balsam // odwiedzony 167796 razy // [p_s_d szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4294967295 sztuk)
04:28 / 17.03.2010
link
komentarz (7)
puk,puk. pytasz,kto tam - nikt nie odpowiada. patrzysz w wizjer - nikogo nie ma. zwykle jest to wieczór. puk,puk. na sobie masz coś,co umownie można nazwać pidżamą,,na głowie post-prysznicowy chaos,a w domu lekki rozgardiasz. pewnie planowałeś dziś wcześnie się położyć,bo jutro masz przecież masę rzeczy do załatwienia. a może chciałeś obejrzeć film. albo napić się spokojnie wina i poczytać książkę,cokolwiek. a tu proszę - goście. w dodatku tacy,którzy nie mówią i których nie widać. puk,puk.
kiedy otwierasz,jesteś nawet trochę zaskoczony,że ktoś za nimi stoi,pomimo pukania,które przecież słyszałeś,ale do ostatniej chwili wmawiałeś sobie,że tylko ci się wydaje. nawet trochę bardziej zaskakuje cię fakt,że skądś znasz tę twarz,którą widzisz przed sobą. ten ktoś wygląda przecież prawie jak. albo bardziej jak. i nie jest to bynajmniej pewien prezenter z pewnym proszkiem do prania. jakoś tak,że wiesz,że musisz wpuścić go do środka,chociaż - na litość boską! - z tego nie może wyniknąć nic dobrego. i jesteś zdziwiony nawet najbardziej na świecie,kiedy widzisz,że ta twarz - nie dość że włazi do twojego domu z buciorami bez zaproszenia - w dodatku ciągnie za sobą walizki!
- dobry wieczór,moja godność potwór,rączki całuję - mówi twarz i uchyla kapelusza. nic nie odpowiadasz,bo co można powiedzieć w takiej sytuacji,kiedy w domu masz obcą twarz,która wygląda prawie jak i patrzy na ciebie prawie tak,jakbyście się znali całe życie. bezczelna,odwiesza do szafy swój płaszcz,buty odstawia do kąta,a z walizki wyciąga parę kapci,które wyglądają przecie prawie identycznie jak - tu niepewnie rzucasz okiem pod nogi - jak twoje własne! nic nie mówisz,bo jedyne,co można powiedzieć w tej sytuacji to '?'.
kiedy ty tak stoisz i myślisz,jak najlepiej ująć '?',potwór zdążył już powiesić swój ręcznik obok twojego i wrzucić swoją szczoteczkę do zębów do kubka razem z twoją. kiedy ty zastanawiasz się nad '?',on rozgaszcza się w twoim fotelu albo rozkłada na twojej kanapie. kiedy ty tak dumasz nad tym swoim pierdolonym '?',on ma już wszystko,co należało do ciebie. no brawo,myślicielu. i nadal masz pewność,że skądś znasz tę twarz i nie mogłeś nie wpuścić jej do środka tak samo,jak teraz nie możesz jej wygonić.
potwór mógłby być nawet mało kłopotliwym lokatorem. sypia w szafie albo pod łóżkiem. no,czasem zdarzy mu się zasnąć gdzieś pod komodą albo w bębnie od pralki. czasem śpi tak całymi dniami,czasem są to tygodnie,a czasem całe miesiące. dziwny z niego lokator,no naprawdę. w dodatku kiedy tak śpi,staje się zupełnie niewidzialny,więc w sumie można by się do niego przyzwyczaić bez zadawania pytań. bo komu przeszkadza niewidzialny potwór z szafy,który nawet nie chrapie? potwór nie wymaga pielęgnacji ani wyprowadzania na spacer,a tlenu ci przecież nie zużyje - myślisz. gdyby się tak nad tym zastanowić,można potraktować go jak zwierzątko domowe,chociaż bliżej mu do złotej rybki niż do psa na przykład. choć potwór to raczej mocno osobliwy pupil.
z czasem myślisz,że mógłbyś nawet go polubić za to niebycie. mógłbyś przyjąć sam fakt jego wprowadzenia się pod twój dach jak chwilową niepoczytalność albo halucynacje po przedawkowaniu kawy. można by powiedzieć,że jego wcale tu nie ma,bo z całą pewnością nie można mówić,że jest. nie ma go,przepadł. można zapomnieć o tym głupim incydencie,posprzątać bałagan,który po sobie zostawił i poukładać swoją przestrzeń. w końcu tyle spraw się przez niego zawaliło.
