10:31 / 21.02.2002 link komentarz (2) | Dziwny odruch. Cos sie zdarza, a ja lece do kompa, jak do najwierniejszego powiernika.
Chyba sie wlasnie skonczylo. nie zdazylo sie dobrze rozkrecic, jeszcze nawet nie moglam przy nim wydmuchac swobodnie nosa. Juz. Nie boli, nie dotarlo. Postaram sie trzymac. chcialabym mieszkac nad cieplym morzem. Polozyc sie na wodzie i dryfowac w nieskonczonosc. Nigdy juz z nikim nie rozmawiac, jesli wypowiem slowo, to sie rozlece. Chce lezec w wodzie, plynac sobie bez wysilku, twarza w dol. Nawet oddychac nie chce. Nie wazne co sie stalo, zly czas, zle miejsce, zli ludzie rozbili moja euforie.W tej chwili pakuje graty do plastikowych siatek. Gdzies tam, nie tak daleko, ale jutro bedzie w innym swiecie. nie mam dzisiaj sily powiedziec sobie: a nie mowilam? dobrze, ze tak krotko. Latwiej sie pozbierac. Zapomne o nim jak o K. Jak o J. wszystko jest nagle kanciaste. realne. wszystko nabralo miliarda odcieni. zawsze tak mam, kiedy cos mnie uderza, widze ostrzej, bo desperacko szukam miesjca, w ktorym moglabym sie schowac od siebie. Pod biurkiem - czuje to biurko w calej jego bolesnej kanciastosci. Pod koldra. Uwiera mnie i denerwuje mnie jej zapach. spac. nie chce zasnac, bo bede musiala sie obudzic. nie spac. nie moge nie spac, bo wtedy Jestem za bardzo. nawet nic mu nie moge powiedziec. tyle rzeczy, ktore nie zostaly powiedziane.
Upije sie za Ciebie, kochanie. Za nas. Fajnie bylo, musimy to kiedys powtorzyc. Chcialbym przeklnac, wrzasnac, stapnac noga, ale czuje sie jak bardzo mala dziewczynka. nie dla mnie chyba takie gry i zabawy.
Amen. |