hokus_pokus // odwiedzony 9051 razy // [pi_the_movie szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (26 sztuk)
18:28 / 30.08.2005
link
komentarz (2)
[1] praca dzieli się na czas do przerwy, półgodzinną przerwę i czas po przerwie. etap pierwszy i ostatni polegają na udawaniu, że się zapierdala, albo na faktycznym zapierdalaniu, w zależności od chęci, nastroju i ustosunkowania do świata, słowem - dnia cyklu menstruacyjnego. przerwa polega na tym, że się zjeżdża windą do supermarketu, stoi w kilometrowej kolejce po trzy pierogi, wścieka się na kasjerki i ekspedientki i robi się obużone miny, wraca się na górę, zasiada na zapleczu, wrzuca trzy pierogi do mikrofali, trzyma się je tam na tyle za długo, że po jednym kęsie pakuje się je w siatkę, którą z kolei pakuje się w śmietnik, daje się słyszalny dowód własnej frustracji, zjeżdża się windą na dół, stoi w krótszej kolejce, kupuje się suchą bułkę, idzie się na papierosa, się pali, a słońce świeci niemilosiernie i wcale nie chce się palić na pusty żołądek, ale trzeba palić, bo od tego jest poł godziny przerwy, więc się pali, rozmawia od biedy z ochroną, która wyszła przed centrum w tym samym celu, albo patrzy się z niekłamaną niechęcią na tych wszystkich buraków, którzy wchodzą do środka, do mekki konsumpcji, kupować skarpetki i gacie z metkami i pytać o kalosze, i rozpierdalać dopiero co poskładany salon, patrzy się na te pielgrzymki, całe rodziny, dzieci w wózkach, smarkaczy targanych za ręce przez ekscentryczne mamuśki targane z kolei przez potrzebę mania nowej bluzki z wyprzedaży, w ktorej bluzce będą lepsze i zrobią wrażenie na sąsiadce, i koleżankach, będą miały, kupując tę bluzkę, swoją osobistą przygodę, małe wydarzenie, święto takie, survivall w gdańskim manhattanie. więc się patrzy z niechęcią, bo w czasie przerwy wolno. za pięć minut, kiedy wróci się do sklepu z pustym żołądkiem i śmierdzącymi od fajek palcami, trzeba się będzie uśmiechać i mówić o doskonałej jakości odzieży, którą przyszło trzymać im w rękach, jakie wspaniałe połączenie kolorystyczne rozświetla ich nalane twarze z kosmosu, tych e.t. z odzysku, lumpeksowych marsjanek, które mają jedno oczko bardziej, albo drugie mniej i rozmazany makijaż. jaka tu miła obsługa. trzeba będzie pamiętać o wszystkich standardach obsługi klienta, donosić rzeczy do przymierzalni, być bardzo mlodziezowym i prezentować towar w myśl zasady 'cecha - zaleta - bonus'. i będzie się czekało na zamknięcie salonu i będzie się rozmawiało z koleżankami o życiu, miłości, przyjaźni i bzykaniu, jak przystało na rasowe sklepikary, ekspedientki z bożej łaski, o tym gdzie i kiedy oraz kto oszukuje na kasie. a kiedy wszyscy klienci już pójdą i zostaną wypełnione wszystkie karty kontroli, wyjdzie się razem przed centrum, się wyjdzie w oczekiwaniu na księcia z bajki, a książęta już tam będą, ustawieni w szeregu, z przywiędłym kwiatkiem w dłoni, bo znowu nadgodziny. i to jest moja powtarzalność i burza chronologii, klimaks dnia dzisiejszego od ponad dwóch miesięcy.
dziś jestem na nie do świata.