09:20 / 25.02.2002 link komentarz (2) | Glupia. Glupia. Glupia.
Zadzwonil, pozno w nocy. Zadzwonil, jutro o 12 w poludnie bede u niego w domu, jesli sie wszystko uda. Potrzebuje tylko samochodu i lu. Nie powinnam jechac. Szybciej by przeszlo, bo potem juz prawie definitywnie znika. Ale mam o co prosilam, jeden, a potem nabiore wody w usta i ani jednej skargi na los. Pale jak smok. Jest 2 w nocy. W co ja sie pakuje, czy chociaz raz nie moglabym posluchac glosu rozsadku?! Od samego poczatku wiedzialam, ze to sie nie moze udac, ze on wyjezdza za kilka miesiecy, tygodni, dni. Czy ja sobie w ogole zdaje sprawe z tego, jak bardzo to utrudniam? Ze to w niczym nie pomoze? Ze dla tego jednego dnia ryzykuje zdrowie psychiczne? Ze zadnemu z nas nie bedzie potem przyjemniej? Wyobraz sobie, ty kupo bezmozgu, przez co bedziesz przechodzila za dwa dni, kiedy juz ci przejdzie ta postorgazmiczna euforia. Topsz. Wyobrazilam sobie. Jade? Jade. Raz sie zyje. |