balsam // odwiedzony 167871 razy // [p_s_d szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4294967295 sztuk)
03:13 / 16.09.2009
link
komentarz (3)
na betonowych schodach słychać stukot szpilek. pod drzwiami jest cicho i spokojnie,dopiero półpiętro zdradza,że jesteś blisko miejsca,które nigdy nie śpi. to takie miejsce,do którego sprawy,o których nie mówię,nie mają wstępu. wszystko,co niepowiedziane i nieudokumentowane zawisło na wieszaku w szatni na dole razem z płaszczem. w weekendy nie wejdziesz tu większą grupą,bo nie ma miejsca. no,chyba że masz kartę klubową,która jest raczej jakąś miejską legendą,bo nikt nigdy jej nie widział. to jedno z tych miejsc,do których można uciec przed tym,co najchętniej schowałoby się pod podłogą albo zakopało pod drzewem w parku i zapomniało,które to drzewo,chociaż tak naprawdę każdy ucieka z innego powodu.
przy długim barze na awangardowych stołkach pod awangardowymi żyrandolami siedzą te same co zawsze awangardowe ćmy jak plastikowe manekiny. mógłbyś to nazwać największym stężeniem ciem barowych na metr kwadratowy w mieście. ten sam smutny facet,z którym rozmawiałam o niczym pierdyliard razy,popija tę samą whisky,krzywiąc się po każdym łyku. jeśli miałby być szczery,to nawet nie lubi whisky. nie pamiętam,jak ma na imię. na kanapie siedzi Cukiereczek i jego teatralna banda. w dzień są wystrzyżonymi kibolami,nocą znów przemiłymi,kulturalnymi i eleganckimi panami w eleganckich koszulach i eleganckich butach. jest tu też Barbara i jej mocno podstarzały mąż nazywany Zbawicielem. dwie godziny i cztery drinki później Barbara będzie tańczyć na stole rzucając w ludzi plecionymi platformami. póki co Barbara wita się serdecznie,choć język mocno już jej się plącze i zaprasza na małe party,które wraz ze Zbawicielem mają w planach,kiedy tu zacznie się stypa. takie dla przyjaciół. przyjaciółmi na pewno nie jesteśmy. poeci,pisarze,niespełnieni muzycy bez perspektyw,malarze i studenci z wymiany. pierdolona bohema. zawsze ci sami - zupełnie,jakby tu spali,zupełnie jak witryna w sklepie. Bezrobotny Fotograf walący koks w kiblu zaprasza do swojego studia na Kozach. na co dzień obsługuje w nim śluby,komunie i zdjęcia paszportowe,ale zrobi ci taką sesję,że mucha nie siada.
kiedy tak słucham o pracowni w kawalarce w bloku popijając wodę z wielkiej szklanki przez wielką słomkę,ktoś kładzie mi na oczach ciepłą dłoń,a drugą ręką obejmuje w pasie. ładna ręka w podwiniętym rękawie białej koszuli,na niej zegarek na szerokim skórzanym pasku. pewien Znany Reporter pewnej Znanej Stacji Informacyjnej. Całuje na powitanie. dwa razy,w oba policzki. 'och,jak dawno się nie widzieliśmy',mówi wciąż mocno obejmując w pasie,jakby chciał mieć pewność,że za chwilę nie ucieknę. idealnie biała koszula doskonale pasuje do miodowej opalenizny,do idealnie białych zębów,do jasnych oczu i precyzyjnie przyciętych i ułożonych włosów. to jeden z tych facetów,których moja mama nazywa miłymi chłopcami. rozluźnia uścisk i przesuwa dłonią gdzieś pomiędzy moją talią i tyłkiem. 'to mój przyjaciel,poznajcie się' i puszczając mi oko kładzie wolną rękę na tyłku przyjaciela - tym samym,w który będzie go dzisiaj pchać póki jelita nie cofną mu się do żołądka. mili chłopcy. przyjaciel chwyta mnie za dłoń i całuje. jest nam,rzecz jasna,niezwykle miło się poznać. 'kilku znajomych organizuje przyjęcie dla ludzi z branży,może wybierzesz się z nami? nie? szkoda',mówi Znany Reporter i sięga do idealnie białej kieszeni idealnie białej koszuli,żeby wyciągnąć z niej idealnie białą wizytówkę,na oko gramatura 90,z logo pewnej Znanej Stacji Informacyjnej. 'zadzwoń,umówimy się na kolację' i dodaje z tym swoim szatańskim uśmiechem 'ze śniadaniem' kolejny raz puszczając mi oko. podobno powinnam zadzwonić,bo robi najlepsze śniadania. nawet po świeże bułeczki skoczy do sklepu,specjalnie dla mnie. chowam białą wizytówkę do kieszeni i po chwili zostaje tu po mnie tylko stukot szpilek na betonowych schodach i pusta szklanka na barze. awangardowy szatniarz w awangardowym klubie podaje mi płaszcz,biała wizytówka ląduje w awangardowym koszu awangardowego klubu - moje śniadania są i tak lepsze. to nie jest dobre miejsce,żeby uciec.
zmarzłam. nocny jak zwykle się spóźnił.

Deloach - Glass Celling.