Zobacz: wszystkie | z ostatniego miesiąca | ostatnie 20 | nlog.org



2008.02.15 13:26:14 link


z miłości do brokułów

moje życie kulinarne podzielone jest na fazy.
w liceum szalałam z plackami i naleśnikami
potem, pod sam koniec liceum, dopadła mnie miłość do pizzy
potem były wszelkie wariacje na temat makaronów
potem była fasolka po betońsku - oj tak, jej długo byłam wierna, moja dwuletnia kulinarna jazda:) masakra dla łołądka;)
jednocześnie z fasolką pojawiły się eksperymenty z ciastem francuskim
potem zginął Seba i w zasadzie przestałam gotować, a jak już zaczynałam, to i tak nic mi nie wychodziło, więc sobie odpuściłam na 1,5 roku
teraz weszłam w fazę brokuł i kurczaka

wczorajsza, walentynkowa wariacja na temat kurczaka i brokuł, czyli romantyczna kolacja dla 2 pracoholików:

> dwa grube filety z kurcząt
> pieczarki, na oko, zielonego pojęcia nie mam ile ich tam było, z dziesięć może
> cebulka (jedna)
> dwa ząbki czosnku
> jeden brokuł (tylko nie mrożony)
> słodka śmietanka 18%, ale w kartoniku, a nie kwaśna z kubeczka
> jajko i bułka tarta do panierki
> dwie wykałaczki, na wszelki wypadek

filety z kurczaka trzeba naciąć w środku wzdłuż całości, wchodząc nie za długim nożem od najgrubszej części, ale idąc nim płasko, żeby nie naruszyć ścianek, ma się zrobić w środku kieszonka na całej powierzchni filetu, do niej zapakuje się pieczarki:)
drobno kroimy cebulkę, siekamy czosnek (jak ktoś ma zgniataczkę do czosnku, to ma szczęście, bo ja nie mam), smażymy na bardzo małym ogniu, ma być jeszcze lekko chrupiące, ale najpierw cebulkę, a dopiero potem dorzucamy czosnek, bo jak spalimy czosnek to trzeba jechać od początku, bo będzie gorzki i wszystko popsuje. jak już usmażymy to zrzucamy na jakiś talerzyk, nie myjemy patelni.
pieczarki trzeba pokroić grubo, minimum to trzymilimetrowe plastry, ma być czuć te pieczarki a nie jakąś papkę. najlepiej żeby pieczarki były nieduże, kroimy je wtedy na pół i te połówki na plastry, łatwiej się tym potem nadziewa. smażymy na patelni po cebulce, a kiedy już pięknie się nam podsmażą - dodajemy cebulkę z czosnkiem, leciutko razem podsmażamy i zdejmujemy z ognia.
jak przestygnie - wpychamy to delikatnie w kurczaka, ręcznie, bo filety mają tak nieregularny kształt, że jak będziemy próbować łyżeczką, to nic z tego nie wyjdzie, i tak trzeba będzie wsadzić tam palec i wyrównać.
wypchanego fileta zabezpieczamy wykałaczką (poziomo, przy wejściu nacięcia), przyprawiamy naszymi ulubionymi przyprawami (pieprz, ostra papryka, trochę soli, co kto lubi, rozmaryn nieźle się komponuje, majeranek też, ale uwaga na bazylię, bo nadaje kwaśnego smaku, a nie o to chodzi). jajko rozbełtujemy widelcem ze śmietanką, śmietanki też na oko, sądzę że ze cztery łyżki stołowe, maczamy w tym kurczaka i panierujemy bułką tartą, powtarzamy raz, żeby było czuć panierkę, bo dobrze zrobiona wychodzi cudownie chrupiąca:) jajka ze śmietanką powinno trochę zostać, będzie potrzebne do sosu, więc nie wylewamy, za to dolewamy tam jeszcze z 4 łyżki śmietanki i bełtamy znów, tym razem dokładnie, na gładko.
smażąc pamiętajmy o tym, żeby tłuszcz był bardzo gorący i że filety zrobią się bardzo grube, więc trzeba będzie zadbać o usmażenie brzegów. moje smażyły się jakieś 8 minut.
potem gotujemy na półtwardo (max. 4 minuty!) brokuły podzielone na różyczki, na jeden talerz bierzemy ze trzy różyczki do ozdobienia/zjedzenia w ramach sałatki, a resztę dzielimy na mniejsze kawałki i wrzucamy na małą patelnię albo rondelek, zalewamy tym co zostało z jajka ze śmietanką, lekko, delikatnie i uważnie podgrzewamy caly czas mieszając, nie wolno tego zagotować, bo zrobi się jajecznica ze śmietaną! pamiętamy o posoleniu i popieprzeniu sosu, będzie bardzo delikatny, ale musi mieć jakiś smak, dla odważnych proponuję dodanie odrobiny kurkumy - fajny efekt:) no ale to dla odważnych... w każdym razie - jak zacznie gęstnieć to zdejmujemy z ognia, przelewamy do małej miseczki i zaopatrzamy w łyżkę do polewania sosem.

ze wszystkim trzeba się wyrobić w jednym czasie, ale da radę, skoro ja dałam radę to każdy da:)

tak się straszliwie ucieszyłam z tego, że takie dobre mi wyszły, że się musiałam podzielić, bo zamysł przepisu przyszedł do mnie w trakcie sprzątania pokoju, a reszta szła na żywo już w trakcie gotowania.
w sumie czas przygotowania to ok. godziny, ale tylko dlatego, że zrobienie samych filetów jest nieco czasochłonne. za to efekt... MMM!


komentarz (0)