22:09 / 30.05.2002 link komentarz (2) | Jak rzep psiego ogona czy raczej jak tonący brzytwy, ważne że mocno i upierdliwie uczepił się nas sąsiad Kazik. Ciekawe czy skubaniec robił metodyczne podchody i dobrze wiedział o której nadejdziemy czy też mu się poszczęściło. W każdym razie fart miał i tak, bo o 4 nad ranem te brzytwy, znaczy się my, były mocno przytępione i dzięki temu mógł trzymać je, znaczy się nas, do woli. Swoją drogą to dziwne, że mimo wymalowanego na twarzach ogólnego wymiętoszenia i mocno niewyjściowego odzienia, wzbudziliśmy w kimś, choćby nawet w sąsiedzie Kaziku, zaufanie i objawiliśmy się jako dwie, przedostatnia i ostatnia, deski ratunkowe. Zastanawialiśmy się tylko czego on diabła nad ranem od nas chce. W pewnym momencie Kazik poluzował uścisk, widać chciał dać nam szansę na głębszy wdech przed punktem kulminacyjnym, po czym dość konspiracyjnym szeptem, pełnym rozpaczy, ale też i nadzieji, wycedził:
"Panowie, to świetnie składa, że was jest dwóch, [w tym momencie mu się odbiło] bo ja mam akurat dwie córki do wydania."
A myśleliśmy, że do brydża mu dwóch brakuje.
P.S. A co robi sąsiad Kazik o 4 rano pod domem? "Wicie chłopaki, hik, żona wyjechała, hik, więc teraz ja muszę WIECZOREM psa wyprowadzać, hik!"
|