No i Co? | n-log - strona główna
notki: ostatnie 20 | ostatni miesiac | wszystkie
2005.08.20 02:40:09
link
komentarz (16)
One Love part III



Długo starałem się ugryźć temat trzeciej części „One Love”. Miałem wszystko nakreślone, poukładane, wypunktowane - słowem wystarczyło tylko zebrać to do kupy i schludnie ubrać w całość. Niestety życie niespodziewanie utrudniało ten proces; sam nie wiem czy to zbieg okoliczności czy może podświadomość. Ostatnie tygodnie to okres kiedy mój punkt widzenia w tej materii zmieniał się tak często jak kursy walut. Próby zdystansowania się spełzały na niczym, z rożnych dziwnych stron atakowały najróżniejsze sygnały i informacje podważające wyraźnie moje wszelkie wywody i opinie. Motałem się jak diabli, szukałem sensu i czym głębiej brnąłem tym bardziej czułem się zagubiony. Podobno czasem należy wszystko zmienić, aby całość pozostała po staremu. Chyba właśnie z takiego podejścia wystartowałem. Nie przyszło to jednak to zbyt szybko i łatwo.. zanim odbiłem się od dna swojej własnej weny zaaplikowałem sobie silny zastrzyk Jonathana Carrolla i Mario Puzo. Taka mieszanka musiała zadziałać. Chemia dobrej książki potrafiłaby zmusić do pisania nawet Trzykera, ruszyłem więc z potrójnym impetem. Wbiłem się w wir ‘związkowego’ rozumowania. Ciąłem, giąłem, szlifowałem, polerowałem, dokręcałem, ustawiałem, starając się uzyskać jak najbardziej idealną treść i formę. Chciałem ukazać światu ten dwuosobowy bolid, którym mkniemy przez życie ze swoimi drugimi połówkami. Co nas czeka na trasie pełnej zakrętów, wyboi, kolein i innych niespodzianek..? ..kolizje, niebezpieczne szybkości, ostre hamowania, przeglądy, naprawy, tuningi i pewnie wszystkie inne aspekty tego „życiowego wyścigu”. Każdy związek to inna trasa inne warunki i nawierzchnia, czasem to króciutkie odcinki specjalne, a często też bardzo długie eskapady. Czym się kończą - to oczywiście zależy od kierowcy i pilota. Kim będziemy w tym tourne zależy od nas i wielu czynników zewnętrznych.
Wsiadam zatem na swój szybki skuter i zapraszam na małą przejażdżkę po związkowych trasach. Specyfika pojazdów i miejsc zależeć będzie od różnych napotkanych osób. Ja spróbuje zdystansować się troszkę, by możliwe obiektywnie podejść do tego „zmotoryzowanego” tematu. Oczywiście na wszystko będę patrzył przez pryzmat swoich „drogowych” doświadczeń, ale znajdę czas by uważnie poprzyglądać się innym pojazdom. Poszukajcie też tam siebie, może zauważycie jakieś optymalne trasy i unikniecie dzięki temu głupich stłuczek i wypadków.

