07:17 / 20.02.2002 link komentarz (4) | Krece sie w kolko. Dobrze mi, duzo nie potrzebuje do szczescia. Przez chwile jestem dla niego wszystkim, czego potrzebuje, przez chwile zawsze jest z tylu mojej glowy, nie zapominam o nim nawet na sekunde. Wszystkim sie zajme, oddam wszystko co mam, pozwole wyssac z siebie ostatnia krople radosci, otworze sie calkowicie. Na chwile, a potem -klloooomp. Koniec. Dead End. Burnout. Wiem, ze tak bedzie -juz niedlugo nawet- ale cos sie we mnie buntuje, nie tym razem, nie daj sie, postaw na swoim, zrob cos prawdziwego. Eh, zamknij dziob, glupia, co ty mu mozesz dac wlasciwie? Nic, czego by nie mial. Sw. Maria od paralitykow, matka sierotom, pielegiarka chorym, pomoc pokrzywdzonym. Taka jestem, daje ile moge, ale to nic, oprocz wody po kisielu. Zadnego charakteru, zadnej esencji, zawsze jestem do wszystkiego ladnym dodatkiem. Dlatego tak dobrze bylo mi samej, dlatego tym razem nie dam sie zwariowac. Moment, za pozno. No, dobra: nastepnym razem nie dam sie zwariowac.
Ale wiesz, moze on nie esencji szuka. Moze podobasz mu sie wlasnie taka: mala, chuda, pogubiona, glosna.
Mental Note: spytac Mehdiego, za co mnie kiedys kochal. Jak powie, ze za dupe, to sie potne :P |