02:14 / 23.06.2002 link komentarz (3) | Niestety Samonaprawienie wieży okazało się chwilowym kaprysem. Miłym, choć krótkotrwałym, zaskoczeniem. Zastanawiam się, czy oddawanie do serwisu ma jakiś sens. Godzina spędzona na próbach jej uruchomienia to niezły trening cierpliwości i wytrzymałości na frustrację. Jej niepodatność na wszelaką perswazję, groźby i rękoczyny jest zadziwiająca... Po szczęśliwym uruchomieniu, wyszedłem na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza i poczułem się jakbym wszedł do ogrodu Eris... Huk fajerwerków gdzieś z centrum miasta, wyjący alarm w domu na sąsiedniej ulicy, wściekłe ujadanie psów, odgłos trzepanego dywanu, wrzaski i śpiewy dzieciaków świętujących rozpoczęcie wakacji na okolicznych łąkach, niosący się przez osiedle koncert muzyki klasycznej (flet?,0), pędzący ulicą motor, wyjący radiowóz... Całości dopełnił puszczony przeze mnie kawałek „Toxicity”... Nad tą wieczorną orgią hałasu płynął powolutku i bezgłośnie bliski pełni Księżyc.
|