Jest tak cholernie ciepło i duszno. Mamy zamknięte okno, bo mieszkamy na parterze i nie chcemy, żeby ktokolwiek nam cos ukradł. Słońce wpada do pokoju przez zasłonięte zasłony. Budzisz mnie rano, ze szczoteczką do zębów w ustach i z recznikiem na głowie. Mówisz, żebym szybko brał prysznic, bo nie zdążymy na śniadanie. Więc wstaję, biorę bardzo szybki prysznic. Nie zakładam soczewek, tylko okulary bo przecież miałem się spieszyć.
Idziemy razem na śniadanie. Wchodząc po schodach trzymamy się za ręcę, otwieram Ci drzwi do jadalni i puszczam Cię przodem. Przychodzimy tuż przed zamknięciem jadalni, więc siedzimy tam z tylko jedną rodziną. Pijesz herbatkę. Dwie łyżki cukru, cytrynka, która póżniej nasiąka słodką herbatą i zjadasz ją z uśmiechem. Herbata nie może parzyć się za długo, po chwili wyciągasz listek. Chociaż nie zawsze tak było. Kiedyś lubiłaś mocną herbatę i zatrzynywałaś listek aż nie wypiłaś całej. Po śniadaniu idziemy do pokoju, pakujemy potrzebne rzeczy na plaże, siadamy na ławce na której suszą się nasze ręczniki i palimy papierosy strzepując do popielniczki z gitarą, którą kupiliśmy razem. Potem się ubierasz. Boże, jaka Ty jesteś słodka, jak się ubierasz. Zawsze stajesz przed górą ciuchów, przeglądasz je wszystkie, później wzdychasz i w końcu mówisz "Nie mam co ubrać". Przebierasz się dwa razy aż w końcu się decydujesz. Zakładasz szorty w paski, białą koszulkę na ramionczkach i japonki, które Ci zszyłem. Ja w tym czasie siedzę, niecierpliwie się i ciągle się do Ciebie uśmiecham. Wychodzimy na plaże, idziemy pod górkę trzymając się za ręce i dając sobie całusy. Dochodzimy do zejscia na plaże, ściągamy buty i idąc gęsiego wybieramy sobie miejsce. Najczęściej leżeliśmy blisko betonowych falochronów, żeby być jak najdalej od ludzi. Ty rozkładasz kolorowy kocyk a ja wbijam kijki od parawanu. Kładziemy się na słońcu, opalamy się, rozmawiamy, śmiejemy, przytulamy, dajemy całusy. Słyszę, że przechodzi sprzedawca kukurydzy, więc kupuję po jednej dla nas. Gdy Ci ją podawałem nie chciało Ci się wracać na koc, bo szliśmy zapalić na falochron. Rzucając kukurydzą oczywiście nie trafiłaś na koc i kolba wylądowała w piasku. Jesteś najsłodszą osobą na świecie. Wchodzimy razem do morza. Stoję w wodzie z rękoma opartymi o biodra, Ty patrzysz na mnie i mówisz "Spójrz ile osób stoi tak jak Ty". I rzeczywiście, wszyscy Ci, którzy zamierzają wejść do wody i sprawdzają jej temperature stopą mają ręce oparte na biodrach. W wodzie denerwujesz się na mnie jak podpływam do Ciebie pod wodą i szczypię delikatnie w nogi. Przytulamy się w wodzie, Ty udajesz, że biegasz i że to Twój nowy sposób na odchudzanie się. Wybij sobie z głowy to odchudzanie, zawsze byłaś sliczna i każda dziewczyna może Ci tylko zazdrościć tego jak wyglądasz. Podnoszę Cię i robię Ci "motorówkę". Ty w tym czasie głośno się smiejesz a Twój śmiech przykuwa uwagę innych. Masz cudowny śmiech.
Póżniej wychodzimy z wody, leżymy znów na kocu i się opalamy. Po plaży wracamy do domu. Zmywamy z siebie piasek i słońce. Pózniej idziemy na pizze do kulfona. Stoły tam były tak brudne, że papierowe talerze przyklejały się do blatów i nie chciały odkleić. Pizze jemy oczywiście z sosem czosnkowym. Najadamy się strasznie, ja dokańczam pizzę, której nie udało Ci się skończyć. Cholerny ze mnie żarłok. Idziemy do pokoju, gdzie kładziemy się na łożku i razem wzdychamy mówiąc "Umieram z przejedzenia". Przed zachodem słońca ubieramy się, bierzemy cieplejsze rzeczy, kocyk, zachodzimy do sklepu po papierosy i piwo. Idziemy na plaże patrzeć na zachód słońca, rozmawiając się i przytulając. Jesteśmy tam zawsze aż słońce nie zajdzie do końca. Rozmawiamy o podróżach w kosmos, o naszych marzeniach, o nas. Schodząc z plaży idziemy na gofry. Gdy je jesz to jesteś cała w bitej śmietanie, a owoce z gofrów już dawno są na Twojej koszulce. Najadasz się gofrem, nie możesz go skończyc, więc oddajesz go mi. Cholerny ze mnie żarłok. Wracamy do pokoju, bierzemy prysznic, oglądamy telewizję, ja czytam książke, ty rozwiązujesz sudoku, rozmawiamy, przytulamy się i zasypiamy razem.

Robiliśmy wtedy tyle cudownych rzeczy. Jeździliśmy razem na czterokołowych rowerach. Ja nie mogłem podjechać pod górkę a Tobie udawało się to bez problemu. Byliśmy razem w cyrku, spacerowaliśmy wieczorem trzymając się za ręcę. Kupowałem Ci kwiaty, ścigaliśmy się biegając po brzegu plaży, odwiedziliśmy legendarny kościół w trzęsaczu. Byliśmy w domu strachów, do którego tak cholernie bałem się iść, ale namówiłaś mnie do tego. Spędziłem wtedy najcudowniejsze wakacje na świecie. Nic się nigdy z tym nie równało. Żadne wybrzeże w Chorwacji, nie piaszczysta plażą w Tunezji czy Egipcie. Tylko Ty i ja w małym pokoju pośród wypowiedzianych miliardy razy słów "Kocham Cię".

Pamiętasz ?

2010.12.05 10:10:43link   komentarz (2)