Na Trasie

Zamykając drzwi w naszym bolidzie, zdajemy sobie sprawę, że osoba siedząca obok nas (niezależnie z której strony), jest kimś z kim chcemy ruszyć w ten rajd. Niestety na początku trudno powiedzieć czy ta podróż nie skończy się zaraz po pierwszym zakręcie. Mimo, że już ją trochę znamy obawiamy się wielu istotnych niuansów - to już nie jest chodzenie za rączkę, lecz poważna jazda. Pewien kodeks „ruchu związkowego” mamy już opanowany, lecz aby skutecznie wdrożyć teorie w życie musimy skonfrontować ją z bezwzględną praktyką. Na początku poważnego „bycia razem” zawsze zahaczamy o ten mały pierwiastek niepewności i strachu, następnie płynnie przechodzimy do stadium euforycznego zauroczenia. I wtedy zaczyna się jazda kabrioletem po pustej autostradzie, wiatr we włosach - pełne szaleństwo. Każdy chce pobić rekord szybkości, nie ważne co się dzieje dookoła - nic nas nie obchodzi. W początkowej fazie często znikamy z życia towarzyskiego, pojawiając się od czasu do czasu tylko w kinie samochodowym. W tamtym okresie zawsze tankujemy do pełna wysokooktanową miłość. Stać nas na to. Lubimy, gdy nasz ścigacz posiada pełną moc i systematycznie podwyższamy osiągi. O wygląd zewnętrzny też nie musimy się zbytnio martwić - co nowe zawsze błyszczy i wyraziście lśni. Etap pełnego zadowolenia i wzajemnego odkrywania jest preludium do części zasadniczej każdego związku. W tym momencie zaufanie i bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu i mimo że uwierają nas czasami pasy, nie czujemy się w żaden sposób ograniczani, czy skrępowani. W co lepszych modelach poduszki powietrzne jeszcze bardziej gwarantują pełne bezpieczeństwo. Aircondition daje nam poczucie mega-komfortu, całość relacji jest prawie idealna. W tym okresie najczęściej zachodzą dalsze zmiany dotyczące wyglądu i rodzaju naszego pojazdu. Tzw. wjazdy na kluczowe skrzyżowania, rozjazdy, obwodnice lub ronda. Jedna z dalszych życiowych dróg opiera się na tradycyjnym „TAK” i.. nagle zauważacie baloniki, kwiatuszki i wstążeczki na białej limuzynie, którą właśnie podróżujecie. Tak kochani to wasz ślub. Przesiadacie się na całkiem inną klasę pojazdu – nazwałbym to ciężarówką.. no, może półciężarówka - ale o kategorii „C” wspomnę jeszcze później. Drugą drogę charakteryzuje brak umiejętności zachowania się na rondzie, panika, strach, wymuszenie pierwszeństwa często zakończone wypadkiem.. czasem auto trafia do blacharza i mechanika dając się naprawić ale wciąż są problemy z ważnymi decyzjami. Ciągnie się krążenie w kółko bez odpowiednich postanowień. Trzecią opcją natomiast jest rozjazd dróg, kiedy to on chce w prawo, ona w lewo, lub odwrotnie.. jak to się kończy chyba łatwo przewidzieć.. Najczęściej następuje po prostu zmiana modelu. Często określane jest to mianem „przejrzeniem na oczy”. Czwarty i chyba najczęstszy wybór to przejazd obwodnicą. Wtedy czujemy lekką zmianę nawierzchni, nagle pojawiają się różne małe problemy. Różnice zdań, delikatne kłótnie, rozmaite fochy, bezpodstawna zazdrość - to pierwsze symptomy odczuwane na trudnej życiowej trasie. Szczególnie, gdy dwoje naraz chce prowadzić. Pewne ustalone już role zaczynają się dziwnie modyfikować. Nie jest to nic złego, lecz właśnie w takich momentach widać prawdziwe oblicza tej dwuosobowej załogi. Z jednej strony zrobiło się bardziej obszernie i wygodnie z drugiej brak nam czasem świeżego powietrza. Zostaje klimatyzacja, lub otwarcie szyby. Wtedy też zauważamy detale przeszkadzające nam w swobodnym prowadzeniu. Oczywiście wszystko działa w obie strony. W moim przypadku takim elementem była i będzie zawsze muzyka. Nie musze chyba pisać jak ważna jest w moim życiu, ale przecież nie każdy musi ją do końca tolerować. Odtwarzacz w moim aucie gra na pełny regulator, żyje tym i to daje mi wiele pozytywnej energii. Przez to „zasłuchiwanie” kilka razy miałem niegroźne stłuczki. Dobrze, że tylko niegroźnie, wielu moich przyjaciół i znajomych za swoje zamiłowania kończyło po ostrym dachowaniu w rowie. To przykry uzmysławiający fakt, iż nasze największe „sentymenty” są czasem kompletnie nie rozumiane przez naszych partnerów i partnerki. Nie twierdze, że nie da się tego pogodzić, jednak trzeba liczyć się z konsekwencjami pewnych wyborów. Gdy rozglądam się dookoła widzę wiele rodzajów „związkowych” bolidów. Każda marka pojazdu określa przeróżne cechy. Najłatwiej rozpoznać sportowe romansidła z przyciemnionymi szybami, gdzie zmienność kierujących jest wprost proporcjonalna do zmienności pilotów. No cóż, szybka jazda to szybka jazda.. krótkie trasy i dużo adrenaliny. Atrybut młodych cwaniaków, lecz także nieodzowny element zdobywania doświadczenia technicznego. Ważne jest by w tych przypadkach dbać o ogumienie i katalizatory; złapanie gumy może się skończyć montowaniem małego fotelika na tylnym siedzeniu. Cały pojazd od razu nabiera innego wyglądu, a złote „felgi” rzucają się bardzo w oczy. Powróćmy jednak do dalszej analizy naszego wyścigowego coupe. Z biegiem czasu traci on moc, wysokooktanowa miłość zastąpiona zostaje przez LPG (Lower Power Gasoline :->) -oszczędność środków jest wysoce opłacalna. Sporadycznie zdarza się nam wrzucać ostatni bieg - raczej kontrolujemy wszystko i wciąż czujemy się stabilnie i pewnie. Na tym etapie podejmujemy bardziej świadome, trzeźwe, przemyślane decyzje, a każdy wjazd na jakąś życiową krzyżówkę jest raczej zaplanowany i dyskutowany. Trudno w polskim systemie drogowym o łatwe wybory, nie każdego stać na pojazd o standardzie europejskim. Samo posiadanie garażu wiąże się już z niemałymi wydatkami. Zdecydowanie się na fotelik jest równoznaczne ze wszelkimi środkami zapewniającymi utrzymanie całej rodziny. Półciężarówka, van lub duża limuzyna wymaga o wiele więcej poświęceń i relatywnie solidnego budżetu. Czasem spotykam na stacji benzynowej moich przyjaciół w busach i większych gablotach.. tankują gaz i ropę. Chociaż znam i takich co dalej leją w zbiornik dobrą wysokooktanową. Szczęśliwcy.. bez wątpienia rzadki to widok. Patrząc na nich wierze w udany długodystansowy związek, jednak moje doświadczenie nie pozwala tak łatwo zapomnieć o wszystkich ostrych kraksach. Nie tylko zresztą moje, bo nie muszę wcale daleko szukać by zobaczyć odrapane, pogięte lub zardzewiałe wozy swoich bliskich. Różny przebieg i rodzaj, czasem nieźle zakonserwowane, lecz pod maską istna ruina. Mam wtedy ochotę wcisnąć klakson, otworzyć szybę i krzyknąć - ‘stary zmień, kurwa, brykę, ta nie jest Ciebie warta’. Nie umiem niestety wpierdalać się komuś na siłę – w końcu to, co ma pod maską to nie moja sprawa. Czasem też widzę też biegnącego przy samochodzie kolesia.. Ona prowadzi a on jak biały ostrzyżony pudelek trzyma się blisko swojej pani. Ciekawe czy chociaż pozwoli mu przejechać się w bagażniku, gdy będzie miała lepszy humor..? Tak to jest z pantoflarzami, sami są sobie winni.. lecz z tym trzeba się chyba urodzić. Widząc podobny obrazek ma się za to ochotę ostro zatrąbić i głośno krzyknąć.. ‘BIIIG LOOOSEEER’. Kto wie, może za którymś razem podobne słowa trafiłyby do takiego delikwenta..?

