d o r o

wszystkie
ostatnie 20
ostatni miesiąc
2004.11.17 19:33:37 | link | komentarz (5)
prowadzę ostatnio bardzo uporządkowane życie. jeszcze wzbraniam się przed napisaniem, że jednostajne i monotonne, ale to prawda przecież, sama prawda.
ranek rozpoczyna się wyciem radia nastawionego na bardzo wczesną godzinę. wstaję z zamkniętymi oczami (nie wiem po co- przecież i tak jest ciemno), przyciszam je i uciekam znów pod kołdrę. po kwadransie wyje mi nad głową alarm w komórce. wtedy wiem, że koniec tego dobrego, że szybki makijaż, że wrzucić na siebie to i owo, spakować do torby przygotowane wczoraj śniadanie i wio.
najtrudniej wyjść z klatki. zetknięcie się z porannym chłodem otwiera mi oczy na dobre.
potem podróż przez most, przez mniejszy bądź większy- ale zawsze korek, a jak ląduję na tym końcu świata, to myślę, że teraz to już będzie z górki i czasem rzeczywiście jest.
dzień jak co dzień mija sobie, czasem tylko ma jakiś niespodziewany akcent popołudniowo- wieczorowy, kiedy to mozolnie przedzieram się w kierunku domu, korzystając ze środków komunikacji miejskiej.
na przykład dzisiaj. postanowiłam zahaczyć o sklep, żeby nabyć wsad do lodówki i piwo jakieś. z pełnym koszykiem stoję w kolejce do kasy, wyciągam te swoje fanty na taśmę, siegam po portfel, a tu nagle kasjerka wali do mnie jak serią z karabinu: "ale- dowodzik- poproszę, bo- nie- sprzedam- alkoholu- bez- dowodu."
"eee yyy, ale pani żartuje, prawda?"
nie. pani nie żartowała. żałuję tylko, że nie mogłam sfotografować jej miny, kiedy podetknęłam jej swój dowód tożsamości peselem pod nos. i może nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie dziadek, tak na oko siedemdziesięcioletni, który stał za mną z bliźniaczą zawartością koszyka. wyjął na taśmę wszystko i sięgnął za pazuchę, by z kamienną miną wyjąć stamtąd zieloną książeczkę, którą podsunął kasjerce wraz z browcami. uśmiechnięci pożegnaliśmy się za kasami, dziadek podryfował przed siebie, ja innym wyjściem w kierunku przeciwnym.
no i tak to.
(muszę tylko zaprogramować ciszej to radio, bo sąsiad się skarżył, że on chodzi do pracy dopiero na dziewiątą. hahaha- to jest dopiero śmieszne)
 
DESIGN:TORRES