potworność potwora z szafy wcale nie polega na tym,że potwór w owej szafie czy pod łóżkiem siedzi. potworność potwora zaczyna się w momencie,gdy potwór z szafy lub spod łóżka wypełza. okazuje się,że przez cały czas czuwał i czekał,i łypał na ciebie kątem oka,i starannie planował,kiedy z szafy wyleźć. najpierw leniwie się przeciąga,a ziewając,pokazuje garnitur zębisków. chwilę snuje się zaspany,parzy kawę,ostrzy szpony. kłapie paszczą i zamiata ogonem,i czeka,kiedy ta jego potworność będzie mogła obudzić się do końca. wydawać by się mogło,że potwór działa chaotycznie i na oślep wymierza ciosy swoimi długimi szponami,i bez mapy kąsa swoimi zębiskami. przecież drapieżniki atakują swoją ofiarę w momencie,kiedy ta jest najsłabsza. żaden rozsądny lew nie rzuca się na antylopę,która jest na tyle silna,że w każdym momencie może skopać mu dupsko - tak już to matka natura urządziła. całkiem logicznie zresztą. jednak w potworze nie ma logiki,myślisz. miał w końcu niezliczone okazje,żeby cię dopaść,kiedy byłeś na samym dnie. miał okazję,kiedy byłeś rozbity na kawałeczki,kiedy byłeś całkiem sam z daleka od swojego stada,kiedy leżałeś na podłodze taki słaby i bezbronny,i roztargniony,niepoukładany,i błądzący wzrokiem po suficie. każdy rozsądny lew rzuciłby się w takim momencie na swoją antylopę,to przecież całkiem logiczne.
potworem nie rządzi logika natury,potwór zawsze musi być wyjątkowy w każdym calu. czeka cichutko na dnie szafy albo pod łóżkiem na moment,w którym będziesz na szczycie. właśnie to budzi w nim najgorsze instynkty. długo obserwował cię zazdrosnym okiem,jakby sam testował swoją cierpliwość. jakby chciał uśpić twoją czujność. przecież ze szczytu można cię zepchnąć i to dopiero zabawa. kiedy tak lecisz w dół,kiedy krzyczysz przerażony,a na koniec rozbijasz się o dno. potwór nie lubi łatwych ofiar,bo tak naprawdę największy fun sprawia mu opór atakowanego. kiedy poczuje,że będziesz się stawiał,wskakuje ci na plecy i z całych sił łapie się zębiskami twojej szyi. od tej pory jesteście nierozłączni. wisi tak na twoich ramionach i szepce do ucha swoje zaklęcia,dopóki nie złamie twojego oporu i nie zniszczy wszystkiego. chociaż nic nie waży,czujesz jego ciężar na swoich barkach. najgorsza jest wtedy konfrontacja z innymi ludźmi,bo masz wrażenie,że oni go również widzą,a nawet jeśli nie widzą,i tak patrzą na ciebie,jakbyś miał 8 nóg,chociaż w lustrze wyglądasz jak całkiem zwykły Piotr,Krzysztof,Zosia czy Marysia. wytrawny sadysta z tego potwora,można by powiedzieć. wie,że nie może zagryźć cię na śmierć,bo skończyłoby to całą zabawę,więc swoją strategię oparł na czymś innym - na wstydzie. przecież nic tak nie łamie oporu jak wstyd. a później już samo idzie i trwa,póki się mu nie znudzisz. a kiedy już się tobą pobawi,znów zasypia. na kilka dni,tygodni,miesięcy. dopóki znów nie wdrapiesz się na sam szczyt,bo przecież na tym polega cała ta zabawa.
durnota jako jednostka chorobowa nie została wciągnięta na listę WHO tylko dlatego,że występuję z nieustalonych przyczyn i czasem ustępuje w niewyjaśniony sposób. durnotę występującą okresowo nazwijmy umownie zdurnowaceniem. nie sądzisz,że twoje zdurnowacenie trwa już dostatecznie długo? któregoś dnia potwór znów wyłazi z szafy albo spod łóżka - to chyba dobry moment,żeby zacząć zadawać pytania,nie uważasz? kim ty jesteś,do kurwy nędzy,pytasz.
- nie poznajesz? - odpowiada - przyjrzyj się uważnie.
zdurnowacenie ma to do siebie,że ustępuje tak naprawdę w jednej sekundzie. to trochę tak,jak odrywanie plastra od rany - jeżeli zrobi się to szybko i bez zbędnego zastanawiania,nawet nie poczujesz. jeżeli zdecydowanie szarpniesz zdurnowacenie,oderwie się od ciebie i zobaczysz wyraźnie,że ta twarz potwora wygląda prawie jak. no właśnie,jak twoja własna.
- jestem kompensacją twoich braków emocjonalnych - mówi potwór - jestem twoim zaburzeniem psychicznym,twoim załamaniem nerwowym,twoją nerwicą natręctw albo chorobą afektywną. jestem tylko twoją fobią,manią,twoją bezsennością albo uzależnieniem. sam sobie wybierz.
twarz potwora wygląda prawie jak twoja własna,jednak jest w niej coś,co sprawiło,że w pierwszej chwili jej nie poznałeś. w drugiej i w trzeciej zresztą też nie. potwór gapił ci się w oczy twoimi własnymi oczami,a ty go nie poznałeś,baranie jeden. może to ta jego mina cię zmyliła,zupełnie niepodobna do twojej. ten jego skrzywiony grymas,ta wściekłość w jego oczach,kiedy widział lepszego ciebie w lustrze. a może to przez wstyd nie miałeś odwagi mu się przyjrzeć. bo jak tu się nie wstydzić gorszego siebie?
w tym momencie myślisz tylko,że trzeba było udawać,że cię nie ma,kiedy słyszałeś pukanie.

właśnie tak to widzę. trudno przyznać się do bycia pojebem,uwierz.

Chromatics - Running Up That Hill.