Przenieśmy się jednak na szrot - cmentarzysko wszelkich bolidów. Znajdziemy tu wiele ton historii, o których większość osób wołałoby zapomnieć. Ogromna góra złomu, gdzie korozja zdrad rzuca się w oczy już z dalekiej odległości. Nie tylko rdza jednak wiedzie tu prymat, w zasadzie jest tu wszystko od nieporozumień i pomyłek po tragiczne finały. Sam zauważam w tym mrowiu pojazdów, swoją starą formułę w błękitnym kolorze, która zaczęła szwankować po pamiętnej wycieczce do Francji. Sam zresztą nie wiem, co było winą usterek. Jej osiągi z początku znacznie spadły, a częste wizyty u mechanika nie dawały żadnego pozytywnego rezultatu.. Później boczna kolizja z ogromnym tirem uwieńczyła dzieło. Szkoda.. naprawdę dbałem o tą maszynę, ale pojazd był widocznie zbyt skromny dla mojej ex. Oczekiwania są w gruncie rzeczy bardzo częstą przyczyną zmian. Trzeba wiedzieć, kiedy tuningować auto i robić to z głową. W tym wszystkim musimy do tego mieć umiar i właściwymi wyczucie proporcji. Nie jest to łatwe, lecz dzięki temu związek cały czas się odpowiednio rozwija. To przecież proste - błędy za kółkiem doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji. Na kierujących spoczywa o wiele większa odpowiedzialność. Ale znam też takich, którzy nie mając czasu na prowadzenie wybierają taksówki. Wystarczy telefon do korporacji i mogą jechać gdzie – i z kim chcą. Zarabiają sporo i nie angażują się w żaden sposób. Ich wybór, może kiedyś trafią na swoją pretty woman.. Trochę to takie amerykańskie, jednak patrząc na czerwone wypolerowane autka z dwoma facetami w środku nic mnie już chyba nie zadziwi. Nawet te z samymi kobietkami wydają się przy nich bardzo normalne, lub przynajmniej estetyczniejsze. No cóż, w końcu jeżdżą po tych samych ulicach co każdy; mają praktycznie te same problemy i musza się z nimi zmagać.

Sam nie wiem czy mam ochotę na jakiś nowy wóz, aktualnie wygodnie mi na moim skuterze. Oczywiście staram się być na bieżąco, odwiedzając różnego rodzaju giełdy samochodowe - głupio przecież byłoby przegapić jakąś wyborną okazje. Czasami wpadnę też do jakiegoś salonu, by sprawdzić się w jeździe próbnej i przede wszystkim nie wypaść z formy. Staram się nie myśleć o przeszłości, w przeciwnym wypadku mógłbym wręcz zacząć chodzić piechotą. Ruch drogowy przecież coraz większy, nawet na skuterze nie trudno o wypadek. Poza tym nie czuję się wcale dobrym kierowcą.. Wsiadając do jakiegoś odpowiedniego bolidu robię te same błędy, które automatycznie przekładają się na znane mi dobrze skutki. Ale nie tracę nadziei, musze przecież trafić kiedyś na tą „jedyną” w eleganckim lamborgini... Może to tok myślenia typowy dla kobiet czekających na księcia z bajki? No cóż, nie traktujcie tego wszystkiego zbyt poważnie - tym bardziej, że sam nie mam jeszcze „prawa jazdy”. Zostaje mi więc dalej praktykować piractwo drogowe na moim kozackim skuterku.

Roball