12:05 / 21.04.2002 link komentarz (3) | eheheheh, wczoraj był OSTRY MELANŻ, razem z Jankiem a.k.a. Bajorem a.k.a. Prezesem, Maćkosem a.k.a. Suchym i Jackiem pojechaliśmy na staróweczke, najpierw zaszliśmy do sklepiku gdzie z bajorem dokonaliśmy zakupu wódecznośći- po ćwiartce premium, spox, poszliśmy do vikinga, ale nie bło tam naszego barmana michała i były małe problemy, więc lipa i poszliśmy do piwnicy herby, też fajnego lokalu, suchy z jacem zakupili po browarze, a my z januszkiem soczki, spijaliśmy do połowy i dopełnialiśmy wódeczką, no i poszły dwa takie driniacze a my już na gaziku :-,0) chłopaki jeszcze po bowarku walneli i sie wybyliśmy do delikatesów jeszcze po bro i po soczek na resztówke goudy janusza, zmieszaliśmy w buteleczce po premium i w droge, dalej to chyba nikt nie pamięta wszystkich miejsc i autobusów, którymi gnaliśmy po stolicy, mieliśmy jechać pod harende, ale jakoś tak sie stało że wysiedliśmy za grobem nieznanego żołnierza, no i w droge powrotną, bajor zaczął brylować jakąś rudą maniure, później zaczeliśmy sie kierować w strone centrum, znów wsiedliśmy w zły autoban i wybiliśmy sie awaryjnym na światłach, później spotkałem kolege z klasy, był z jakimś murzynem, a to zboczeniec! chcieliśmy iść do cosmo ale nas nie wpuścili, więc zaczęliśmy powrót, jeszcze tylko zrzutka na zapiexa w podziemiu, jakiś typ nam hajsu dołożył wogóle, później na przystanek i zaczęliśmy brylować maniury zaczynając oczywiście tekstem "siema, masz może uraczyć papieroskiem?" przyjechało 158 wbiliśmy sie, ja wysiadłem na waszyngtona, bo musiałem poczekać na 521, zachciało mi sie lać, więc zszedłem tak na dół troszke za przystanek po takich schodkach, no i przy krzaczku sobie ulżyłem, nagle patrze jakieś 20 metrów ode mnie radiola jedzie w moim kierunku, ale nagle patrze a tu podjeżdża mój autobus no więc się wbiłem i tu zaczął się koszmar, hardkorowo duszno było, zrobiło mi sie niedobrze, no ale myśle sobie "ee, jak już będzie hard to puszcze bełta w autobanie, przecież później i tak nie zobaczę tych ludzi" no ale następny przystanek i wsiada mój kolega ze szkoły, no i kiszka, jakoś przeżyłem, wybiłem się w radości, na szczęście był pusty przystanek, akcja pt. paluchy, 1 - nic, 2 - nic, do trzech razy sztuka, no i sie zaczęło, przstanek zarzygałem ostro, ale poczułem sie troszke lepiej, przeszedłem sie jeszcze po świerzym powierzu wzięłem gume i było lepiej, poszedłem do domu, wziąłem prysznic, i poszedłem wcześniej spać, wcześniej otworzyłem wszytskie okna żeby nie waliło jak w gorzelni, no a dziś obudziłem się 8:00 czując się jak nowo narodzony, heh, przeczyścił mi sie troszke organizm. mimo wszystko SOBOTA BYŁA ZAWODOWA! |