04:26 / 21.06.2002 link komentarz (1) | Ehhh, Magdalena nareszcie wyprowadzila sie od Michala. Michal bardzo mnie nie lubi i cala wine za ich nieudany zwiazek zrzuca na mnie bo nie ukrywalam swojej dezaprobaty do jego uzaleznienia od prochow.
Teraz Magdalena jest z Sebastianem. Chyba im dobrze..tak przynajmniej to wyglada. Sebastian jest duzo lepszy niz Michal. Nieporownywalnie lepszy.
:,0),0)
Ja tez bym czasem chciala zeby ktos sie mna zaopiekowal. Tak poprostu "wzial w ramiona i nie oddal zlowrogim okrzykom nocy" ;,0)Ale jakos nikt nie ma dosyc odwagi. Moze brak mi zbyt wielu z anielskich cech innych kobiet? Czasem zmeczona jestem potwornie podejmowaniem wszystkich tych zyciowych decyzji. Tych, ktore sie stale podejmuje. Chcialabym choc na chwile zapomniec ze jestem odpowiedzialna za kogos i za siebie. Chcialabym poczuc ze jest ktos odpowiedzialny rowniez za mnie. A juz przynajmniej ktos kto pomoze rozlozyc ciezar tego przekletego zycia rownomiernie.
Juz mam dosyc martwienia sie o przepalone korki, cieknacy kran, i ze codziennie trzeba wstac i zrobic sniadanie...juz nie sobie, sobie robie bardzo sporadycznie. Czasem glupia jajecznica zrobiona przez kogos smakuje jak...najbardziej wykwintna potrawa.
Nie chce uciekac sie do tradycyjnych schematow (meskich i babskich zajec,0)Ja tez umiem wbic gwozdz, wywiercic dziure w scianie i polozyc kafelki w lazience. Moze nie idzie mi to tak sprawnie jak mezczyznie ale daje rade. Czasem wystarczy ze ktos jest tuz obok...Kiedy snisz kolejny koszmarny sen i budzisz zlana potem, ten ktos przytuli Cie poprostu. Po calym ciezkim dniu powie choc jedno mile slowo. Powie jak wazna jestes w jego zyciu, choc przypalilas ziemniaki...Ktos kto sam majac problemy przyjdzie do Ciebie, szukajac Twojego ciepla i wsparcia...Czasem nie trzeba opowiadac o swoich klopotach, wystarczy sie przytulic i rozwiazanie samo przychodzi...Tak bardzo potrzebuje bliskosci drugiego czlowieka...
Nie dane mi jest jej zaznac wiec zadowalam sie namiastkami...Idac z facetem do lozka mam go blisko. Zamykam oczy i wyobrazam sobie ze to ktos kto nie odejdzie jutro. Ze to ktos przykim bede mogla sie obudzic...i zasnac.
Ehhh...Juz poltorej roku zasypiam i budze sie srednio trzy dni w tygodniu u boku tego samego faceta...i nadal nie czuje bym zblizyla sie do niego choc o krok. Przestrzen miedzy nami jest tak potworna ze czasem czuje lodowaty powiew...dwoch odrebnych swiatow...galaktyk ktore nas dziela. Jestesmy jak ogien i woda. Jak lawa i lod... I wiem ze bedzie do mnie wracal...choc niewiem dokad odchodzi. Kiedy wypuszczam go ze swych ramion czuje sie jak zona marynarza...niewiem czy jeszcze go kiedys zobacze.
Tak...
Zdecydowanie zbyt duzo czasu poswiecam na relacje miedzyludzkie. Jednak nie potrafie zyc bez ludzi wokol siebie. I ciagle wierze... |