To było chyba po szóstej. Na pewno było po szóstej, bo na niebie wisiało już Drugie Słońce nad Kadyksem. Jose Rodriguez Montoya szczęśliwy stał nad brzegiem oceanu. Kiwał się w przód, w tył i mamrotał: - A ja, ja, ja mam, ja w przeciwieństwie do was, ja mam kieszenie pełne czereśni.