sinuhe // odwiedzony 121436 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
19:43 / 02.03.2011
link
komentarz (7)
*



Sławomir Różyc - Stefania, ma oczy zielone



VIII. Opowieści najstarszych kobiet


Homo Sovieticus


Dniu, co Jej skąpisz
mój dniu w wodewilach

jeszcze nie znalazłem o zmierzchu wystawy
tam się spotkamy tam kołnierz postawię
znów prawdę mówimy tylko nieznajomym

tak chciałem dorosnąć w zniewolonym kraju
i materii dotknąć i wysoko w górę
palcami określić pierzastość substancji

nie wiedziałem jeszcze do czyjego nieba
z skrzypieniem huśtawki nam równie daleko
były nam marzenia jak w bezy cukierni

ale biec się chciało i w drzwiach pawilonu
ciężkich jak w twierdzy piskliwych zawiasach
bo tam się w złudzeniach szukało nagrody

Gdzie pisali : słodkie
Mówiliśmy : słodkie

męstwem nadziewani w kluchach niedomówień
ta nasza słodycz z mąki pod językiem
jak żeglujące nad głową kotlety

te nasze w mące obłoki mielone
dzieci chcą wierzyć chcą sięgnąć palcami
i czerwień sukienna nam barwiła dłonie

Dziś rzekomo nieważne, dziś starasz się wmówić
jogurcików powszechne w szczęściu
Wniebowzięcie

byś dźwigał w milczeniu, smakował
Narodzie

tą ofiarowaną z azjatycka
Wolność ?

Dniu, co do Niej tęsknisz
a skrywasz spojrzenie

Czy każdemu mosiądz kładł sen na powieki ?
Czy noc godniejsza od poranków pustych

Czyśmy tej nocy słyszeli pacierze
bezgłośne wargi matek przed zaśnięciem

Czy taką bajkę dam ci dziś z wystawy ?
Ciuchcie za szybą. Osiołki. Pacynki
Ciężko z ciuchcią walczyć pod unijną flagą

Czy ja ciebie zwodzę ?
Czy sam siebie zwodzę

Czy w szafie nam sztandar wciąż idzie
czerwony ?

I coraz trudniej ci posłuch utrzymać
w snach ascetycznych i w pierzu miast słowa

Masz jakieś wspomnienia z tej rodzinnej strony
gdzie do matki bliżej pościelą składaną

szorstką na łokieć. Na długość krochmalu
Kryjesz się urzędach i zasądzasz smutek

Nikniesz bez wstydu i nadal kaleczysz
pamięć topielczo w obrazkach
w bełkocie

aż się rozwieją gdzieś satelitarne
słowa ułomne na kartę
w impulsach

Szept przebłagalny po gwiazdach, daleko
dla tego miasta
tego pokolenia

dla tych poetów porzuconych w pyle
czas pisać pacierze
czas ich alfabetu

i nieba sięgnąć i wysoko w górę
niech nas poprowadzą hen pięty dziecięce

z tamtych huśtawek
ku Polsce

Kreonie ...



Lauda.

Opowiadali o nim w ciasnych kręgach przy ogniskach

mówili,
im płomień wyższy,
to i nie wyciągnie maszkara pazurów z ciemności

a On,
pojętny
strzeliste nasze płomienie i lęki poznawał pilnie

zakradał się do nas przy styczniowych kuchniach
kiedy się o takich z ckliwości, opowiada chętnie

i o tym,
że wystarczy nam w jedno ciemność odegnać

i o tym,
że Mima, siostra przyrodnia w sakwach snu
marzenia nasze poranne przekłada liśćmi blekotu

a przecież tak niestrudzenie wyglądamy przednówka
wystarczy krąg zacieśnić i mieć na patyku własną rybę

Jedynie one wiedziały jak gorzki potrafi być mlecz
po ościach czytają Mima kobiety najstarsze

widziały
jak przełykał najwyższy płomień z ogniska

choć zawsze spóźniony,
poznał już druk i medycynę
i każdą naszą zabawkę na wspak w dłoniach obróci

do każdego marzenia doda swój szych

w imieniu przymilnych
powoła się na policje i konwencje

i jeszcze westchniemy nie raz
do naszych marzeń,
z których dźwignęli porcelanowe baszty

