Wpis który komentujesz: | pierwszy raz od... 6 lat...? niepokoi mnie opuszczenie bezpiecznego schronienia, jakim jest mój dom. ale nie ten w Poznaniu, ten w Olsztynie. z rodzicami i Siostrzyczką, z którą można pogadać, pooglądać filmy, posłuchać muzyki, najechac kuchnię, tajniaczyć, wyjść gdzieś w bliżej nieokreślonym celu - wszystko, co sprawia, że człowiek nie czuje się tak cholernie samotny. boję się trochę, bo wyjeżdżam dzisiaj. nadal nie spakowana, chociaż nie ma to większego znaczenia, bo wcale się nie wypakowałam. poza tym - mam przecież jeszcze chwilę. kilka godzin do pociągu... wyjeżdżając z Poznania stwierdziłam, że wracam do Olsztyna. nie "w odwiedziny" tylko "wracam" wracam, na zawsze. potem, z wielu powodów zaczęłam myśleć nad tym czy wytrzymam z rodzicami pod jednym dachem (na co dziś przychodzi mi jedna myśl - lepiej z nimi niż zupełnie bez kogokolwiek... ale to może też być wyłącznie objaw małej histerii) i czy rzeczywiście nie ma już żadnego powodu, dla którego miałabym mieszkać w Poznaniu. właśnie dotarło do mnie, że "powód" skrywa w sobie słowo "Człowiek". nie mam Człowieka, do którego mogłabym chcieć pędzić, który byłby motywacją, żeby gdzieś w głębi duszy czuć, że za chwilę wyjdę na zewnątrz i popchnę wagony, żeby tylko dojechać szybciej. nie mam, uznał, że to On jest pępkiem świata i najważniejszą osobą w Jego życiu, więc... nie mam. miałam głupią nadzieję, że przez ten tydzień coś się odmieni (A. zapytała "i co, myślisz, że będzie próbował się z Tobą spotkać i przyjedzie?", a ja na to: "on? chyba, że ktoś by mu podpowiedział albo kazał, sam na to nie wpadnie" - ale miałam nadzieję, że może jednak...), ale zawsze przecież powtarzałam, że w związkach z ludźmi jestem szczególnie naiwna. idę na śniadanie, może jeszcze jakiś spacer. potem szybko prysznic, sprawdzić czy mam wszystko, potem na pociąg. boję się samotności. takiej życiowej. przyjaciół, którzy wyjechali na wakacje albo do pracy albo wrócili do rodzinnych miast. pustego mieszkania, w którym jednak nie umiem mieszkać z kimś obcym. kurwa, jak się boję... jasne, że dam radę. tylko się boję. |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
antidote | 2009.08.10 15:03:19 :) adamo | 2009.08.09 10:44:41 O rety.. ale komenta pocisnąłem.. Sam się trochę przeraziłem, jak zobaczyłem po wysłaniu jego długość.. ;] Jeszcze raz - trzymaj się. ;D adamo | 2009.08.09 10:43:32 Powtórzę refleksję z komentarza do poprzedniego wpisu: nie wiesz, co naprawdę sprawia, że ten facet się nie odzywa. Może chce, może myśli o Tobie.. Ja tam go nie wiem, bo gościa nie znam, ale naprawdę.. przyczyny mogą być różne.. Nie mam zamiaru robić tutaj za jakiegoś "szpeca" od ludzkich związków, ale wiem, że warto nieraz powstrzymać się od szybkich ocen.. Może napisz albo zadzwoń do niego i zapytaj, dlaczego się nie odzywa? ;) Jedno jest pewne: bez tego trudno będzie o wyjaśnienie.. ;) Myślę, że niejeden jest związek, w którym to kobieta przejmuje inicjatywę i wręcz ciągnie faceta, bo ten - sam z siebie - nieszczególnie jest zdolny do inicjatywy. Ewentualnie możesz takiego faceta po prostu nie chcieć. Ale generalnie, to klimat wydaje mi się trochę dziwny.. Z jednej strony chcesz z nim kontaktu, ale z drugiej strony to nie, bo jeśli on się nie odezwie, to Ty też nie.. To Ty właściwie chcesz utrzymywać z nim relacje czy nie? Hmm..a może sama tego nie wiesz?? ;) PS Hmm.. stałem się aktywnym komentatorem Twojego bloga, odkąd zajrzałem tu wczoraj po raz pierwszy, ale.. w tej chwili przerabiam w życiu podobne wątki i wiesz.. mam przemyślenia.. ;] Dla Ciebie mogą być nic nie warte, nie wiem, ale jednak postanowiłem się tymi swoimi refleksjami podzielić.. Bo chyba o to chodzi w komentarzach, nie? No, a teraz się jeszcze trochę potłumaczyłem, ale taką już mam niestety słabość.. ;] Acha.. i jeszcze coś.. jeśli chodzi o ten zasygnalizowany na końcu lęk przed samotnością, to mam to samo.. Mieszkam sam, bo tak wolałem, a jednocześnie samotnie spędzane dni czy nawet godziny do przyjemnych - delikatnie mówiąc - nie należą. I boję się czasem, że tak już będzie do końca życia, bo średnio mi się potoczyło w sprawach osobistych itp. Zresztą, ten lęk przed samotnością jest pewnie powszechny, tylko nie każdy, kto go ma, się do tego otwarcie przyznaje.. Trzymaj się i życzę udanego i odważnego, mimo różnych wątpliwości czy obaw, wejścia do nowego miasta. :) Wiedz, że nie tylko Ty się boisz. :] |