01:53 / 01.07.2002 link komentarz (2) | Nie wiem, czy dziś odejdę od komputera. Jest tyle rzeczy, o których chciałbym napisać. Ciągle nowe myśli rodzą się z poprzednich. Mój umysł jest mocno niespokojny. To chyba efekt wczorajszego i dzisiejszego wyalienowania. Prawie przeoczyłem finał mundialu. Nie śledziłem rozgrywek, jak to miałem w zwyczaju. Zwycięstwo Brazylii przyjąłem z zadowoleniem, choć nie zaliczam się do wielkich zwolenników tej reprezentacji. Gra Niemców podobała mi się i w sumie szkoda, że nie strzelili honorowego gola. Ekspertem od piłki nożnej nie jestem, więc nie ma sensu się nad tym rozpisywać. Wystarczy, że ponad wszelki umiar i dobry smak rozgadali się „eksperci” w studiu tvp1...
... właśnie usłyszałem, jak jakiś bliżej mi nieznany hip-hopowiec rymuje: „[...] seks to dla nas religia [...]” ... coś w tym jest ...
W księdze gości jednej z „mrocznych” stron sieci (http://republika.pl/khain,0) znalazłem świeże reakcje po zwycięstwie Brazylijczyków. Intrygujący fakt: kibicowali Niemcom ze względów rasistowskich. To już nawet nie żałosne. Niedawno Vincent na swoim nlogu pisał o tolerancji dla nietolerancji. U mnie nie ma miejsca dla tolerancji dla fanatyzmu, rasizmu i zapewne paru innych „izmów” kretynizmów. Tolerancja dla takich zjawisk to jak wieszanie sobie sznura na gałęzi. Można być sobie tolerancyjnym aż do bólu – co z tego, skoro i tak znajdą się przepełnieni nienawiścią dekle – nienawiścią do koloru skóry, płci, religii, ideologii, etc.
Vincent wyłączając komentarze na swoim nlogu, ustawił się na pozycji znającego „jedyną słuszną prawdę”. Tłumaczy, to chęcią uniknięcia chamskich wpisów i zbliżenia nloga do prawdziwego, papierowego pamiętnika. Iluzja. Odnoszę wrażenie, że po wieloletnich sieciowych dyskusjach, przyszedł wreszcie czas na zbudowanie lub wyrażenie swojego ostatecznego poglądu na świat. Rozumiem to. Dyskusja w pewnym momencie traci sens. Ciągłe powracanie do tych samych wątków, argumentów, zarzutów nie tylko razi jałowością – cofa w rozwoju. Ze względu jednak na mój dzisiejszy nastrój odniosę się do jeszcze jednego wpisu, traktującego o grafomanii. Nie będzie chyba zbytnią megalomanią, gdy uznam, że ten wpis powstał jako swoisty komentarz do mojego wpisu sprzed tygodnia, a raczej do mojego podsumowania komentarzy jego i S. A może będzie? Nieistotne.
Przepis na grafomanię jest w miarę prawidłowy. Małe wydarzenie opisane z patosem i egzaltacją. Abstrahując od dość komicznego wniosku końcowego, chcę powiedzieć, że nie każdy „grafomański” tekst jest taki w swej istocie – z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wydarzenie dla osoby piszącej może być niezwykle istotne. Oceniać – rzec ludzka, rzecz łatwa. Dla czytającego wydarzenie może nie mieć znaczenia – problem w tym, że czytający jest tu równie nieistotny, co mucha siedząca na moim monitorze. Splaszzz – i po musze... Tekst aspirujący do miana „tekstu literackiego” to zupełnie inna bajka. Tu ocena adekwatności użycia słów jest w pełni uzasadniona. W ocenie zwykłego, przeciętnego webloga – raczej nieprzydatna. Czytelnik jest w gruncie rzeczy muchą. Po drugie, tekst o charakterze grafomańskim może być taki z założenia, co niejako wyklucza, neutralizuje tenże grafomański charakter. Cel napisania kilku egzaltowanych zdań może być różny. Będzie raczej introwertyczny niż ekstrawertyczny, dlatego czytelnik może mieć problem z jego odnalezieniem. Weryfikatorem „grafomaństwa” są inne teksty autorstwa tegoż człowieka. Myślę, że trochę skomplikowałem prosty przepis Vincenta. Zazwyczaj lubię proste rozwiązania, nie staram się komplikować spraw banalnych. Jednak zbytni redukcjonizm spłaszcza obraz rzeczywistości.
Kończę na dziś. Reszta myśli będzie musiała poczekać na bardziej odpowiedni czas. Ten wpis ma charakter techniczny. Dlatego pozwoliłem sobie komentarze. Nlog działa i to jest najważniejsze. Przerzuciłem już wpisy z o2. Jutro jeszcze dodam tam rzeczywiste daty, żeby zachować ciągłość. Dodam również komentarze, które się tam pojawiły. Poza pierwszym – przepadł wraz z modyfikacją tematu... Zdarza się.
|