sinuhe // odwiedzony 121480 razy // [nlog_pierwszy_vain szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (175 sztuk)
12:40 / 30.09.2011
link
komentarz (2)
******



Sławomir Różyc - Kryzys wieku średniego. Sztych konturowy





I. ciało.




w połowie lata porzuciłem ciało
talon skóry wyciągniętej ku brzegom
gładkiej dotykalności



ziarenek piasku
które dotychczas przesypywałem przez palce
aż się poczęły wyokrąglać
z połyskiem
przeciągłych odżywek gęstych
i skapujących ci
między piersi






II. kreacje




hallo ....
ten starszy pan w kapeluszu
zwykle słuchany przez innych



moje gestykulacje
w białej szafy lustrze
bo biel nieskazitelne skrywa obietnice



to jeszcze czasem jestem Ja
niezastąpiony w tym odbiciu
skupiający na sobie
szpiczaste rzęsy lokalnych dziennikarek




to one wabią marszandów w apaszkach
kiedy biegniesz dbając o trwałość sukni
wtedy jeszcze nie szczędzisz policzka

zrobisz to jeszcze raz osobiscie
niech trzeszczą kolejno papierowe pocałunki
zagłębiając się paznokciami w moje ramie








III. po północy




o pierwszej nad ranem bywam u siebie
bez krawatów w koszulach pomiętych
wreszcie zasłuchany w ciszę jak rumak
bez siodła albo siostra oddziałowa



kiedy w jej oczach nie ma fioletu
tego przeczucia i tego smutku
tych nieruchomych śliwek na łóżkach
na których domyka palcami powieki





IV. mały człowiek




nie ma takiej doliny, nie znam znamienia
na twoim podbrzuszu
abym ich nie przywołał, śpiewnie
znając zapach balsamu



nauczyłem cie przyzwyczajać
do sprężystych tapicerek
samochodów
kosztujących nas coraz drożej



jestem małym strachliwym człowiekiem
oddychającym twoimi ustami



muszę cię stąd zabrać
uchronić przed urazami



bo też jest to ciało nasze ostatnie
żadne dotknięcie już się nie powtórzy







V. ekg




istotne, nie zagubić rytmu kreseczki skaczącej po monitorze
nie wypaść z nutką po za skalę
to ja mówiłem Każde słowo będzie namaszczone pomiędzy nami
prostotą. I wiolinowy klucz na początku



za wcześnie na oczko od ostatniego pierścionka
jeśli ma znikać pod dywanem bezdźwięcznie
palców nie starcza daleko do jego odbicia pod etażerką
pompując oddech z ciemnego kąta



najważniejsze
nie zrywać się na dźwięk dzwonka
nie podrzucać w dłoniach słuchawki



Nie podrzucaj !
bo to jest puls na drucie
niech parzy





VI. odgadywanie ciała




ciało moje porzucone zakrada się do łazienki
dyskretnie rozsuwa kabinę
stara się, bardzo się stara, odszukać
twoich wypukłości
w obłych kształtach wanny



ciało rozmawia z płochością
twojej koszulki
wystającej rąbkiem
z kosza na bieliznę



ciało rozumie zabłąkane myśli
biegnące wzorzyście, a czasem złotą nitką
wtopioną
w zielonkowatość salamankowych glazur



uwierzcie, taki odcień istnieje
bo ona go znała
sprawdziła
ciepłymi palcami





VII. zatracenie



połyskujące krany należą do ciała
do odbicia w lustrze



kiedy dotykam podłużnych pędzelków
przykładam do policzka miękkim włosiem



zmuszam starego strachliwego człowieka
aby pochwycił ścięgna, ścisnął aortę
którymi kierował tym beztroskim ciałem



które miało wstawać, wzdychać
wabić znajomych



jedynie tych
o wysmukłych cieniach w świetle



o promykach
jakie nie ważą się tu zajrzeć



o ile nie przywołasz, mówiąc
Zobacz ! Słońce



Zobacz ! Błękit, piersi mojej



a przecież rozsypały się tutaj
już dawno



pośród kryształowych flakonów
w opuszczonym lustrze







VIII. vendetta





teraz już będę chodził boso
po książkach niby po wydmach
przesypując stronice między palcami
nie przycinając paznokci



wreszcie się rozmówimy z makaronem mącznym
długim i nawijanym wytrwale na widelec



stąd
aż do świetlistej fontanny w Florencji
niech niech szyją z piany wyprawia przeróżne dziwy
z czasem gładka



okażmy
nabrzmiały szacunek wysoko sklepionym pośladkom
w Genui



mozolnie
niech się na nas wypina ciemniejszy już Neapol
bądźmy antyczni po lekko żylaste już Palermo




a potem jeszcze mleczne
wspinające się na bose palce
do granic
jodłowania w Piemoncie



przez cały półwysep
ten długi
skapujący makaron









IX. normalizacja poglądów




jutro po kogoś zadzwonić
musi tutaj posprzątać
bezosobowo
i najlepiej w gumowych rękawiczkach



wystarczy spojrzeć
na rozwieszony w łazience stanik
jak na rozstrzelanie



jak na biały krzyk przez ulice
po jakieś zapomnianej rewolucji



niech pani Genia się krząta
ze wszystkich zapomnianych bułek
robi te kotlety podniebne



geste
jak jej kok z grzebieniem
niech siwe dni wrócą



niech się wmaszerują jej modlitewniki
piskliwie bolejące na czystością ciała
w załamywaniu rąk nas odnajdą



w bieli pożerania
odparują zwłoki naszych prześcieradeł
kolejno przeciągane przez krochmale
magla



powrócą pelargonie do czyśćca
z ich gmatwaniny w oknach usłyszysz
Odejdź



I oto wskrzeszone będą gołąbki w garnku
i niech jak dawniej ktoś
pierdzi w kuchni









X. pan Cabernet




to pociągły pan Cabernet
przekonał człowieka o dogodnościach wanny



z jego purpurowego smokingu zostało może
trzy czwarte



ale nie wspomniał
o naszych odwiedzinach u Strawińskiego



był gościnny
unosił się w powietrzu
jak jedynie on składa zaklęcia
dusząco i dostojnie



przeszklił źrenice
pootwierał kurki
czasem potrafi otwierać tętnice


lato 2009.





.. mniej cukru ...



*