, kompozytorem muzyki i zagrał w nim główną rolę, życiowego wykolejeńca Billy'ego Browna, który po wyjściu z więzienia porywa młodą dziewczynę (Christina Ricci, w filmie grają też Anjelica Huston i Mickey Rourke) i zmusza ją, by przed rodzicami udawała jego narzeczoną. "Buffalo 66" to dziś już film kultowy, podobnie jak jego ścieżka dźwiękowa.
Vincent Gallo miał cztery lata, kiedy po raz pierwszy uciekł z domu. "Moi rodzice nie interesują się niczym i nikim. Są apatyczni, oschli i pozbawieni gustu. W naszym domu nie było ani jednej książki, ani jednej płyty. Mój ojciec jest skąpy, zarówno jeżeli chodzi o pieniądze, jak i emocje. Nie mogłem się nawet kąpać w wannie pełnej wody. Pozwalał napuścić tylko 5 cm".
W wieku 16 lat Vincent przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie sypiał w starych porzuconych samochodach, zarabiał jako męska prostytutka i prowadził intensywne życie towarzyskie.
Zaprzyjaźnił się z Jean-Michelem Basquiatem. Założyli razem punkrockowy zespół Grey, który szybko się rozpadł, bo Jean-Michel zaczął odnosić coraz większe sukcesy jako malarz. Vince postanowił pójść w jego ślady. Po kilku wystawach w modnych galeriach, świetnych recenzjach i występie w filmie dokumentalnym "New York Beat Movie" (1981) jego kariera potoczyła się szybko. Rok później pod pseudonimem Prince Vince objechał Stany z hiphopowym zespołem breakdance.
Przełomem w jego aktorskiej karierze okazała się niewielka rola w "Chłopcach z ferajny" Martina Scorsese (1990). W tym samym roku namalował swój ostatni obraz. "Rzuciłem malarstwo, bo ludzie nie zasługują na moje piękne obrazy".
Najlepsze role zagrał w "Arizona Dream" Emira Kusturicy (1993, jako początkujący aktor, miłośnik filmu "Północ, północny zachód"), "Domu dusz" Billego Augusta (1993, Esteban Garcia, nieślubny syn Estebana Trueby), "Pogrzebie" Abla Ferrary (1996, nieobliczalny, autodestrukcyjny Johnny), "Palookaville" Alana Taylora (1995, gdzie wspólnie z przyjacielem Sidem szukał sposobu na zdobycie łatwych pieniędzy) i "Los Angeles bez mapy" Mikiego Kaurismäkiego (1998).
W filmie "Basquiat - taniec ze śmiercią" Juliana Schnabla (1996) zagrał samego siebie. W połowie lat 90. został twarzą kampanii reklamowej Calvina Kleina i ulubionym modelem Richarda Avedona.
W 2004 roku pokazał na festiwalu w Cannes swój drugi autorski film "Brown Bunny". Jest tu reżyserem, scenarzystą, producentem i odtwórcą głównej roli. Na festiwalu wybuchł skandal, kiedy okazało się, że kilkunastominutowa scena erotyczna, w której partneruje mu Chloë Sevigny, nie była odegrana. "Nie rozumiem, dlaczego ktoś ma kłopot z tym, że na ekranie przeżywamy prawdziwy orgazm" - komentowała zamieszanie aktorka. "Byliśmy z Vincentem parą. Nie było powodu, żeby udawać seks".
Podczas konferencji prasowej w Cannes dziennikarze ostentacyjnie opuszczali salę, a Gallo nie krył zadowolenia: "Nie ma dla reżysera większego komplementu, niż być odrzuconym przez francuską publiczność" (Vince twierdzi, że nienawidzi Francuzów, choć stale współpracuje z francuską reżyserką Claire Denis). Krytycy filmowi okrzyknęli "Brown Bunny" najgorszym filmem w historii festiwalu. Fani porównywali go z kolei do dzieł Andy'ego Warhola i sugerowali, że projekcje nie powinny odbywać się w kinach, tylko w muzeach sztuki nowoczesnej.