Wiedzą najstarsze kobiety z mówionych ksiąg,
z pisanych

nim atrament obeschnie, wirtuoza
już łechcze poklask

zaufaj kobietom najstarszym,
kiedy rozpalają kuchnie gazetą najświeższą

w ich oczach znajdziesz,
że w bezstronności nie jest mądry
ten

co krzyczy wcześniej powiedziane,
i pośród innych w plecy wrasta

a ten,
który skromności wytknie
jeśli pstrokate krawaty przymierza

pozna,
kiedy uczciwości podstawią, sześciokonną karocę

aż w końcu się skusi,
i pójdą za nią wykształceni i piękni

ci, co nie jedzą mięsa,
ci, co mają piękne zęby
i kochają zwierzęta

już w ich duszach słomianych,
zapomina się nagle
zadbać wcześniej o ludzi

One wiedzą o tym,
nic nie umknie spojrzeniu wyblakłych oczu

widziały, w jakie liście przyprawne zawija karpie
siostra snu

a jeśli czas nieznośnie napina ich krosna
usłyszą
Mima w powietrzu

po cieple słów,
nie zwiedzie ich piękno czy akcent
żeś martwy

znają Tą kuchnie, wszystko po omacku
i tyle razy oparzone palce

zagłębiły się w sekretach nieba,
w kroplach deszczu na wietrze
w zapachu ziemi, i kiedy liść spada najmniejszy,
zdaje się

niepotrzebny

z wiekiem sadzą po kominach piszą. Warstwą na warstwie

Całość stworzono na parę,
chodzić w tym niewygodnie

Najpierw,
wolną wolę otrzymał człowiek. Z niej czerpie władza
szaleństwo, mędrzec tłumaczy jej strach, aby w samotności starczyło
na świece, krawcowi światła, poszyć nauce nowe ubranka

zmienia je niecierpliwie, i poprawia szkiełka, im bliżej
tym bardziej nie wie, gdzie placki na słońcu smaży, skromny
Darczyńca

i jeśli ujmiesz dzisiaj zgrabnie ogon i płetwy
dalej przed swoim Słońcem uciekać będzie Księżyc
i ziemia w sadzie ciągle odnawia z błękitem przymierze
majową ulewą

mieliby uczeni doktorzy, szukając w kruszynach maciupkich, być
tak,
bardzo samotni ?

miałby swoim ogromem nieczuły być Kosmos ?

i człowiek w jego lodowatej czerni, przekrzykiwać strach
strachem innych, w bólu tak strasznym, aż się samemu, sobie
wyda logiczny ?

Posłuchaj,
inny ład się mieści w oczach starych kobiet

kiedy stały przy kuchni, w sadzie z każdą wiosną
wielobarwny koliber zawsze łączył się z kwiatem wiśni

Kobieta, i przy jej piersi drzemiące dziecko
to za nią Mim na szczudłach przebiega ulice

pod rękę z siostrą Pychą tańczą o bruk walce
ze szczudeł w okna pluje rozżarzonym gwoździem
i w bólu, strach swój topią zbiry von dem Bacha

z Wolną wolą zwycięscy przed pustym Kosmosem ?

wiedzą stare kobiety, nie ma nic bez pary
wiedzą, i współczują

jest maleńka drobinka, co ożywia większą
Wagnerowskie kukły wrzeszczą w głowie Boga

dlatego masz jeszcze na patyku
Rybę





Z Wikipedii

Homo sovieticus – wg Tischnera – to zniewolony przez system komunistyczny
klient komunizmu – żywił się towarami, jakie komunizm mu oferował.
Trzy wartości były dla niego szczególnie ważne: praca, udział we władzy,
poczucie własnej godności.

Zawdzięczając je komunizmowi, homo sovieticus uzależnił się
od komunizmu, co jednak nie znaczy, by w pewnym momencie nie przyczynił
się do jego obalenia. Gdy komunizm przestał zaspokajać jego nadzieje
i potrzeby, homo sovieticus wziął udział w buncie.

Przyczynił się w mniejszym lub większym stopniu do tego, że miejsce
komunistów zajęli inni ludzie - zwolennicy Kapitalizmu.

Ale oto powstał paradoks. Homo sovieticus wymaga teraz od nowych «kapitalistów»,
by zaspokajali te potrzeby, których nie zdołali zaspokoić komuniści.
Jest on jak niewolnik, który po wyzwoleniu z jednej niewoli czym prędzej
szuka sobie drugiej.

Homo sovieticus postkomunistyczna forma «ucieczki od wolności», którą kiedyś
opisał Erich Fromm (Tischner, 1992)