08:32 / 27.03.2002 link komentarz (0) | Pizda, a nie facet...Poprosil mnie o przysluge, niewielka. Zrobilam, pojechalam, zalatwilam i wpadlam do niego zobaczyc co sie dzieje. Wyluszczyl mi problem Chin w calosci: bylo tego wiecej niz kasa, o wiele wiecej. Jak posluchalam, jak on sie za to zabiera, to rece opadly po prostu. Po pracy wrocilam sobie do domu, usiadlam za kompem i zalatwilam: aplikacje o paszport, aplikacje o wize, dane na temat szczepionek i badan. Napisalam international resume, bo ta niemota sleczala trzy dni i wymyslila fige z makiem z pasternakiem. Wyslalam to resume gdzie trzeba, znalazlam mu transport do ambasady. Zalatwilam wszystko w dwie godziny. Nie chwale sie ani troche, to bylo naprawde o wiele latwiejsze, niz mu sie zdawalo. Czego mozna sie spodziewac po facecie, ktory nigdy nie wyjezdzal z kraju, nie zna sie ani na wizach, ani na paszportach ani wlasciwie na zadnych formalnosciach. Tyle mu oddam: jest genialnym wprost muzykiem i kucharzem. Mowi w kilku jezykach. Lubi sobie filozofowac i godzinami rozprawia o Platonie. Ale jest o wiele mniej zyciowy, niz ja, a to sie rzadko zdarza. Ciekawe, czemu sobie samej nie porafie tak wszystkiego zalatwic.
Tylko kasy mu nie skoluje, bo nie mam, a poza tym, sa granice. O to niech sie sam martwi. Nnnnnnooooo...ulga ogromna, jak zesz mnie przez tego kolka bolala glowa! |