23:06 / 04.12.2011 link komentarz (2) | Taak.. Miłość dużo mi wyjaśniła w ostatnich dniach, a szczególnie - dziś rano. To był owoc. To był prawdziwy, upragniony (choć jeszcze o nim nie wiedziałem) i uproszony owoc tych dni skupienia. Odzyskałem w sporej mierze pokój i radość. A jeszcze w czwartek po południu nawet nie wiedziałem, że takowe w piątek się zaczynają.
Ale.. czwartkowy wieczór spędzony wyjątkowo w mieszkaniu zaowocował tym, że w końcu.. wszedłem w necie na stronę chrystusowców. A tam - info: adwentowe dni skupienia dla młodzieży męskiej; 2-4 grudnia. No to szybkie przemyślenie tematu i.. jedziemy.
Było super. Gdy przekroczyłem próg tego miejsca (seminarium w Poznaniu) uderzyła mnie duża i głęboka radość. Ale to było tak na start.
Bo najlepsze wydarzyło się właśnie dzisiaj rano. Coś, co po długich miesiącach przywróciło mi radość i pokój. Coś, co wyraźnie podniosło mnie na duchu po ostatnim, długotrwałym, dość ciężkim okresie - kiedy to byłem po prostu smutny i przybity (ech.. nie mam stylu Zawy.. ;) wniosek jest taki, że trzeba to po prostu zaakceptować i pisać, jak się da ;).
A co mnie tak podniosło? Rano miałem pilne rozkminki. I w pewnym momencie - \"rozświetliło\" mi się w głowie. Że wcale nie wiem, czy jestem powołany do kapłaństwa. Niby rano powiedziałem Jezusowi \"tak\", ale czułem, że coś jest nie tak. Drążyłem więc temat. I na szczęście szybko przyszła odpowiedź o treści: \"Nie mam pewności, czy jestem powołany\". Brak pragnień w tę stronę. A kierownik duchowy mówił już nieraz, że jak Bóg powołuje, to daje pragnienie. Ja go nie czuję.
Ale za to takie jedno inne czuję. Mianowicie - pragnienie wstąpienia do nowicjatu. Czyli mam pragnienie takiego pierwszego kroku. A co dalej - zobaczy się. Ogólnie, jestem już zmęczony tym światem. Chcę w jakimś sensie odpocząć, zamknąć się gdzieś, odciąć.. Uspokoić to wszystko. I widocznie tam będą warunki, by okazało się, co dalej. Modlić się, słuchać, myśleć. Paradoksalnie pewnie dla wielu czytelników - zacząć żyć. Bo w tym świecie, przynajmniej do ostatnich dni, żyłem jak szczur. Teraz próbuję coś zmienić. I mam nadzieję, że mi się to uda - jeszcze przed wstąpieniem do nowicjatu, które wstępnie planuję na lato przyszłego roku.
Naprawdę dużo mi dało to rozświetlenie. Że nie wiem, czy jestem powołany. Że chcę iść do nowicjatu, który trwa rok: bez wyjazdów do domu, bez komórki, bez internetu. Dopuszczalne rzadkie odwiedziny rodziców tudzież pisanie listów. To będzie całkiem inny temat.
[edit:]
PS Acha.. temat tych dni skupienia brzmiał - "być mężczyzną". I to też było coś dla mnie. Bo niektórzy, co tu dużo mówić, mają trochę do przepracowania w tej sferze.
|