00:32 / 09.06.2002 link komentarz (1) | Uwielbiam na niego czekac. Mijaja godziny a ja mysle czy przyjedzie? Moze chociaz zadzwoni? I nic. Moge znow czekac na niego do 2:00. Bo to pierwszy raz? Przezyje.:,0) To nic ze jutro egzamin i powinnam sie juz polozyc. I tak nie zasne, bo mial chociaz zadzwonic...A co jesli nie daj Boze cos mus ie stalo? Jezdzi jak wariat przeciez...Nawet wiewiorke trafil. Teraz drogi mokre i sliskie...Deszcz ciagle pada...to dobrze. Lubie jak pada. Ale moglby choc sygnal wyslac. Tyle razy prosilam go zeby dal chociaz znak zycia...
No tak, ale slowa dotrzymuje sie komus kogo sie kocha a ja jestem tylko "poczekalnia". Juz mi nie zalezy na tym by znaczyc dla niego cos wiecej. Dla nikogo nie znaczylam wiecej wiec czego sie spodziewac?
Czasem mysle jaka bym byla gdyby nie mezczyzni ktorych spotkalam w zyciu. W zasadzie powinnam byc im wdzieczna. Ich podejscie do mnie...sprawilo ze stalam sie twardsza. Bardziej wyrachowana. Potrafilam sie zabawic...Bez wyrzutow sumienia. Az pojawil sie on. Zrobilam wtedy najglupsza rzecz na swiecie: postanowilam sprobowac sie zmienic. Zaczac od nowa. Emocjonalna Tabula Rasa. Boze, ze tez od razu ktos nie dal mi w twarz na przebudzenie. Faceci sa jednakowi. Roznia sie tylko wygladem i predkoscia oraz sposobem jakim nas niszcza.
...Odezwal sie...pyta czy tesknie...kurcze, nie tesknie. Ale palce stukaja: "Pewnie kotku, kiedy przyjedziesz?"
Co sie dzieje? Czy jestem wystarczajaco podla zeby zyc z facetem? |