sinuhe // odwiedzony 121400 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
18:38 / 10.04.2011
link
komentarz (2)
****


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe


III. pieśń o złoczyńcy, szalupie i piesku z chleba



Życie dziś tak boli - wołasz Arsinoe
dłonie wyciągasz i dlaczego życie
szuka palcami przez kuchnię ku brzegom
jedynie ustom zawierzy dotykiem

wyciągasz ramiona biegniesz nieskończenie
w fałdach twego płaszcza obce twarze sznurem
chwytają za łydki nie błyszczą kolana
jakbyś przez mrok w sieni już obojętniała

dalej rozpięta na gałęziach wierzby
zawisłaś niegdyś pod zawistnym okiem
jakim cie zachęcał spacerując wzrokiem
do tej wspinaczki nie mogąc posiadać

dłonie wyciągasz w tym deszczowym lecie
pod nimi strumyk w lane z słońca precle
unieść cie z pamięci na dnie kute noże
zanim między uda trafi czarną ręką

sycząc przez zęby : Powiedz, dobrze
Dobrze

Na cieplej szyi złóż zziębnięte palce
i niechaj spije sól lęków powszednich
żebym śmiech umiał dłonią po omacku
kłaść delikatnie jak dzisiaj posrebrza

rtęć pasmem śliny nadgryzione wargi
blade i wąskie przy włosów kasztanie
zaraz w łazience przez dłonie w jęknięciach
jak śmierć i wiosna, co bez butów biega

i okiem głodnym dzieląc ból z pragnieniem
powracasz do mnie ramiona wyrzucasz
jak one obie, do bosego syku
rzucasz się z płaczem

w wpław ostro przez trawę

Uderzaj mocniej - pochwycę nadgarstki
jak papużka z klatki drzesz się przez firanę
tęczy pulsującej zaprzeczając w skrzydłach
że ciebie uchroni filozofia wiatru

gdzie dzioby ostrzą pospolite wróble
a potem już czytam w zaciśniętych garstkach
to będzie prezes z ledwie holenderskim
ale dziś ma władzę. Tyleż śmielsze ręce

Oddychaj powoli, i proszę pod kocyk
Oto już ściągamy uniformy kuse
stopą skurczoną zechciej dłoń zachwycić
zobacz jak spadają te głupie dwie szpilki

jedynie ci szepnę : To zaklęte żaby
kiedy zasypiasz one tam na półkach
rajcują sobie, że nowy plasterek
jakiś różowy. I zbija ich klasę

Zaraz cie poskładam z poziomek na szafie
tam śni mój kot czarny
ktoś musi strzec magii

w piekarniku
zaś kurczak czeka majeranku
bo rwąc palcami zjemy choćby dietę

Wiem, jestem okropny. Inaczej nie umiem
Ulepimy pieska. Jeśli w pół mnie chwycisz

Piesek będzie z chleba. On łezki wypije
Dzisiaj zachorujesz. Nie musisz mnie puszczać

Teraz ci powiem zakrywając oczy
już nie poezją
słownym bawidełkiem

odwiecznie mali mosty gdzieś przez rzeki
rozwieszamy przecież
i w niebo pastelem

katedry strzeliste
że orlika krzykiem
w nich słońce klęka przed dostojną nawą

a jednak, co małe, urasta w człowieku
i spada w otchłań już kamień dojrzały

o tym ci mówię i dłonią dotykasz
które w albumach drzemią przemijając
złorzecząc od wieku umiera epoka
pragnąca logo nanieść na pudełka

to jedno potrafi
a my porzuceni ? A my bez opieki
przez nam podobnych ślepców rozrywani
nasłuchujemy. Gdzie spadną kamieniem
bo jeszcze w piersi kwili Michał Anioł

Poczekaj, słońce zepchniemy paluszkiem
widzisz jak łatwo ?
z dłonią w mojej dłoni
I zobacz księżyc. Domalujmy wąsy

Cukier rozsypiemy, i musisz mi pomóc
ziarnka pod palcami jak na plaży dzikiej
Pamiętasz szalupę ? Albo te muszelki
misterne wzory na naszych pośladkach

Zasnęłaś wtedy. Jak dzisiaj zasypiasz
i z twojej piersi znów srebrna na biodro
napinając linę
Gwiazdka bałamutna

muszę zapamiętać
z kocykiem pod brodą
I taką cie będę, co wieczór
nadgryzał



... zaczynam się gubić w tym życio pisaniu, sprawy codzienne, praca,
ale na maju ruszę do wydawnictw, już czas. Jestem gotów