2lazy2die // odwiedzony 573855 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1313 sztuk)
01:21 / 18.01.2002
link
komentarz (2)
To był dzień, gdy 2SłońcaNadKadyksem zapomniały, że trzeba się schować za horyzontem, dzień niespiesznie długi, dzień wyczerpująco gorący. Jose Rodriguez Montoya pocił się, choć miał na sobie tylko biała koszulę i czarne, drelichowe spodnie. Na rogu wstąpił do sklepu Pablo Ramireza, wstapił, bo wiedział, że sklep jest od niedawna klimatyzowany. Jak już wstapił to kupił kurczaka, kurczaka oskrobanego, wypatroszonego, z uciętymi łapkami, z wyjętym sercem, wątrobą i flakami, ale ze skrzydełkami. Na stoisku z przyborami szkolnymi wybrał czarną krepinę, a w dziale z kosmetykami wziął paczkę białych serwetek. Trzymając swojego kurczaka za rękę poszedł na nadbrzeże, usiadł na gorącej ławce. Z krepiny zrobił coś na kształ spodni i wsadził, założył, wklepał w mokre ciało kurczaka. Z białych serwetek uszykował mu koszulę. Usadził kuraka obok siebie: z rozprostowanymi nogami, ze skrzydłami rozciągniętymi na bok jak Chrystus nad Ameryka Południową. Usiadł podobnie, wyciągnął ręce i szyję. W tym podobieństwie jedynie szyja kurczaka zwisała nieznośnie i bezwolnie. Jose zapytał: - Jak się masz, mój bezgłowy przyjacielu?!
Potem Jose wstał i odszedł w stronę domu. Przyjaciel nie mógł odpowiedzieć, choć było mu wyjątkowo niewygodnie w takim ubraniu. A gdyby mial do tego glowe, pewno zadalby pytanie Jose: - Dlaczego w sklepie na rogu probujesz kupowac przyjaciol, skurwysynie ?!
A poza tym, a poza tym zaczynał potwornie śmierdzieć.

.




.