sdp
komentarze
Wpis który komentujesz:

Lesio polewa następną kolejkę. Odmawiam, dziękuję, na dziś wystarczy. A może jednak? Kusi któraś z tysiąca myśli. Nie, nie, ...i tak już czuję w skroniach przyspieszony puls i mrowienia w palcach nóg i rąk. Czuję jak cierpnie mi skóra, drętwieje zwłaszcza wokół czaszki. Kasia też odmawia. Kobiety buca piją dalej. Mają spust. Coraz częściej wybuchają niepohamowanym rechotem. Za ścianą gra muzyka. Śpiewają: „Miała baba ko-gu-ta, ko-gu-ta...”. Nie chcę tak jak one. Łapczywe, stare... Pucołowaty kroi następny baleron. Sięgam po plaster, zbliżam do oczu. Mieni się wszystkimi kolorami tęczy, kiedy oglądam włókna pod światło. Gruby soczysty, nie przesolony, przy dłuższym żuciu coraz słodszy. Lubię prawdziwe mięcho.
Nagły łomot sprawia, że cała podskakuję z przestrachu. Mięcho zastyga mi w gardle. Odwracam się w kierunku wejścia. To drzwi trzasnęły rozwarte zdecydowanym szarpnięciem. Telepią się jeszcze, wciąż wzburzone. Rezonans. Zarys rosłego mężczyzny zawisa wprost nade mną. Ja również dygocę mimowolnie. Widzę połysk metalowej klamry od jego pasa. Mam ją tuż przed oczami. Twardość jakaś z niej bije. Męski pas, męskie biodra opięte dekatyzowanym dżinsem. Męski zapach. Niżej genitalia ładnie zarysowane, pełne.
- Ach tu jesteście żuczki! – słyszę bardzo znajomy głos, nic nie kojarzę – trochę się musiałem nabiegać po wagonach żeby was w końcu odnaleźć – słyszę...
Kasia robi głupią minę. Lesiu się podnosi, uśmiecha niepewnie. Jestem zdezorientowana. Jakiś dziwny niepokój przeszywa moje ciało, wiem już chyba? Rycerz. Czuję ścisk w dołku jakby nagle przepona została połechtana czule, ...przyjemnie nawet.
- Witaj, spodziewaliśmy się ciebie troszkę później. Co się stało? – pyta Lesio rycerza stojącego w drzwiach. Rękę doń wyciąga w strasznie zwolnionym tempie.
Ciepło się rozpływa w mym ciele na wszystkie strony. Na wszystkie członki promieniuje, jak alkoholowe opary. I jeszcze naskórek gęsieje nagle na moich ramionach, i na plecach też pewnie, bo tak czuję. Wcale nie z zimna. Nic nie rozumiem, tylko...
Podnoszę wzrok nieśmiało, ...napotykam jego oczy.
Ceeezar!? A ty skąd tu!? Nie wiem czy pytam na głos, czy tylko w gardle czuję taki ścisk charakterystyczny. Przecież pojechałeś „Panonią”!
Piękne oczy, żywo skrzące... Dlaczego? Rumiany uśmiech. Jego patrzenie brutalnie wdziera się w moje wnętrze, przenika do samej istoty. Jestem naga, jestem...Weź mnie! Cezarze weź mnie natychmiast! Czuję skurcz w dole, słodki. On uśmiecha się, patrzy filuternie. Do mnie patrzy, zagląda jakby wiedział co się dzieje tam. Jestem taka mała... Ludzie nie widzą mnie. Twoja jestem. Czuję gorąco w dole brzucha. Taka malutka chcę być. Cezar robi krok do przodu, pochyla się, całuje akurat mnie, wyróżnia w usta bez zapowiedzenia. Jakim prawem!? Spięcie elektryczne łączy natychmiast me wargi i sutki z podbrzuszem. Towarzystwo w przedziale zdaje się być rozbawione. Aprobują jakby? Nic nie wiedzą, nic nie rozumieją. Znów łączy, ...i znów. Gratulują Cezarowi wyrazem oczu, wyrazem twarzy trawionych alkoholem. Trwamy chwilę. Stoi czas. Czuję drugi skurcz u wejścia do pochwy, mocniejszy od pierwszego, spuszczam wzrok, czuję delikatne pulsowanie. Słodko, zmieniam stan skupienia, ...płynę. Myśli me odpływają, wirują, coraz wilgotniejsze w jego stronę. Zakwitam chyba cała? Cezarze! Łąkę widzę wiosenną i bzy pachnące. Całuj drugi raz, trzeci, dziesiąty, rycerzu... Poczuj smak swój w moich ustach! Przełykam mięcho. Och... Mam ochotę objąć go za szyję, do siebie przyciągnąć, zatrzymać, zgwałcić.
