balsam // odwiedzony 167691 razy // [p_s_d szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4294967295 sztuk)
19:29 / 18.09.2009
link
komentarz (11)
łapię się na tym,że drażni mnie,gdy ludzie mówią 'wogle' zamiast 'w ogóle'. wogle to to,wogle tamto. jakby to była nazwa nowej gry planszowej. albo owoce morza. co to wogle ma być?
łapię się na tym,że nie wiem,jaki jest dzień tygodnia. wczorajsze korki wskazywały na piątek albo poniedziałek. odsłuchując wiadomość na poczcie głosowej od Króla Niefartu,byłam w stanie uwierzyć,że jest wtorek,16 września. przypomniało mi się jednak,że 16 już był i że chyba coś się nie zgadza. 'te same dni,te same sny',heh.
kiedy Król Niefartu opowiada o neurolingwistycznym programowaniu,o wychodzeniu z siebie i obserwacji z perspektywy osoby trzeciej,przewidywaniu konsekwencji swoich działań i analizie kroków,które trzeba wykonać do realizacji celu,łapię się na tym,że zatrzymuję się zawsze w połowie pierwszego albo zaraz po nim i dzięki temu spokojnie i systematycznie osiadam dupą na mieliźnie. rodzisz się,dorastasz i uczysz się,żeby być pożyteczną jednostką. zakładasz podstawową komórkę społeczną,przekazujesz materiał genetyczny,a w konsekwencji rozmnażasz się,wychowujesz i zapewniasz edukację kolejnym pożytecznym jednostkom. gdyby nagle cię zabrakło,gdybyś zniknął,może znalazłoby się kilku,którzy nawet uroniliby nad tobą łzę,owszem. 'taka pożyteczna jednostka z niego była',pomyśleliby,a potem umyliby zęby,umyli się pod pachami i między nogami i wyruszyli do swoich pożytecznych czynności na rzecz szeroko pojętego pożytku społecznego. nadal piekliby chleb,nadal ścieliliby białe obrusy w kawiarniach,rozliczali kasy fiskalne,prowadzili dokumentacje,archiwizowali,fakturowali i księgowali,budowali domy i jeździli na wakacje do Tunezji - wszystko dla dobra ludzkości. tak naprawdę nie zmieniłoby się nic,w końcu nie ma ludzi niezastąpionych,jak to mówią. podstawą szczęścia jest przecież przeciętność,miła i nijaka twarz i odpowiednie wzorce. możesz mieć poglądy,byle były one zgodne. możesz mieć opinie,byle niezbyt kontrowersyjne. możesz mieć własne zdanie,byle było ono pojedyncze i niech cię ręka boska broni przed złożonym. możesz mieć ideały,byle miały sylwetkę rodzinnego mini vana. możesz mieć marzenia,byle ich szczytem było last minute w Turcji. w wersji all-inclusive,rzecz jasna,bo trzeba być ambitnym. 'myślałem,że twoje studia to twoja wielka pasja',mówi Król Niefartu. po pięciu latach okazało się,że jednak nie,a to już najwyższa pora posadzić dupę w garsonce w biurowym fotelu i stać się pożyteczną jednostką. bo w końcu nie odgryza się ręki,którą można się podeprzeć,żeby - upadając - nie rozwalić sobie gęby o chodnik. a ja mam ochotę ją odgryźć i nie mam ochoty jechać na wakacje do Turcji,a to dopiero niefart.
łapię się na tym,że daję sobie wcisnąć kolejną śliczną wizytówkę od smutnego pana w eleganckiej marynarce,koszuli albo z elegancką teczką,który przez 30 minut wierzy,że chociaż nie znamy się wcale,między nami wisi jakieś hokus-pokus porozumienie,jakbyśmy znali się pół życia,a nie pół godziny. mini arcydzieła poligrafii w odcieniach od bieli tytanowej,przez ołowianą i cynkową,przez biel śmietankową i kość słoniową,aż po odcienie szarości. masterpieces,z których chwilę później zostają już tylko pieces. i tak nie zadzwonię,w naturze mam skazywanie na porażkę.
kiedy Bartek spytał,jaka jest pogoda,złapałam się na tym,że zamiast wyjść na balkon,odpalam google. wilgotność 33%,wiatr 14 km/h z północnego-wschodu,ciśnienie 1020 hPa,temperatura 20 stopni. chyba jest ładny dzień,tak twierdzi google.
budząc się rano,łapię się na tym,że co noc sypiam na gołych deskach. 4,4 metra kwadratowego miękkich materaców,a ja sypiam w przerwie między nimi. to trochę tak,jak mieć do dyspozycji całą bezludną wyspę tylko dla siebie,a spać od pasa w dół w wodzie.
łapię się na tym,że jestem podejrzanie spokojna. mimo 32 telefonów w ciągu dnia z pytaniem,jak się czuję i czy wszystko w porządku,czy czasem się nie denerwuję i czy się nie boję,jestem spokojna,bo taki jest obowiązek wonderwoman. boję się. jak cholera się boję,ale mówię,że wszystko wporzo jak Molesta,twarda jak skała jestem,niewzruszona i uśmiechnięta. mój strach już nic nie zmieni.
i jeszcze łapię się na tym,że od wczoraj słucham w pętli tego ulubionego songa. no bo w końcu 'who am I to dare to pull the stars from your favourite sky'?