ok,ta drzazga to była wykałaczka. kawałek na dnie torby,a drugi pod paznokciem. ten widok mnie przerósł,a świadomość,że to mój paznokieć,kopnęła w rozprute dzień wcześnie plecy.
mimo wszystko to był weekend pełen szczęścia.
nie wiem,co rekompensuje ten mój absolutny brak gracji,ale bardzo wierzę,że gdzieś tam trochę tego schowałam.
i jeszcze jak ja wysiadam z samochodu! no wstyd! wstyd! i wsiadam też wcale nie lepiej.