Jajka pomalowane i poświęcone. W kościele nakarmiłem trochę moją ironię i sarkazm. Przde wszystkim ubawiłem się dresową rewią mody. Kto ma więcej pasków i krzykliwsze kolory ten wygrywa. I ten fałszywy wstyd i dewocja (dewotyzm?,0). Na klęczki przed ołtarzem, potem święconkę do reklamówki, bo to wstyd. Sic!
A ja obejrzałem sobie kościół. Rok tam nie byłem, ale mocno się nie zmienił. Jest ładne tabernakulum i jakaś wystawa o Wyszyńskim, poza tym po staremu.
Trochę mnie szyja boli. Od ciągłego odwracania się do wejścia, by nie przegapić jak wejdzie... ktoś znajomy. Ale nie wszedł. Wróciłem sam. Jestem sam. |