dix // odwiedzony 33974 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (83 sztuk)
14:10 / 02.08.2002
link
komentarz (0)
Wczoraj byłem na Polach Mokotowskich i w Parku. Ogólnie było zajebiście, nie licząc tego, że A. była podrywna przez Kastora. Nie wiem czemu, ale jakoś mi to przeszkadzało... Spotkałem się też z Moniką, ale i tak tylko na krótką chwilę. Tyle, co się przywitałem i przedstawiłem Ją A., bo chciała zobaczyć jakiego pokroju ludzie jeżdżą na rekolekcje. Ale tam sobie posiedzieliśmy, pogadaliśmy z towarzyswem z Valkirii i nie tylko. I dzięki Bogu udało nam się pożyczyć namiot od Yaahoza, bo inaczej nasze ManeVry w drugim wydaniu mogłyby kiepsko wyglądać. Zwłaszcza finansowo. Tylko szkoda, że Yaahooz nie będzie jechał na ten zlot, bo będzie brakowało między innymi jego gitary... Heh... no cóż... takie życie najwyraźniej.
Później poszedłem z A. do Parku się wyszaleć. Było całkiem fajnie, tylko jestem teraz zadłużony na 14 złotych u dwóch różnych osób. I już wiem, że jak tylko zacznie się rok szkolny, zacznę dawać korepetycje, albo złapię się za jakąś robotę na pół etatu, aby w ogóle mieć jakieś pieniądze... Może wtedy nie będę musiał od nikogo niczego pożyczać i od rodziców nie będę musiał żebrać na wakacje... może...
Ale nie o tym miałem pisać... W Parku spotkaliśmy w końcu Monikę ( tą z Pól, bo miała później dojść ,0) i na przywitanie rzuciała mi tekstem miesiąca: "Myślałam, że pójdziecie sobie wcześniej". Mam tylko nadzieję, że to oznacza iż ochota na mnie Jej przeszła. Dobrze by było, bo nie chcę ranić kolejnej osoby. Objedliśmy się też kulkami ziemniaczanymi spotykając kolejną moją znajomą, tym razem ze szkoły policealnej. Fajna dziewczyna, ale fryzjerka zniszczyła Jej ostatnio włosy i wygląda dużo gorzej niż ostatnim razem jak Ją widziałem. Ale co tam... okazało się w ogóle, że była z grupką znajomych i zamierza odejść od swojego bractwa rycerskiego, bo Ją wkurzają. Ale wcale się Jej nie dziwię. już chyba lepiej jeździć samemu na turnieje jako wolny strzelec niż być tak robionym w bambuko przez własne bractwo...
Najmilej było jednak jak po raz ostatni wyszliśmy na patio. Porozmawialiśmy po raz kolejny, po czym A. odwdzięczyła mi się za całe drapanie za uchem i temu podobne. ( Tak swoją drogą, to wcześniej rano bylismy nad jeziorkiem czerniakowskim, gdzie uprawialiśmy małe zapasy o butelkę wody. Ona mnie lekko pogryzła, więc zacząłem grozić tym samym. Nie przestała, więc zacząłem gryźć po szyi. Później stwierdziła, że się Jej to nawet podobało ;,0) Leżałem tak sobie na Jej ramieniu dając się głaskać i drapać za uchem i myślałem. I już wiem czego mi najbardziej brakuje w związkach, a zwłaszcza w tej chwili. Brakuje mi po prostu odrobiny czułości. I tej, którą mogę dać, jak i tej, którą mogę otrzymać. I to chyba właśnie najbardziej poszukiwana cecha kobiety, jeżeli chodzi o mnie. Czasami po prostu tak się położyć gdzieś na jakiejś łące lub czymś podobnym, i leżeć drapiąc ukochaną osobę za uchem i gładząc jej włosy. I nie chodzi mi tutaj o robienie tego non stop, ale co jakiś czas. I na przykład nie musi to oznaczać flegmatyczności, czy czegoś podobnego u takiej osoby. Wiem już, że A. bardzo lubi coś takiego, a jest nadzwyczaj żywą osobą lubiącą między innymi wyszaleć się na różnorakich imprezach. No i do tego lubi grać w siatkę i piłkę nożną.
Myślałem też sobie jeszcze wcześniej ( bo na Polach ,0) jakby tutaj przezwyciężyć moje zrezygnowanie po rozstaniu z Tygrysiczką. ( Dygresyjnie: postanowiliśmy nie zrywać znajomośi, ale ją utrzymać, a dzisiaj sobie pobiegamy jeszcze, więc może też uda się porozmawiać na temat... ,0). Myślałem o tym, czy aby nie poderwać sobie jakiejś panienki, albo nie wykorzystać tego, że jakaś już się do mnie klei. Jednak doszedłem sam do wniosku, że ona waianty są zbyt łatwe i zbyt chamskie względem tych ewentualnych osób, mnie samego i Tygrysiczki ( ze względu na tak krótki czas od rozstania ,0). Z czego to ostatnie uświadomiła mi dopiero A. Wiem, że najpier musi mi przejść Tygrysiczka a dopiero później może nadejść ktokolwiek inny. Heh... szkoda, że tak się stało a nie inaczej... Może dzisiaj jak pobiegamy sobie trochę, to uda nam się pogadać, albo coś w tym guście. Ciekawi mnie z resztą jak sobie z tym wszystkim radzi Tygrysiczka. Wiem, że A. stara się wydobyć ze mnie uśmiech, kiedy go nie mam, ale ja po prostu nie umiem się uśmiechać, gdy jest mi źle... no cóż... może pora się tego nauczyć.