asiaikasia // odwiedzony 9318 razy // [mindbitter.mumik nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (20 sztuk)
16:19 / 19.06.2008
link
komentarz (1)
Wracając wczoraj do domu zauważyłam korespondencję w skrzynce na listy. Nie były to jednak żadne ulotki reklamowe, jak to się zazwyczaj zdarzało, ale dwa awiza - jedno dla mnie, a drugie dla mej lubej. Wynikało z nich, że doręczyciel nikogo nie zastał w domu, a miał listy polecone. Jako, że poczta była jeszcze otwarta, to od razu poszłyśmy po odbiór.
Owe listy były z urzędu miasta, który to zawiadamiał nas, że mamy pilnie stawić się w wydziale do spraw obsługi mieszkańców, gdyż wymagany termin upłynął niemal tydzień temu. Spojrzałam na datę nadania - 29 maja, czyli prawie trzy tygodnie temu! To wszystko przez ten cały zakichany strajk poczty.

Postanowiłyśmy nie zwlekać, tylko załatwić to jutro. Tak więc obie zadzwoniłyśmy do działu kadr marketu i poprosiłyśmy o dzień urlopu. Kierowniczka trochę się namyślała, ale w końcu się zgodziła.

Po śniadanku wsiadłyśmy w autobus i pojechałyśmy do urzędu. Zastałyśmy jeszcze drzwi zamknięte, gdyż interesantów przyjmuje się od ósmej, a do owej godziny brakowało jeszcze kilku minut. Przynajmniej byłyśmy pierwsze w kolejce.
Kiedy wreszcie urzędniczka się zjawiła i otworzyła podwoje, najpierw weszłam ja. Wyglądającej na sympatyczną kobiecie w średnim wieku okazałam pismo ona rzuciła tylko okiem i zawyrokowała: "Termin opłaty za remont balkonu upłynął 10 czerwca. Wczoraj nasz księgowy wysłał do pani monit karny." Zamurowało mnie. Próbowałam wytłumaczyć, że to wina strajkującej poczty, ale urzędniczka pozostała nieugięta. Wyszłam z pokoju bez słowa.
Na korytarzu szybko streściłam Kasi, o co chodzi. Kiedy weszła do pokoju, ja siedziałam i biłam się z myślami. Po kilku minutach wyszła moja luba wraz z urzędniczką, która się chyba ulitowała nad dwiema nieszczęsnymi dziewczynami i poradziła nam, żebyśmy poszły do działu księgowości, gdzie otrzymamy nowe faktury i nowy termin zapłaty. Kamień z serca nam spadł - jednak urzędniczki nie są tak bezduszne, jak to się wszystkim wydaje.
W dziale księgowym ruch jak w mrowisku. Oprócz nas jeszcze szereg osób w tym samym celu. Stanęłyśmy w kolejce. Kiedy przyszła nasza kolej, urzędnik wklepał nasze dane do komputera i po chwili drukarka wypluła druki do opłaty. Podziękowałyśmy i poszłyśmy od razu do kasy. Tam również dość długa kolejka, ale nas interesowało jedynie to, by opłacić i mieć to z głowy. Cóż, ponad dwie setki poszły. Nic, tylko człowiek za kieszeń musi się trzymać.

Dobiegało południe, gdy opuściłyśmy biurokratyczne miejsce i odetchnęłyśmy świeżym (?) powietrzem. Przespacerowałyśmy się do pobliskiego parku i odpoczęłyśmy na ławeczce wśród świergotu ptaków i zapachu zieleni. Miałyśmy sporo wolnego czasu, gdyż bibliotekę otwierają o drugiej.

Jednak jeszcze wpadłyśmy do domku na obiadek i dopiero teraz jesteśmy w bibliotece.