Wpis który komentujesz: | Beczka soli... dlaczego to takie trudne?? Otworzyłam drzwi patrząc na psa. Radosna, podekscytowana i uśmiechnięta, myśląc o jej czarnym, mokrym nosie i błyszczących oczach, o tym, że chyba cieszy się na mój widok skoro skacze, merda ogonem i daje się głaskać. Niestety podniosłam wzrok i ujrzałam znajomy polar, twarz i blond włosy. Przed samym wyjściem z domu... gdy zakładałam szalik, pomyślałam o tym, że on tam będzie. Swego rodzaju przeczucie... ale mimo wszystko pomyślałam ‘głupia’... dlatego czułam ogromne zaskoczenie, gdy ujrzałam go opartego o framugę z kubkiem w dłoniach. Powinnam była wtedy wyjść... ale wydusiłam tylko „mam wyjść??”, „albo on albo ja” kilka razy... nie pamiętam dokładnie. Powinnam była wtedy wyjść. Wyszedł on. Uśmiechnął się jakby z niesmakiem, bez słowa, zasunął polar, wyszedł. Powinnam była wtedy wyjść... wcale nie poczułam się lepiej, gdy wyszedł. Bardzo obco. Znowu zatrzasnęłam się w skorupce. Nie chciałam słuchać wytłumaczeń. Teraz bym wolała... tylko, że to nie była odpowiednia chwila. Ta rozmowa wymagała tylko dwóch par oczu i dwóch par uszu... Magdy i moich. Powinnam była wtedy wyjść... ale przecież o to mi chodziło od samego początku. Żeby się kumplowali, ale żeby ona uwolniła się o tych /nie do końca zdrowych/ uczuć i zależności względem jego osoby. Poczułam się osaczona. To co mu zrobiłam, może nie było idealnie perfekcyjnym świństwem, ale w końcu to człowiek i trochę mu się to odcisnęło na psychice przecież. Nie jestem też „dumna” z tego co zrobiłam... Nie czuję się bezpiecznie wiedząc, że on jest w życiu Magdy... tego chyba nie muszę tłumaczyć. Nie wiem do końca o co jej chodzi... teraz mamy się przeprosić i być jej wspólnymi znajomymi?? Zapomnieć o wszystkim i sprawić by było dokładnie tak jak powinno być od samego początku?? Myślę sobie... Jeżeli stłuczesz wazon, znajdziesz wszystkie kawałeczki i dokładnie go posklejasz to mimo wszystko nie będzie wyglądał tak jak wcześnie. Zawsze będzie widać miejsce klejenia i to może przeszkadzać... [...] Czuję się samotna... Kontakt z najbliższymi mi ludźmi wcale nie sprawia mi przyjemności. Nie mogę swobodnie wygłaszać swoich myśli. Czuję się najgłupsza w towarzystwie. Tak, jakby już nikt nie doceniał mojego sposobu myślenie, bo jest on „nie na poziomie”... aż tak wszyscy wydorośleli przez ten jeden miesiąc?? Przecież właśnie za to jaka jestem, jak myślę, jakie mam pomysły mnie lubili... znowu nie jestem taka jak wszyscy i trzeba na mnie patrzeć z góry...?? ;P Nie mogę być sobą./? Od początku starałam się powoli pokazywać jaka jestem, ale już tyle ze sobą przebywałyśmy, że myślałam... widocznie źle myślałam. Poczułam się za swobodnie i brutalnie sprowadzono mnie na ziemię. A może ja nie mogę się starać przyjaźnić z dziewczynami?? Dobrą minę to ja i owszem mogę mieć przez kilka godzin żeby nie psuć zbytnio zabawy, ale ile można !!?!! Dziś, gdy wrócę na Baboszewską znów wezmę kąpiel... i będę czekać aż coś, gdzieś, kiedyś albo... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
samobojcze_sklonnosci | 2006.11.09 14:01:39 dopuki nie zobacze ;P samobojcze_sklonnosci | 2006.11.09 14:01:20 co Ty gadasz aska... nie wierze!!!! gabiuszka | 2006.11.06 01:30:22 ja w "moim" towarzystwie nauczylam sie mieć dobrą minę zawsze... one nie znaja mnie smutnej, złej itp.. Przed nimi udaję, nie wiem dlaczego- chyba dlatego, ze one sie przyzwyczaiły do mnie takiej i ja mam wrażenie, ze dla nich musze własnie taka być... sytuacji opisywanej na początku nie znam i nie do końca rozumiem o co chodzi, wiec nie wypowiadam sie :) 3maj sie ciepło :) kwaq | 2006.11.05 15:09:04 bo poprotu lepiej by bylo jakbys ze man mieszkala:] i nie byl by takich akis dziwnych odzuc. co do Mia... wiesz jak ja podchodizlam do niego i calej sparwy, nadal twierdze co twierdzilam i zadnai nie zmienie. zbedne mi sie tamto wszysko wydawalo. a ludzie po miesiacu sie zmieniajanp Buri nosi swetry i waskie spodnie;] |