Muszę się mocno kontrolować, żeby mama nie pomyślała, że coś ze mną nie w porządku. Otóż uśmiecham się do siebie, a właściwie do swoich myśli. Coś sobie wspomnę albo wyobrażę i szczerzę zęby jak prosię w deszcz.
Bardzo przyjemne uczucie, tym bardziej, że do obiadu było wino i ten jeden kielonek cały poszedł do głowy. Młode wino, piękna kobieta i śpiew. Żyć nie umierać :,0) |