KolageN & Krux blog  / odwiedzony w cholerę razy /n-log home   --< < KOLAGENOWA STRONA GŁÓWNA > >--   Dodaj do ulubionych

pokaż: wszystkie wypociny | ostatnie 20 | ostatni miech |

2005.07.06 19:45:28
link
komentarz (10)

Wypad na wiochę do Kruxa się nieco przedłużył i w Krakowie (kocham to miasto) jestem dopiero dziś.

Najpierw olałem przejazd przez środek Wieliczki i po zbłądzeniu przy odjezdzie na Dobczyce jechałem przez jakieś Trąbki i nie chciało mi się kartki wyciągac czy mam do tego Gdowa dojechać czy nie...
Na szczęście opis Kruxa mówił że do Gdowa mam dojechać co mi się jakimś cudem udało (chyba nawet jechałem dobrą trasą).
Poza tym opis trasy picuś-glancuś tylko że w Gdowie należy skręcać w LEWO a nie w prawo jak mi napisałeś (dobrze że telefon zadziałał bo bym do Myślenic dojechał).
W Gdowie Cola 0,5 i jadę dalej.
Newralgiczny punkt tartak & "świerze jaja" - tabliczka wielkości małego jamnika, na szczęście tartak trochę lepiej widoczny i udało mi się skręcić.
Wyjazd pod górkę jest spoczkens w porównaniu z tym gównem pod które nie da rady wyjechać u Dejla.
W sumie od domciu na wiochę może być z 40 kilosów.

Po przyjeździe jeszcze musiałem oblecieć w dół i w górę po piwko i można było zacząć kosić trawę.
Potem tylko porąbać drzewko, piwko (wypić tudzież rąbnąć, nie porąbać), ognisko i kiełbaska. No i zająć się tym co tam się znalazło jeszcze do picia :P
Potem wyruszyłem na bezkrwawe łowy z aparatem na zające co się pasły na łące (bo sarenka zdążyła sobie pójść).
Niestety robiłem mnóstwo po drodze hałasu bo mnie zauważyły skubańce. Zając po chwilowym gapieniu się na mnie czmychnął co całkiem mnie zdekoncentrowało i nie zobaczyłem drugiego futrzaka który był bardzo blisko i też go spłoszyłem. No cóż, może nie lubią jak im się zdjęcia robi :P

Następnego dnia z rana skoczyłem po piwko gdy przywieziono deski do malowania (jakoś pracowac trzeba, prawda?) co spowodowało że nie wróciłem tego dnia do domu (piwo, nie deski) co miałem w planie.
Gdy kończyło się piwo, a nie chciało mi się już jechać do sklepu (co byłoby też niezbyt mądre po tym co wypiłem) wpadliśmy na pomysł na wzmocnienie piwa poprzez dolanie pięknie zmrożonej wódencji do tegoż i tak oto powstały:
Warka Strong Mocna oraz Karpackie Mocne Mocniejsze (wiadomo kto pił które)
Potem malowanie desek poszło jak z płatka i jeszcze był czas na warcaby.
Dużo czasu na warcaby.
Tak dużo że nawet w skoczki zagraliśmy.
Na szachy mój umysł nie był gotowy.
Wieczorkiem standardzik czyli kiełbaska na ognisku popita wodą ogniastą, którą z kolei popijaliśmy herbatką :)

No a dziś jak na złość od rana leje. A wcześniej to upał jak w Afryce i jeszcze pyłki wszędzie latają i mi w nosie kręcą.
Malujemy deski jeszcze raz.
By zająć czas czekania na przerwę w ulewie bierzemy się za szaszki.
Dosyć długa gra zakończona patem.
Nawet w szachy można grać w stylu rzeźni w Q3A.
Deszcz dalej pada ale co to dla mnie.
Jadę.
Po 10 minutach już mam tak mokre nogi że jest mi już wszystko jedno.
Dostosowuję prędkość do trudnych warunków atosferycznych - z górek zjeżdżam prędkością uwłaczającą rowerzyście.
Do Gdowa dojeżdżam koleinami w których możnaby zrobić spływ kajakowy.
Ogólnie wrażenia z jazdy są mocne :D
Zapamiętać: KUPIĆ PRZEDNIE ŚWIATEŁKO!
Wreszcie Wieliczka i Kraków. Można jechać super poboczem a potem już zjechac na alejki (pamiętam jakie są koleiny przy wieździe - nie polecam).
Teraz slalomik między ślimakami - więcej ich mamusia nie miała?? Przydałoby się tą plagę wyplenić bo się ludzie ślizgac będą.
Potem alejka mi gdzieś pojechała więc na przełaj przez krzaczory musiałem jechać rozganiając krety (widziałem jednego, albo to była mała CZARNA myszka) i ślimaki (te chyba próbowały uciekać - nie zauważyłem, tak szybko biegały), a potem to już musiałem przez torowisko rower przenosić bo chaszcze straszne się zrobiły.
Mateczny!!
Wreszcie!!!
Krakowska bryza!!
Nooo wreszcie w domciu - przemoczony do suchej nitki, ale dotarłem.
Następnym razem na rower biore kostium nurka!
Teraz odpoczynek od odpoczynku na wsi :)
[ KolageN ]

 

by KolageN & Krux