23:17 / 07.02.2002 link komentarz (1) | Może dokładniej opowiem ą historię.
Więc było tak:
Koza, Tekla,Klucha,Madzia i ja jechaliśmy autobusem na konie.
Na pl. Piastów wsiadły kobuchy [ja nie wiem, niby normalni ludzi, ale ja zawsze ich poznam]. i od razu do nas. Ja najpierw chciałam jakos go zagadać, ale w końcu zaczął cos do Kozy mówić. Koza na poczatku trochę się opierał. Zbliżał się przystanek na którym mielismy wysiadac. Ja miałam wysiasc... i biec do sklepu mamy Tekli, żeby jej powiedziec. Ja, oczywiscie troche poplułam się na tego faceta.
Ale to hasełko:
-Chce zobaczyc pana legitymacje, zapisze sobie pana nazwisko.
Nie dam sie jakiemus kobuchowi wrednemu.
Spisał Kozę, Teklę i Kluchę [jej nie miał prawa spisać, lump jeden !]. Magday nie zauważył.
Ja wyszłam z busu i szukałam sklepu. Po jakis 10 min. znalazłam. Siedziałam i czekałam na nich tylko chwilkę.
Przyjechał stary od Tekli. Stwierdził, że pójdzie na skargę. Zapakował Teklę, Kozę i mnie do auta i jedziemy do zajezdni.
Tam dowiadujemy sie, że tu nie ma co załatwiać, bo to nic nie da. Trzeba do Katowic. Jedziemy do Katowic, skaładam skarge na kobucha i jeszcze odwołanie do kary.
Ale teraz żałuję, ja miałam bilet i mogłam coś mu powiedzieć, ja to jestem zdolna do wszystkiego.
|