minona_llag // odwiedzony 1696 razy // [xtc_warp szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (4 sztuk)
01:02 / 12.09.2009
link
komentarz (5)
Rozmawiamy... na moim policzku wykwita delikatny, słaby, drżący kwiatek rumieńca... dotykasz go wzrokiem, muskasz palcem małe listeczki radości i odrywasz powoli czerwone płatki zmieszania. Między nami pojawiają się drobne niteczki porozumienia, prawie niewidzialne, jak babie lato, ale wyczuwalne, kiedy ocierają się znienacka o czoło oplatając nas zewsząd. Twoja dłoń zbliża się do mojej twarzy, przyciągana przez ciepło promieni padających z moich radosnych, słonecznych oczu, lśniących pełnią nadziei. Z Twoich ust dobywają się słowa, przez moje uszy słyszane jako piękna, czysta muzyka. Cicha, spokojna i pełna harmonii, miła i przyjemna. Taka, która nigdy się nie nudzi.
Przytulasz mnie do siebie, a ja, zagubiona gdzieś w Tobie, poznaję smak najsłodszych, czerwonych malin, ofiarowanych mi przez los. Twój dotyk rozgrzewa mnie niczym promienie słońca, pojawiającego się niespodziewanie w zimny, wczesny poranek. Zatracam się w Tobie, pragnąc już na zawsze być otoczona tym miękkim, ciepłym, wiosennym klimatem, świeżością Twojego spojrzenia i kwiatkami radości łaskoczącymi mnie w szyję.

Niespodziewana wymiana zdań burzy nagle całą moją beztroskę. Jedno słowo stawia znak zapytania w złym miejscu. Odsuwam się gwałtownie, chłód mojego spojrzenia, pełnego niedowierzania, sprawia, że wokół nas powoli więdną kwiatki radości, znika całe ciepło promieni słonecznych. Słońce nadziei, chowa się trwożliwie za chmurami zwątpienia. Czuję, że nieubłaganie zbliża się nawałnica rozpaczy i beznadziei. Maliny odtrącone rozsypują się i upadają niezauważone.
Na moich włosach pojawia się cienka powłoka szronu, ale Ty nie odsuwasz swojej dłoni. Mimo tego, że moja twarz stopniowo sinieje, chłód odbiera jej rumiany kolor radości, zastępując go śmiertelną bladością strachu, Ty trwasz w tym koszmarze razem ze mną. Nie chcę byś i Ty ucierpiał podczas tej okrutnej, szalonej zimy mojego serca, ale nie potrafię odsunąć Twojej dłoni, tak bardzo jesteś mi drogi. Tak bardzo boję się Ciebie stracić.
Mimo wszystko, to jedno, niepewne dla mnie słowo, blokuje całą wiosenność moich uczuć, radosne, niegdyś, kwiatki, leżą zwiędłe wśród poplątanych nitek babiego lata. Czekam nie mogąc wykrztusić ni słowa.

W końcu, zdawałoby się, po latach sekund czekania, wyciągasz dłoń i podnosisz delikatnie moje małe radości, odplątujesz stopniowo niteczki babiego lata, przywracając balans między nami, by porozumienie znów mogło tu zagościć.
Dotykasz moich włosów, pod opuszkami Twoich palców, skorupa szronu wreszcie się roztapia i ciepłe już, strugi strachu spływają na ziemię, by wsiąknąć w ziemię u Twoich stóp.
Gdzieś dawno rozsypane maliny, znów znajdują swoje przeznaczenie, przynosząc mi ponownie radość, zrozumienie i ukojenie mojego smutku. Smakuję je powoli, uspokajając się i pozwalając nadziei znów wkroczyć w moje serce. Obserwuję, jak zza chmur znów wynurza się z powrotem słońce i cieszę się w duchu, że to nieporozumienie jest już przeszłością. Ukrywam twarz w Twoim miękkim swetrze i śmieję się cicho.

Jak dobrze, że jesteś. Jak dobrze, że dzięki Tobie zima moich uczuć nie trwa długo.