21:41 / 09.04.2002 link komentarz (7) | Ostatnie dni byly naprawde ciekawe. Mam nadzieje, ze uda mi sie przytoczyc to, co sie dzialo w taki sposob, by zrekompensowac moje dlugie milczenie.
Przez jakis czas tu nie zagladalam, gdyz zwyczajnie nie mialam, co pisac, a poza tym przygotowywalam sie do olimpiady filmowej. Szlo mi to dosc opornie, ale sam konkurs, mimo chwil nieco stresujacych, wspominam niezwykle milo.
3 kwietnia, w srode, ja, Magda i szalona pani P. wsiadlysmy do pociagu o trasie: Lodz Kaliska- Gdansk Glowny. Droga, o dziwo, minela dosc szybko i calkiem sympatycznie. Pani P., choc faktycznie dosyc niezrownowazona, ogolnie zrobila na mnie dobre wrazenie. Jest bardzo mila i smieszna. Ale do rzeczy.
Jeszcze w pociagu dostrzeglysmy "kolegow" z pierwszego LO. Nietrudno bylo sie domyslec, gdyz zacne ich lica prezentowaly sie wybitnie "jedynkowo", a poza tym na ich kolanach spoczywala dumnie ksiazka Przylipiaka, "Kino punktu zerowego", lektura przydatna na konkursie.
Magda zawolala: "To chyba oni!" i zaczela sie smiac. Nie powiem, zeby tego nie uslyszeli. Ale nic to.
Na przystanku okazalo sie, ze jest on niewlasciwy i tramwaj jedzie w druga strone. Tez szczegol.
Gdy po dlugich bojach dotarlysmy do internatu przy ul. Lastadia 2, okazalo sie, ze dostalysmy pokoj 3-osobowy, w ktorym bylysmy same. Oczywiscie final byl taki, ze wyladowalysmy- w ramach zamiany z trzema przyjaciolkami- w pokoju czteroosobowym z dwoma pannami z Hajnowki, ktore w zeszlym roku byly laureatkami konkursu. Nie wiem wiec, po co tym razem sie tu pojawily. Chyba dla jaj. Ale z drugiej strony- gdyby nie one, bylybysmy w pierwszej dziesiatce (ja i Magda,0), ale coz...
Gdy bylysmy juz na miejscu, postanowilysmy sie przejsc nieco po Gdansku. Z okna mialysmy widok na Motlawe, a ul Dluga, vel. Dlugi Targ, byla oddalona od naszego internatu o raptem jakies 100 metrow.
Pospacerowalysmy troszke ulicami przecudownego Gdanska. Jest naprawde piekny. Taki, bym rzekla, "zagraniczny"! :,0),0),0),0) Ulice sa czyste, zadbane i w wiekszosci odnowione. Ale Dlugi Targ pobija wszystko.
Mialam tez okazje spotkac sie na troszke z Kamilka, ktora poznalam w Paryzu na wakacjach'99 i od tej pory nie widzialam. Wprawdzie spotkanie potrwalo marne 30 minut, ale zawsze ja zobaczylam i bardzo sie ciesze. Wygladala strasznie "laskowato", w przeciwienstwie do mnie. Mialam polar, bylo mi zimno i w ogole.
Na kolacje, ku mojej rozpaczy, byla do wyboru: biala kielbasa albo watrobka. Obu nie znosze. Ale wzielam to drugie i milo sie zaskoczylam.
Ania i Ewa z naszego pokoju okazaly sie bardzo mile, a i zamiana wyszla nam na dobre, poniewaz mieszkalysmy dzieki temu pietro nizej, a poza tym do dyspozycji mialysmy lazienke damska, a nie koedukacyjna... ;,0),0)
Do godziny 1:00 w nocy ja i Magda usilowalysmy wkuc ostatnie informacje na temat kina polskiego, ale niestety pozna pora i ogolne zmeczenie zrobily swoje. Ja w kazdym razie nie bardzo wiedzialam, co czytam.
Spalo mi sie dobrze, ale za krotko. Obudzilam sie nieprzytomna, a dzien zapowiadal sie pracowicie. Od rana zaprowadzili nas do kina Neptun, a tam puscili trzy filmy Zanussiego. Na pierwszy ogien poszlo "Zaliczenie". Film krotkometrazowy z Olbrychskim w roli glownej. Byl wtedy jeszcze mlody, ale nic mu to nie pomoglo. Brzydki jak kupa.
Drugi film to (o ile sie nie myle,0) debiut Zanussiego "Struktura krysztalu", a jako trzecie dzielo puszczono nam "Ilmuminacje". To juz bylo naprawde ciezkie, filozoficzne i poruszalo problemy egzystencjonalne. Bardzo mi sie podobalo.
