gotoxy::|[NLOG|main]|

()Wszystkie_wpisy()_____()Wpisy_z_tego_miesiaca()_____()20_ostatnich()
2002.03.29 22:02:20
link | komentarz (0)
00:14 02-03-25
i drugi sen

Ide przez Nowy Jork, mijaja mnie tysiace ludzi. Jest wczesny ranek, moze szosta, moze siodma - skrawki nieba odbijaja sie w szybach tych wszystkich drapaczy chmur, cale miasto lsni blekitem, sloncem i zielenia nieba.
A ja ide, ide na dworzec, ide do autobusu, pociagu, ide ulicami, ide wystawy mijajac i ide kolo ludzi.
I nie wiem, gdzie jestem, ktora godzina, na ktora musze byc na miejscu i gdzie jest to miejsce.
I stoi dwoch chlopakow, nie spiesza sie, rozmawiaja, a twarze maja czerwone od mrozu, na czolach welniane czapki i pikowane kurtki granatowe.
I pytam o droge, lamanym angielskim i staram sie usmiechnac, i stawiam torbe na nogach, bo ciezka niemilosiernie.
I jeden z chlopakow wybucha smiechem, a drugi odchodzi.
A ten jeden, z czerwonym nosem, z za dlugimi wlosami, z twarza Jerome pokazuje na moja koszulke, tani, zwykly t-shirt ze zdjeciem Pidzamy Porno i mowi: Polska, co?
I kiwam glowa, i idziemy, bo on chce mnie na ten dworzec zaprowadzic, i uliczki sa coraz wezsze, i krawezniki coraz wyzsze... I dochodzimy do parku, do parku z ogrodzeniem metalowym i drzewami zywymi, z praswdziwymi, zielonymi liscmi, choc mroz jest i zima, i wszyscy w szalikach.
I chlopak mnie zostawia, wchodzi do jakiegos malego, kolorowego sklepu, i musze rozmawiac z jakas staruszka, ktora wyszla z kosciola.
A chlopak wraca, i rzuca we mnie jakas tkanina i zegna staruszke i kazde mi sie ubrac w material, ktory okazuje sie sliczna, zielona miekka sukienka.
I przebieram sie w jakiejs bramie, ktos krzyczy na swoje dzieci, ktos gwizdze na okropnym swidrujacym gwizdku.
I wracam na uliczke, boso, w sukience, z trampkami w reku, i dziwie sie, ze nie jest mi zimno, i czuje sie jak idiotka w tej sukience, jak Pocahontas sie czuje, tyle, ze brzydka pocahontas, i nie wiem, co ze soba zrobic, co zrobic z rekami, nogami, tylkiem i twarza co zrobic.
Wiec budze sie.