maelen // odwiedzony 57823 razy // [nlog/last day/by/zbirkos] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (143 sztuk)
15:27 / 30.08.2002
link
komentarz (2)
DLUGIE, NUDNE, O MOIM ZYCIU Z MAMA.


Prawde mowiac nie wiem co tak naprawde przeszkadza mojej mamie. Czasem mysle, ze to ja jestem jej najwieksza bolaczka.
Od wielu juz lat usiluje mi narzucic sposob zycia inny niz prowadze. Moze nawet nie tyle sposob zycia ile tok myslenia. Nie zawsze jej odmawialam. W koncu jest moja matka i wychodzilam z zalozenia ze chce dla mnie jak najlepiej, jednak po pewnym czasie jej dobre rady sprawialy mi wiecej bolu niz radosci. Od dziecka na miejscu pierwszym byl moj starszy brat. W czasach kiedy wszystko bylo na kartki i ze slodyczy dostepne byly tylko wyroby czekoladopodobne i tak musialam oddawac swoja dzialke bratu, bo "on sie rozwijal".
W towarzystwie moja kochana mamusia lubila robic ze mnie przyglupa, opowiadajac o "moich" pomyslach przygarniecia stada zwierzat. Opowiadala to w taki sposob ze wszyscy jej wspolczuli ze ma uposledzone dziecko. Nie mowie ze nie kocham zwierzakow. Wrecz przeciwnie.Kiedys chcialam nawet konia trzymac w szopie na ogrodku. :,0),0),0) Dziecieca marzenia...Moje zawsze byly wysmiewane. Mialam bujna wyobraznie i lubilam marzyc. Kiedy opowiadalam mojej mamie o swoich marzeniach, slyszalam tekst w stylu: "glupia jestes, zajmij sie nauka a nie glupotami, bierz przyklad z brata"...ehhhh.
Co do ludzi z ktorymi sie zadawalam. Zawsze bylo cos nie tak. Kolegowalam sie z Danka, mowila:" Dlaczego nie kolegujesz sie z Sabina?" po czym nastepowal monolog w ktorym zostawaly wymienione wszystkie domniemane wady Danki i nieprawdopodobne zalety Sabiny. Zaczelam czesciej spotykac sie z Sabina, natychmiast slyszalam: "dlaczego nie kolegujesz sie z Kasia?" i historia sie powtarzala. Tak naprawde moja mama ocenia ludzi po tym co uslyszy od innych i "na oko". Jesli ktos sie jej nie podoba z wygladu, automatycznie odpada.
Moje milosci tez byly surowo oceniane i krytykowane. Ciagle podwazala moj wybor, krytykowala gust. Czasem chcialam opowiedziec jej o tym ze ktos mnie zranil, albo ze jestem szczesliwa, jednak kiedy podejmowalam takie proby slowa mojej matki potrafily doprowadzic mnie do stanu w ktorym czulam ze jestem nic niewartym smieciem, ktory jest powaznie uposledzony i nie nadajacy sie do zycia. Ze jestem plytka i bez wartosci bo mysle o takich rzeczach jak milosc, chlopcy, zabawa. Bedac w szostej klasie jeszcze pytalam: "mamo, moge pojsc do sasiadki(kolezanki,0), moge pojsc na zabawe szkolna, moge pojsc na zbiorke" ale znalam odpowiedz zawsze brzmiala "nie". Kieszonkowego nie mialam nigdy, wszystkie rzeczy jak dlugo sie dalo nosilam po starszym bracie, to tez wygladalam jak chlopak. Do dzis trudno mi ubrac spodniczke i czesto musze poszukac w sobie kobiecych zachowan.
Kiedy skonczylam szkole podstawowa wybralam sie do technikum. To byl wspanialy rok i zarazem bardzo tragiczny...ale nie bede o tym mowic. W efekcie tego roku poznalam czym naprawde jest rodzina. Moja rodzina byli zupelnie obcy ludzie. Okazali mi tyle serca ze do konca zycia sie nie odwdziecze. Wtedy postanowilam ze nikt mnie juz nie zrani. Nauke w technikum przerwalam po roku i za "wstawiennictwem" mojej mamy rozpoczelam nauke w szkole o najgorszej reputacji w miescie.
Za to ze zapisala mnie do tej szkoly bede jej dozgonnie wdzieczna. To najlepsze co moglo mi sie przytrafic. Nie spodziewala sie chyba tego ze zarowno uczniowie tej szkoly jak i nauczyciele osadza mnie inaczej niz ona. Tam poznalam moja najlepsza przyjaciolke. Dopiero od srodka zobaczylam ze Ci ludzie na ktorych opinia spoleczna wieszala psy za przynaleznosc do subkultur, za "ograniczenie" umyslowe sa tak naprawde w eiekszosci naprawde wspanialymi, wrazliwymi i inteligentnymi osobami. Tam i ja nauczylam sie tolerancji i otwartosci. To byly wspaniale trzy lata. Ale moja mama juz nie wiedziala o mnie nic. Juz nie opowiadalam jej nic o swoich uczuciach. Znajomych przedstawialam tylko kiedy to bylo konieczne.
Ciagle jeszcze wysylala mnie na letnie kolonie z zakladu pracy ojca. Mialam zatem 18 lat kiedy po raz ostatni pojechalam na takowe wakacje. Pozniej juz nie zapisywali, pewnie gdyby nie bylo gornej granicy wiekowej nawet teraz by mnie wysylala na kolonie.
Na tych wakacjach poznalam pewnego Slawka. Czlowiek wychowany zupelnie inaczej niz ja, w innym srodowisku, uczacy sie w renomowanym warszawskim liceum, fantastyczny rozmowca...Pisalam z nim dlugasne listy. Ktoregos razu odwiedzil mnie w moim strasznym domu. Zauwazyl jak bylam spieta. Balam sie ze moja kochana mama bedzie mnie przy nim krytykowac i ze on przestanie mnie akceptowac. Bo w koncu "kto zna czlowieka lepiej niz jego matka?". Slawek zrobil na mamie piorunujace wrazenie. Kiedy przyjechal wysoki, przystojny brunet i wreczyl jej wino i kwiaty zaniemowila. Przez dwa nastepne tygodnie nie mogla wyjsc z podziwu. Potem znow slyszalam ze "pewnie sie na mnie poznal i juz ma mnie dosyc". ...
No ale moze nie bede opisywac wszystkich kolejnych zwiazkow. Bo to wygladalo dokladnie tak samo jesli chodzi o moja mame. Ciagle slyszalam ze mam sie wstydzic, ze jestem glupia, wariatka, i do niczego sie nie nadaje. Chyba w to uwierzylam.
To w koncu moja mama. Czesto czuje sie rozdarta wewnetrznie bo kocham ja i nienawidze. I nie umiem tego pogodzic bo tego pogodzic sie nie da.
Kiedy poznalam Oskara, uslyszalam ze to wstyd tak sie spotykac. Mialam 21 lat, Oskar czasem zostawal na noc. Slyszalam o wstydzie i o tym co sasiedzi pomysla... Mialam dosyc. I tak nie wierzylam juz ze spotkam kogos "wlasciwego". Porozmawialismy z Oskarem na osobnosci i doszlismy do wniosku ze wezmiemy slub cywilny. On powiedzial ze mnie nie kocha, ja nie kochalam jego i tez mu o tym powiedzialam. Bylismy przerazliwie samotni. Sadzilismy ze jakos sie ulozy, w koncu rozmawialismi i bylo nam razem dobrze. Wzielismy cywilny. Nie musielismy miec dziecka, ale pomyslalam ze skoro stawiamy sprawe na tyle jasno to jest to dobry moment by miec dziecko wlasnie teraz. (kiedy pomysle o tym jakie wartosci i swiatopoglad wpoila mi rodzina, teraz krew mnie zalewa,0) Zatem majac dwadziescia dwa lata urodzilam zdrowego syna. Wydawalo sie ze wszystko sie uklada. Matka przestala sie wtracac, kiedy bylam w ciazy przychodzila i pomagala mi. W koncu mieszkamy w tym samym domu. Jednak pozniej zaczela przesadzac. Gotowala zieciowi objadki, sprzatala nam w kazdym kacie, wszystko co ja zrobilam bylo krytykowane. Ona poprawiala. Oskar sie wqrzal bo czul sie tak jakby zyl z tesciowa. Ja sie wqrzalam bo nie mialam mozliwosci niczego sie nauczyc. No i posypalo sie. najpierw mowilam Oskarowi zeby znalazl mieszkanie albo zapisal sie na zakladowe, ale nie chcial. Tez mial "dobrych" doradcow, ktorzy mu wmawiali ze "przyzenil sie na dom".
Potem jednak wrocil do kolegow, znow zaczal pic na umor, nie wracal na noc, wyzywal mnie od kurew, wyrzucal ze wyszlam za niego bo nikt mnie nie chcial, az kiedys udezyl. Wtedy juz nawet perswazja mojej upierdliwej mamuski nie pomogla. Juz nie pozwolilam na wiecej. Rozstalismy sie.
Smiac mi sie chcialo kiedy powolywal sie na przysiege malzenska " Swiadom, praw i obowiazkow..." Bo to ja mialam obowiazki a on prawa. :,0),0),0) Dlugo mialam alergie na mezczyzn. bastek swoje pierwsze urodziny swietowal z dziadkami i ze mna. Moja tesciowa tez zaczela dolewac oliwy do ognia ale to osobna historia.
Nie odwiedzala wnuka przez osiem lat. Zjawila sie dopiero w tym roku, bo moje winy zostaly przysloniete innym rodzinnym skandalem. Tak ze na komunie mojego dziecka pojawily sie obydwie babcie.