Gallo nakręcił "Brown Bunny" z ręki, kamerą 16 mm. Takie techniczne niuanse są dla niego bardzo ważne. W studiu nagraniowym używa sprzętu jednej firmy - Western Electric, a kable, w zależności od tego, do jakiego sprzętu są podłączone, muszą mieć czarny lub brązowy kolor. Gallo kolekcjonuje kasety VHS (ma ich ponad 60 tys.), kasety magnetofonowe i gitary. Na swojej stronie internetowej (www.vincentgallo.com) zamieścił listę potencjalnych prezentów, które mogą wysyłać mu fani. Znalazły się na niej m.in. gitary Veleno i Travis Bean, kasety i pudełka magnetofonowe marki Mellotron, mikrofony Universal Audio i koszule Granny Takes a Trip.
Muzykę do "Brown Bunny" nagrał John Frusciante, legendarny gitarzysta z zespołu Red Hot Chilli Peppers (Gallo reżyseruje jego teledyski). To właśnie on, basista Yes Chris Squire i wieloletnia dziewczyna Vince'a - PJ Harvey - są jego muzycznymi autorytetami. I to oni pierwsi usłyszeli kawałki z płyty "When" (Warp Records), którą wydał w 2001 roku.
Hollywood nie kocha Vincenta, a on nie kocha Hollywood. Odrzuca role w filmach komercyjnych, otwarcie szydzi z mainstreamowych aktorów (o Christinie Ricci: „To ja ją odkryłem. Zagrała w »Buffalo 66 «, kiedy nikt o niej nie słyszał. Była jeszcze wtedy obrośnięta słodkim tłuszczykiem. Dziś jest sławna, ma kasę na liposukcję. Już bym jej nie zatrudnił”) i reżyserów (Abel Ferrara to „ćpun”, a Tarantino to „dupek”). Ma w świecie amerykańskiego show-biznesu tylko dwóch przyjaciół - Leonarda Di Caprio i Tobeya Maguire'a.
Pytany o życiowe nawyki mówi: "Nie biorę narkotyków, nie piję kawy i nie palę papierosów. Nie przyjmuję też żadnych lekarstw. Jem dużo ryb i warzyw. Jeżdżę na rowerze. Lubię kolor brązowy. Nie jem nabiału. Lubię też kolor różowy, ale gdybym miał wybierać między tymi dwoma kolorami, różowy przegrywa".
Twierdzi, że ma kłopot z kobietami. Nie potrafi okazywać uczuć, nie może znaleźć tej jedynej i w zasadzie już przestał szukać. Ma za to piękną białą suczkę, pointerkę. Dał jej na imię "Jedyna kobieta, która mnie na razie nie okłamała".
Vincent Gallo ze swoją pozycją w świecie amerykańskiej kultury niezależnej idealnie nadawałby się na ikonę hipsterów, gdyby nie jeden ważny szczegół. Jest republikaninem. W 2003 roku, w trakcie kampanii prezydenckiej (rok później Bush wybrany został na drugą kadencję), pokazywał się publicznie w towarzystwie córek prezydenta - Barbary i Jenny. "George W. Bush jest świetnym prezydentem, najlepszy dowód, że nienawidzą go w Europie". Uważa się za radykalnego konserwatystę i chciałby być nową twarzą Partii Republikańskiej. To tak jakby Zbigniew Libera ogłosił, że w zbliżających się wyborach wejdzie do komitetu honorowego PiS-u. Ta deklaracja kosztowała zresztą Vincenta Gallo utratę wielu fanów. Inni - tak jak ja - łudzą się, że to tylko jego kolejna prowokacja albo autorski sposób na to, aby rozbić Partię Republikańską od środka. Bo musi chyba wiedzieć, że mężczyzna fotografujący się w butach na wysokich obcasach i obcisłej bluzce z dużym dekoltem nie pasuje do wizerunku republikanów.
Albo nie wie. Pytany przez dziennikarkę „The Independent”, czy boli go, że powszechnie uważa się go za freaka, odpowiada: „Nie wiem, o co ci chodzi. Ja zawsze mam nad sobą kontrolę. Kiedy pójdziesz na imprezę i naje... się do nieprzytomności, będziesz szczęśliwa, jeśli spotkasz kogoś takiego jak ja, kto grzecznie odwiezie cię do domu. Jestem zawsze trzeźwy i jestem świetnym kierowcą”. Ale po chwili przyznaje, że przez lata był pod opieką psychiatry, tyle że zmarł on kilka lat temu. DF
* 3 września na ekrany kin wchodzi "Tetro" F.F. Coppoli z Vincentem Gallo w głównej roli. Wkrótce zobaczymy go u boku Emmanuelle Seigner w "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego
Źródło: Duży Format