Jakiś taki mam blogowstręt. Czytam czyjekolwiek wpisy, nawet swoje i mnie odrzuca od razu. Chyba przez obecność na Facebooku odzwyczaiłem się od przekazywania przez ludzi treści.
Ale pisać mogę. Zawsze to jakieś, chociaż symboliczne, pozbywanie się treści. Treść żołądka, treść przemyśleń - nie ma takiej znów dużej różnicy.
Mogliby opracować takie pijawki, które będzie się na mózg przykładać, żeby wysysały myśli. To w ramach takiego zabiegu kosmetycznego, jak ostatnio modne lewatywy. Przyjemnie byłoby zdurnieć na pół godziny. Może nawet w pakietach socjalnych dawanych przez firmy były by bony na takie zabiegi odmóżdżania.