zapiski_z_ostatniego_wagonu // odwiedzony 11125 razy // [trez|by|vain nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (38 sztuk)
22:57 / 31.05.2009
link
komentarz (2)
* 2009-05-31 | (19:10) Bytom - Kraków (21:25) | pospieszny TLK *

Jeszcze tylko muzyka i już będę mógł pisać. Myslovitz - już dawno pozostawione w tyle. A teraz? No tak, oczywiscie Trzebinia. "Jebać KSC", "Anty Cracovia", Arka na szubienicy, Wisła Kraków - ta miała szczęście - na murze łaskawie ukoronowana. Polski krajobraz. Krajobraz okołodworcowy. Jestem w przedziale sam. To stwarza mi możliwości większe niż zwykle. Dziś to ja jestem kreatorem rzeczywistości. To ja wybieram z kim jadę.

Na przeciwko mnie okrągły mężczyzna. Typowy, filmowy bankier. Wcześnie łysiejący, ocierający chusteczką krople potu z twarzy. Obowiązkowo wąsik. Zer... Konduktor chwilowo przywołał mnie do rzeczywistości - jego rzeczywistości... Zerkam na jego buty. Tak, to takie stereotypowe. Lakierki. Mój bankier cały jest stereotypowy. Na pewno trzyma w torbie kanapki, jajko i pomidora bez skórki. Wspominałem o okularach? Dokładnie takie jak sobie wyobrażasz. Okrągłe, prawda?

Obok niego młoda dama. "Dama". Niech i ona będzie stereptypowa. Tipsy, białe kozaczki, oczywiście telefon komórkowy. Tak, tak - blondynka. tego chyba nie muszę mówić, podobnie jak o majkijażu. Sam sobie wyobraź. Na ramieniu plasterek antykoncepcyjny, w torebce papierosy. Nic więcej przecież do niej nie wejdzie. Bilet? Jej niepotrzebny. Ona jest królową świata. SMS. I jeszcze jeden. I jeszcze. Bankier chciwie zerka na jej kolana. Ona puszcza balony z gumy do żucia. Pyk. I znika. Nie ma jej. Bankier patrzy na puste miejsce. W swoim zmieszaniu pospiesznie szuka kanapki w czarnym neseserze. Pyk. Znów jest. Tym razem obok mnie. Bankier podnosi zdezorientowny wzrok. Uśmiecham się. Jesteś mój. Pospiesznie zayczna jeść kanapkę. Nie, nie chce kłopotów. Niech się dzieje co chce. On już do niczego się nie wtrąci. Ona nawet nie zauważy jak w przedziale pojawi sie ktoś nowy.

Niech będzie to starsza pani. Z pieskiem. Nie, nie taki duży. Coś mniejszego. O. Niech będzie. Co to? York? I jeszcze kokardka na czubku głowy. Idealnie. Mówi, że jedzie do Warszawy, do córki. Wiezie cały koszyk pączków własnej roboty. Nie, nie. Lepiej faworków. Niech będzie pół na pół. Madame! Ten pociąg nie jedzie do Warszawy. Bankier to wie. Ściska swój neseser. Nie, on się nie wtrąci. Starsza Pani ma na imię... jak pani chce mieć na imię? Niech będzie Maria. Pani Maria bardzo nie lubi pociągów i mimowolnie puszcza gazy. Przydałby się ktoś, kto otworzy okno. Jej wnuk. Wnuczka. "Zosiu, otwórz okno, jakoś tu duszno" Dobrze babciu. Jej dam wybór. Jest dzieckiem. Blondynka, dwa kucyki, czerwona spódniczka w białe groszki. Podoba Ci się? Kiwa głową. Błękitne oczy. Chciałabyś piegi? Proszę bardzo. Uśmiecha się radośnie.
Śmieszni są, prawda? Przytakuje. Chesz, to ten pan zmieni się w clowna. Strach w oczach bankiera. Czerwony nos, Lakierki w rozmiarze XXL, marynarka w kwiatki, melonik. Jeszcze czerwony krawat. A tę z telefonem zamienimy w pudla, hę? Mała klaszcze dłońmi. Śmieje się tak radośnie. Ty taka nie będziesz, prawda? Prawda. Musisz zniknąć. Nie, nie tak brutalnie - "pyk i już". Zrobimy to bardziej poetycko. "Babciu chce mi sie siusiu." "Idź, dziecko, idź.". Przeskakujesz nad moimi nogami. Sama odsuwasz drzwi. Do zobaczenia. Oglądasz się jeszcze raz z uśmiechem. Już tu nie wrócisz. Prędko biegnie korytarzem.

Patrzę na zegarek. Niedługo Kraków. Co mam z wami zrobić? Dobra, już nie będziesz clownem. Pyk. "Dziękuję." Właściwie, to was lubię. Ciebie pudlu też. Pyk. Popisz sobie smsy. Babciuuuu! Odwraca się do mnie z przekrowinymi, demonicnzymi oczami: "Nie jestem głucha!" - krzyczy potężnym basem. To w sumie zabawne. Zosatwię was tu. W pociągu myśli. Niepoukładanych myśli, gdzie nie ma miejsca na stację. Kiedyś wrócę. Gdy znów spotka mnie samotna podróż.

Za oknem się ściemniło. Widać jeszcze delikatną poświatę słońca nad horyzontem. Przedział jest psuty. Trzymam nogi na siedzeniu vis a vis. Nie, nie wiem o jakim bankierze mówicie. Z nikim takim nie jechałem. Uśmiecham się do szyby. Tam w odbiciu. Puszam mu oko. Clown.

Muszę wysiadać. Kraków.