13:54 / 15.05.2011 link komentarz (0) | Opowiadanko na dzisiaj
Imię kobiecości
Urodziłam się w formie żeńskiej. W jakiej innej mogłabym się urodzić?
Mój wewnętrzny, odizolowany szaleństwem świat jest być może delikatniejszym,
subtelniejszym instrumentem serca- czułym barometrem bólu- ale co z tego, skoro tyle w nim gwałtu.
W imię kobiecości regularnie, co miesiąc upuszczana jest moja słona krew i co miesiąc patrzę,
jak ze mnie wycieka i przemienia się w bladego upadłego anioła cyklu rozrodczego.
A to wszystko w imię kobiecości- tak, jak w imię Boga morduje się ludzi, którym daję życie.
Składam moją krew i moją płeć w ofierze życiu. A na odchodnym dostaję resztki czułości
co jak wędrowny ptak kwitnie z ognia i ulatuje w niebo rodzaju męskiego.
Wróżka wróży wróżce, ksiądz spowiada się księdzu, człowiek człowiekowi bogiem,
a kobieta kobiecie wilczycą i synogarlicą. Nie potrafię już rozgraniczyć,
co wrzucić do dziennika, co do poezji, a co do prozy życia. Co sen, co jawa?
Białe czy czarne? Chwieję się na cienkiej linii wahania, w którą stronę, w która z dwóch przepaści się rzucić.
Mężczyźnie wstyd przynosi to, co kobiece- nazywa się go pedałem albo zniewieściałym mięczakiem.
A dla kobiety najlepszy komplement to ten, że myśli po męsku. U progu XXI wieku, kiedy dziwactwa nauki
przerastają pradawne pojęcia religii- cóż, ewolucja nie przewidziała w swym programie postępu techniki-
kobieta to ciągle coś gorszego niż mężczyzna. Niegdyś Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela dotyczyła jedynie mężczyzn-
teraz postęp kulturowy dotyczy tylko kobiet. Mężczyźni panicznie się boją wypuszczenia z rąk sterów świata.
A gdyby to kobiety rządziły, ciekawe, jak wyglądałby świat? Tylko dziwnym wydaje mi się,
że aby jedna połowa ludzkości mogła się rozwijać i spełniać, druga musiała ze wszystkiego rezygnować.
Ale kiedyś pewnie się to wyrówna.
Tylko ja nie czuję się gorsza- wręcz przeciwnie. Nie walczę z poglądami- wykorzystuję je.
Każdego dnia, gdy otwieram oczy, dziękuję Bogu, przeciw któremu stale grzeszę- że nie urodziłam się mężczyzną ani nikim innym.
Dziękuję za ten ból i za tę krew. Ten ból i ta krew to moja siła. Mężczyzna nie jest powodem mojego bólu.
Kobiecość nie jest powodem mojego upokorzenia. Tylko człowieczeństwo jest fundamentem mojego niepokoju.
Codziennie otwieram szkatułkę z moimi marzeniami. Każde z nich, o szalenie delikatnej konsystencji i mglistej chronometrii,
otoczony twardym, ciepłym, pachnącym krakowskimi sukiennicami drewnem- po uchyleniu wieczka dojrzewa nieśmiało i wyślizguje się na słońce.
Nie łapię moich marzeń z powrotem. Pozwalam im rosnąć i rozkwitać. Żaden mężczyzna tego nie potrafi.
Żaden mężczyzna tego nie powtórzy. Ścieżka dźwiękowa męskiego umysłu jest wąska i stroma.
Kobiecy umysł jest giętki i gładki. I jak salamandra- barwny i zaskakujący.
25. 09. 2001
|