Potem- po obiedzie- mielismy pierwszy etap olimpiady: test z kina polskiego. Byl fatalny, trzeba bylo znac filmy, nie tylko historie kinematografii. Pozniej- fragmenty muzyki filmowej. I w tym przypadku troche wiedzialam. Najbardziej mi sie podobalo, jak puscili poczatek "Indiany Jones'a" Johna Williamsa- chyba nie bylo osoby, ktora by nie wiedziala, co to jest, bo przeszedl po calej sali szmer. Nie mialam tez watpliwosci co do "Hooka", "Bliskiego spotkania trzeciego stopnia" i "Harry'ego Pottera". Reszte trzeba bylo dedukowac. :,0)
Na koniec byla praca pisemna, w ktorej zaczelysmy niechcacy propagowac komercje w przypadku "American Beauty".
Wieczorem poszlismy na najpierwsza premiere "Suplementu", ktory bardzo mi sie podobal. Mam pare zastrzezen, ale ogolnie film byl OK.
Wyszedl pan Zanussi na srodek, dostal kwiaty i poszedl, gdyz niestety byl chory i mial goraczke.
Wieczor spedzilysmy na gadaniu, a kolejnego dnia znow czekaly nas w kinie dwa filmy Zanussiego: "Constans" i "Cwal". W przerwie miedzy nimi bylo spotkanie z rezyserem. Trwalo ono zaledwie 45 minut, podczas ktorych pan Zanussi odpowiadal na nasze pytania. I musze powiedziec, ze jest moim autorytetem. Zrobil na mnie wrazenie, ale nie jako rezyser (bo swoj talent przeciez pokazuje w filmach,0), tylko jako czlowiek. Jest bardzo sympatyczny, mily i skromny. Buduje przepiekne zdania i widac, ze jest czlowiekiem wyciszonym, stabilnym emocjonalnie, szczesliwym i spelnionym. Tego mu zazdroszcze, ale jednoczesnie nie martwie sie, bo i ja kiedys to osiagne. Jak to powiedzial pan Zanussi: dojrzalosc jest duzo piekniejsza niz mlodosc, bo wtedy czlowiek nie ma juz tylu rozterek, pytan, nie podejmuje tylu waznych decyzji. To prawda. Szkoda tylko, ze i mnie sie przytrafia to wszystko. Ze musze tyle o tym wszystkim myslec. No, ale coz. Powoli chyba jednak dochodze do jakiejs harmonii ze soba. Ot co. I dzieki Zanussiemu stwierdzilam, ze chyba jednak bede probowac swoich sil jako rezyser. Nie mozna sie poddawac z gory. I dlatego, skoro ostatnio tak bardzo zwatpilam we wszystko, sama postanowilam sobie wybrac cel- bedzie nim film. :,0) Chyba. I muzyka. :,0)
Po obiedzie byly trzy kolejne etapy konkursu: test z kina swiatowego, fragmenty filmowe i praca z estetyki filmu. Test poszedl nam lepiej niz poprzedniego dnia. Kino bylo wyjatkowo wredne. To dwuminutowy mix, z ktorego raczej nic nie wynikalo. Coz. Estetyka poszla nam bardzo dobrze- w tej konkurencji zajelysmy czwarte miejsce. Pan Przylipiak nas docenil. :,0),0)
A o 22:30 znow do kina. Tym razem na iranski film "Kolory raju"- dzielo tworcy "Dzieci niebios", Majida Majidu. Rewelacja. Po prostu sztuka.
No, a trzeci dzien to byl final. Pozniej puscili nam "Avalon"- film fajny, refleksyjny, z przeslaniem, chociaz momentami sprawia wrazenie nudnego i tandetnego, ale to moze dlatego, ze niezbyt przemyslane sa dialogi.
Po filmie obiad i koniec. Do pociagu. Po wszystkim.
Ogolnie zajelysmy 11 miejsce wsrod 36 druzyn, co, biorac pod uwage ich roczne i nasze miesieczne przygotowanie, jest calkiem nie najgorszym wynikiem.
Na dworcu podeszla do mnie dziewczyna i prosila o kase. Byla tak nacpana, ze chyba nie wiedziala, co sie dzieje. Miala obrzydliwie czerwone powieki, bo tarla je non stop reka, a oczy uciekaly jej "na druga strone" tak, ze nie mogla nad tym zapanowac. Byl to ohydny i przerazajacy widok. Jejku, ze niektorzy potrafia zejsc na samo dno... Straszne i szokujace...
To tyle mojej historii. A co teraz? Chyba nic. Mysle, jak by tu sie zmobilozowac, zeby zaczac sie wreszcie czeos uczyc czy w ogole cos robic, bo jak na razie tylko gadam. Zero praktyki. Jak tak dalej pojdzie, minie mi wena na rezyserie, przestane sie tym interesowac, szykowac i guzik. Skoncze jako nauczycielka angielskiego. Albo w zasadzie jako pani wozna. :,0),0),0),0),0),0)
|