Za późno! Cezar się prostuje. Lesio podaje mu torbę z półki. Otwiera zamek. Mówi coś do mnie. Do niego mówi. Słyszę tętent koni w uszach, chwytam powietrze z trudem, łapczywie jak nigdy. Szeroko otwieram oczy. Lesio wyjmuje rzeczy: znajomy sweter, me majtki profanuje, skarpety zwinięte w kulkę, parę rajstop luzem, kilka pogniecionych podkoszulek. Nie mogę ruszyć ręką, ustami, nawet uchem. A Cezar stoi i patrzy... Gorąco... Policzki strasznie mnie pieką. Lesio wydaje mi jakieś polecenia. Kiwam głową, że rozumiem. Tak, taaak... Stos ciuchów rośnie na mych kolanach. W głębi torby widzę małe pakunki w szary papier owinięte. Jeden z nich jest pęknięty. W środku rozsypują się jakieś druki równo poskładane do tej pory. Po co to? Bibuła?! Nie rozumiem nic. Widzę zakazany napis na czerwono wydrukowany „NSZZ Solidarność” i resztę już po czesku... Intymna wilgoć, zakryta pod warstwą ciuchów trawi me uda, skleja pośladki, stygnie. Nie chcę wystygnąć! Pucułowaty wgapia się w porwany stanik, który Lesio rzucił właśnie na me kolana. Jaki wstyd! Zapomniałam go pozszywać z tego wszystkiego. Z pośpiechu, z natłoku wrażeń. Szybko chowam sfatygowany strzęp materiału pod siebie. Cezar nie zwraca na mnie uwagi. Widzę jego tyłek tylko... Wypina i wypina. Zajęci są sobą bardzo z Lesiem teraz. Szepty nerwowe słyszę, krótkie spojrzenia. Śpieszą się. Mnie już nie ma wcale. Jak on mógł tak szybko się przestawić? Mężczyźni!
Lesio sięga po moją torbę, bez pytania ją otwiera, błyskawicznie przekłada kilka szarych pakunków do tamtej torby, w której je przyniósł na dworzec w Katowicach. Szukam wzroku Cezara, ale on jest daleko. Nie obroni mnie. Pomału do mnie dociera co tu się właściwie dzieje. Jezu wciągnęli mnie w polityką, w konspirę jakąś? Dupa Cezara! Bo nikt mi chyba nie będzie teraz wmawiał, że to zwykły przemyt jest? Kurwa za to przecież idzie się siedzieć! Moje ciało dygoce dziś po raz któryś. Mogli chociaż zapytać! Adrenalina? Przecież ja mam małe dziecko! I studia mam jeszcze, dzienne i mama przecież wcale nie taka już zdrowa...
Zaciskam zęby bezsilnie. Chyba żeby nie krzyczeć? Czuję jak mi się światło w oczach rozmydla, świat się rozpływa, niedosyt w dole na złość się definitywnie przemienia. Czuję łzy, wściekła jestem. Chcę kogoś zjebać, kopnąć w dupę! Najlepiej taką mięsistą jak ta przede mną. No kurwa, kurwa, kurwa, nooo!
Cezar zasuwa zamek. Ulotki znikają w zatrzaśniętej nagle czeluści. Żeby was złapali! Krzyczę w udręczonej duszy.
- No to spadam – mówi nie do mnie jego Cezarska wysokość – zaraz Ostrawa.
- Spadaj – mimowolnie odburkuję cicho. Bo ja tępawa teraz jestem a nie ostrawa.
- To narka – Lesio podaje Cezarowi prawicę – Pozdrów Janka i Honza.
- Zaczekam chyba na was w Pradze – Mówi Cezar patrząc na mnie wzrokiem małego psiaka.
Chwila ciszy, czas spowalnia znowu. Cezar nachyla się by pocałować moje usta, a potem uciec na dobre. Tym razem robię unik, nie daję się drugi raz zaskoczyć. Mam mokrą ścieżkę na poliku. W dupę mnie pocałuj! Sobie myślę.

***

Inni coś od siebie:


Nie można komentować
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem
oznaczeni są użytkownicy nlog.org)
ciastko | 2005.03.11 08:37:45

:-)

sdp | 2005.03.10 23:15:05

Jest odrobina ;-)

ciastko | 2005.03.10 12:12:45

nie przejmuj się, i tak tu będę zaglądał.
a tak swoją drogą czy w tej literackiej fikcji jest odrobinę prawdy?? czy główna bohaterka to Ty? bo jeśli tak to jesteśmy z tego samego pokolenia...
:-)


sdp | 2005.03.10 00:56:31

Przypadkowo podczas eksperymentów :P

bianka | 2005.03.09 23:03:58

aha :D więc to tak zostały usunięte tak? Oj nieładnie ;P a jak to się stało?

sdp | 2005.03.09 11:54:56

Sama widzisz :(
takie ładne były komenty i twój i ciacha i.. nie pamiętam już czyje:P

bianka | 2005.03.09 00:34:15

jak to?

sdp | 2005.03.08 20:19:02

A niech to!!! No i się namieszało :P wszystkie wpisy poszły w ch... :(