2008.06.05 02:08:22 |
Czym jest prawda? Gdzie jej szukac? Czy trzeba szukac, czy czekac az sama sie znajdzie? Prawda moze byc obiektywna, niezalezna od perspektywy?
"Jak mozesz sie czegos nauczyc, skoro tyle juz umiesz"
I tak, zdecydowanie lepiej zalowac czegos co sie zrobilo, niz zalowac ze sie nie sprobowalo zrobic.
RZEEEEEEZZZZZ |
|
|
|
2008.05.25 13:41:55 |
People are strange when youre a stranger
Faces look ugly when youre alone
Women seem wicked when youre unwanted
Streets are uneven when youre down
When youre strange
Faces come out of the rain
When youre strange
No one remembers your name
When youre strange... |
|
|
|
2008.05.24 18:47:14 |
po kilku godzinach wreszcie podchodzimy pod sciane. dzielimy sie czekolada. chwila rozkminy gdzie jest poczatek drogi. maly przepak i wio.
metr po metrze sciana puszcza z mniejszymi lub wiekszymi oporami. sa miejsca gdzie malpuje, no... na wezelkach w sensie, bom bidny student.
trawers, serce w gardle, krok za krokiem i jestem na stanie.
probojemy cos wiecej podzialac, ale ktos zgubil droge. nie ja tym razem, ja nie prowadzilem, bo za trudno. oni prowadzili. ale nie narzekam. dla mnie nie liczylo sie osiagniecie, a sam kontakt ze skala, przeciwstawianie sie naturze i swoim slabosciom, a przede wszystkim nieopisana frajda...
zjazdy bez problemow.
w drodze na biwak stajemy i przygladamy sie z turystami jak inni dzialaja w scianie. jeden mezczyzna fachowo opisuje swojej (?) kobiecie kolejne kroki wspinaczy. my lejemy ze smiechu (tak w domysle).
potem schronisko. piwko. plany na jutro. luksus z kielbaski i frytek.
schronisko, piwko, kolacja, lulu. nastepny dzien... nastepna przygoda.
tesknie do tego. tesknie do brzydkiej pogody, do deszczu, do piwka ze znajomymi na siarczystym mrozie, tesknie do wyglupow, tesknie za wszystkim. |
|
|
|
2008.05.23 15:38:48 |
No tak, tak. Nie nalezy sie poddawac. Za kazdym razem nalezy wstac i zrobic przynajmniej jeden krok do przodu. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Albo zlamie. Co wtedy? Co kiedy czlowiek staje w pewnym momencie i uswiadamia sobie ze ma dosc walki, ze moze dalby jeszcze ten jeden raz sprobowac cos zmienic, ale jest zwyczajnie zmeczony? Nie kazdy rodzi sie JP2 czy mTzK.
Kiedys mielismy, zreszta nie raz, z roznymi znajomymi rozkminke w stylu na ile prawdziwe jest szczescie np. Paris Hilton czy na ile dzieci szczescia urodzone na bogato potrafia prawdziwie przezywac zycie. Idea byla tak, ze glupiutkie, rozpieszczone panienki i metroseksualni chlopcy zyja pod kloszem, nie majac pojecia o realiach swiata. Nie doswiadczajac cierpienia, nie sa w stanie prawdziwie docenic szczescia.
Ja jestem zmeczony, moglbym byc taka Paris Hilton (wersja meska ofkoz) i miec na wszystko wyjabene. A chuj, ze nie bylbym nawet blisko zdania sobie sprawy z istoty zycia. Przynajmniej bylbym szczesliwy. Moze to szczescie byloby plytkie, ale preferuje opcje z rydzem i wroblem. |
|
|
|
2008.05.22 23:54:08 |
Zawalilem egzaminy. Chlop mowi ze chciec to moc. To znaczy ze chcialem zawalic, czy ze nie chcialem sie przygotowac?
Nie chcialem zawalic i chcialem sie przygotowac. Ale z jakiegos powodu nie potrafilem. To z "jakiegos powodu" ciagnie sie za mna niczym klatwa. Chcialem sie porzadnie trenowac do wspinania i zawodow na wiosle. Naprawde chcialem, ale nie potrafilem. Naprawde chcialem ograniczyc zabawe picie na rzecz innych spraw w tym nauki.
Naprawde nie chcialem spierdolic tych wszystkich szans jakie dalo mi zycie. Ale zawalilem. I dopisalem do tego ideologie - dusza wszechistnienia kieruje moimi losami, zrzucajac na mnie porazki, tak by doprowadzic mnie do celu ostatecznego, a niepowodzenia maja mnie hartowac itp. itd. Tylko ze jesli odwyk mialby byc celem ostatecznym, albo praca do konca zycia w boksie metr na poltora za nedzna kase, albo... Wszechistnienie ma zjebane poczucie humoru.
Ale nasz los w naszych rekach. Nie rodzimy sie rowni, nie kazdy moze wejsc na wyzyny spoleczne, duchowe czy materialne, ale kazdy z nas moze dac z siebie wszystko tak by dany przez zycie potencjal wykorzystac maksymalnie.
Ja wole jednak pojebane poczucie humoru wszechistnienia, bo ile razy dostaje szanse od zycia, to cos potrafie zjebac. Nawet jesli sie nie da, to ja i tak potrafie.
Dla starych mam tylko jedna rzecz na glowie - nauke. Na druga polowke przyjdzie czas, czas przyjdzie wyszalec sie, przyjdzie czas... Powiedzmy sobie szczerze... czekac mozna do usranej smierci.
Wiec marze i snuje plany i oczyma wyobraznie robie te wszystkie rzeczy na ktore nie koniecznie mam kase, ale ktore koniecznie uda sie zrealizowac, juz w niedalekiej przyszlosci, juz za momencik. Tylko ta kasa...
Od dziecka wmawiano mi ze jestem zdolny, inteligentny. Jestem. Moze nie wybitnie ale conajmniej ponadprzecietnie. I chuj z tym. Nie licza sie zdolni ale leniwi, a pracowici. Ja nie jestem leniwy. Mnie nikt nie nauczyl jak sie uczyc i jak pracowac. Moge pracowac ciezko, fizycznie i umyslowo, ale tylko kiedy sprawia mi to przyjemnosc. Kiedy nie - z jakiegos powodu nie potrafie.
I ta przeszlosc... kazdy zly wybor robi wszystko zeby nie da o sobie zapomniec. Wiec roztrzasam to co bylo, zamiast skupic sie na tym co jest i pomyslec nad tym co bedzie.
Marze o przygodach, ale wiem ze nie potrafie na nie zapracowac. Wiem ze jest we mnie substancja, ale brak formy, ktora potrafilaby nad nia zapanowac.
I duzo, duzo wiecej mam w glowie czy na niej, niz tylko nauka.
Realnie oceniam ze mimo jakis tam nieprzecietnych atrybotow skoncze bardzo przecietnie, moze samotnie i w smutku. A nawet jesli z kims i w radosci, to kazda informacja o tym ze ktos dokonal czego ja chcialem dokonac bedzie budzic we mnie gorycz, bo ja nawet nie sprobowalem. Bo nie wiedzialem jak na te probe zapracowac.
I to nie tak ze od razu chce sie zabijac. Ja chce zapomniec, przestac istniec, bo dla mnie to jedyna opcja zeby znalezc spokoj - zniknac bledy przeszlosci, bol terazniejszosci i plany, ktorych nigdy nie zrealizuje.
No i plus, ze po zniknieciu nie musialbym sie martwic o hajsy na browary czy goudzie :D |
|
|
|
|