Pewnie zrobilam wiele bledow, aniolem tez nie jestem i czesto kiedy bylam atakowana "gryzlam" i "kopalam" w samoobronie. Tez bylam nie mila, tez nie przebieralam w slowach kiedy bylam obrzucana blotem. Zaluje tego, bo znizylam sie do poziomu moich przeciwnikow. Staram sie unikac konfrontacji i zbednych dialogow. Ale potrzebuje troche prywatnosci, bo zyje zgodnie z wlasnym sumieniem i nie zycze sobie oceny swoich poczynan. Nie kradne, nie zabijam, nie puszczam sie.
Ale nie pozwole by moje dziecko sluchalo obelg na moj temat. On ma kochac i babcie i dziadka i tate i mnie. On ma kochac nie oceniac, nie zastanawiac sie czy mama jest dziwka i co to znaczy. Mysle, ze jedynym wyjsciem jest zmiana mieszkania. Boje sie ze moj syn juz zbyt wiele doswiadczyl.

Moze to ja jestem zla i nie umiem sie nagiac. Ale jak mam zyc wbrew wlasnym zasadom? Jak mam zyc kiedy nie bede mogla spojrzec w lustro?
Nie wiem co robic, moze nie potrafie tak naprawde zyc i nie nadaje sie do zycia w spoleczenstwie. Nie wiem.