adamo // odwiedzony 28364 razy // [technics1200 szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (74 sztuk)
13:46 / 21.09.2014
link
komentarz (0)
Nasze zbawienie możliwe jest tylko dlatego, że sam Bóg go chce i udziela nam łask potrzebnych do tego, byśmy mogli wejść na drogę prowadzącą do zbawienia duszy, a w dalszej perspektywie - także zmartwychwstania ciała.

Przy czym łaska Boża to nie wszystko. Jest ona konieczna, ale równie konieczne jest nasze zaangażowanie, czyli współpraca z łaską Boga. To dlatego tyle dusz - z tego, co wiadomo - kończy źle. Bo nie podejmują tej dobrej i zbawiennej współpracy.

Pamiętajmy zarazem, że nasze stworzenie, a także później - po grzechu pierworodnym - propozycja zbawienia, to coś, co jest po prostu dla nas. Bóg stworzył nas dla nas samych, abyśmy byli szczęśliwi i cieszyli się życiem. Sami żeśmy to kiedyś popsuli i nadal sami sobie szkodzimy, bo tak jesteśmy podatni na wpływy złego, ale - wybór dobra zawsze jest możliwy. Poczynając od spraw prostych, małych. Warto się w tym ćwiczyć. Warto podjąć współpracę z Bogiem, której celem jest nasze zbawienie! Amen!
11:13 / 01.09.2014
link
komentarz (0)
Warto pamiętać, że na tej ziemi jesteśmy pielgrzymami, a celem tej pielgrzymki jest wieczność. Sprawy, rzeczy tego świata są - taka prawda - tymczasowe, przejściowe. Dlatego nie należy przykładać do nich zbyt dużej wagi.

Jezus powiedział: "Troszczcie się najpierw o Królestwo Boże, a wszystko inne [to, co potrzebne do życia na tym świecie] będzie wam dodane".

Warto, naprawdę warto żyć perspektywą wieczności. A to oznacza nie tylko myśleć o niej, ale też - przygotowywać się do niej. Być zawsze gotowym, bo nie znamy dnia ani godziny. Tego też uczył Jezus - by być zawsze gotowym na spotkanie z Bogiem w wieczności.

Co to oznacza w praktyce? Usiłowanie, by żyć zawsze w stanie łaski uświęcającej, to jest bez poważnych grzechów. Spowiedź, życie sakramentami..
20:36 / 30.03.2014
link
komentarz (3)
Tak się dzisiaj zacząłem w pewnej chwili zastanawiać, jak kochać Boga, jak kochać Jezusa.
Bo.. no właśnie.. jestem zakonnikiem. Od niedawna, bo od niedawna (o, zdałem sobie właśnie sprawę, że wczoraj minęło pół roku od pierwszych ślubów), ale jednak.. I to jest bardzo zasadnicze pytanie. Bo przecież każdy chrześcijanin powinien Boga kochać, a zakonnik, to już pewnie szczególnie..

Odpowiedź przyszła w krótkim czasie. Zdałem sobie sprawę, że skoro nie bardzo jestem w stanie wykrzesać w sobie uczucia do Boga, skoro po prostu ich nie mam, to chodzi o co innego.

O KOCHANIE CZYNEM. Kochanie czynem, postawą. Codzienną, praktyczną wiernością. I to jest miłość! Nie przelotne uczucia, ale wierność.. w moim przypadku - wierność drodze, na którą Bóg mnie powołał, choć nie jest to łatwe.

Zresztą już św. Jan Ewangelista napisał, że miłość Boga polega na przestrzeganiu Jego przykazań, na pełnieniu Jego woli.

Człowiek kocha człowieka tak, jak może. A dobrą postawą, dobrymi czynami, staraniem w tę stronę - można zawsze.. Mniej lub bardziej, na miarę możliwości, ale - zawsze.

Tak.. kochanie czynem.

I ludzi też tak się kocha.

Uczucia nie są zależne od naszej woli.. co najwyżej możemy jakoś wpływać na ich wywoływanie, ale to nieznacznie. Tak naprawdę w życiu chodzi o postawę miłości, o czyny miłości. Uczucia to sprawa drugorzędna. Też na pewno potrzebna, skoro człowiek ma uczucia, ale drugorzędna.

hmm..
10:52 / 17.01.2014
link
komentarz (0)
Kiedy upadamy, Bóg już czeka na nas ze swoim miłosierdziem...

I tak sobie jeszcze pomyślałem odnośnie ewangelizacji... Kiedy grzesznik wychodzi do grzesznika, aby mówić o Bogu, to co może "sprzedać"? Myślę, że przede wszystkim właśnie to, czyli - orędzie miłosierdzia. Że Bóg jest miłosierny, że przyjmuje grzesznika.

Jezus powiedział: "Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników". A dla wyjaśnienia: "Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają". A do kobiety cudzołożnej: "I ja cię nie potępiam. Idź i od tej pory już nie grzesz". Ale pamiętajmy, że nawet, gdy ponownie upadamy, to zawsze możemy wrócić do miłosiernego Ojca. Obyśmy tylko się starali, chcieli zmagać się o dobro.

Pamiętajmy, że rzeczą ludzką jest upadać, natomiast diabelską - trwać w upadku. Więc - nawracajmy się! Amen!

19:53 / 16.01.2014
link
komentarz (0)
Człowiekowi potrzebne jest odniesienie do Boga. Nie jakiekolwiek odniesienie, ale - pozytywne. Życie w grzechu, czyli przeciw Bogu, to de facto śmierć, to oddanie się jakiemuś kłamstwu, które zawsze zaciemnia obraz rzeczywistości. To po prostu zło.

Pozytywne odniesienie do Boga to główny sens w życiu człowieka. Choć może tego często nie widzimy, to On jest najważniejszą Osobą w życiu człowieka. Bez Niego i Jego miłości nie moglibyśmy istnieć.

15:04 / 15.01.2014
link
komentarz (0)
Bóg nas stworzył - nie tylko rodzaj ludzki jako taki, ale przez obdarowanie duszą uczestniczył w "powstaniu" każdego z nas - i nieustannie nas wszystkich podtrzymuje. Myślę, że warto być świadomym tych faktów.

14:41 / 12.01.2014
link
komentarz (0)
"W Chrystusie Bóg szuka człowieka."

To Bóg wychodzi do człowieka. On jest zawsze pierwszy. Do człowieka należy odpowiedź na Boże inicjatywy.
11:04 / 07.01.2014
link
komentarz (0)
Dobra Nowina polega na tym, że Bóg posłał na świat, między ludzi, swego umiłowanego Syna – nie po, aby świat potępił, ale aby świat zbawił. I to jak? Przez własną mękę i śmierć. On przyszedł na świat, aby ponieść ofiarę za ludzi, odkupić rodzaj ludzki. To jest chyba największy dowód miłości Boga do nas.

Jednocześnie Bóg tak to urządził, że nie objawił tego w sposób nadprzyrodzony każdemu z osobna, ale zechciał – aby ta Dobra Nowina, czyli Ewangelia, była przekazywana niejako zwykłymi środkami, to jest przez ludzkie słowo. Przez ludzką mowę i pismo. Przez działalność człowieka. Jezus na początku dopuścił do swojej tajemnicy wąską grupę ludzi, aby po Jego śmierci i wniebowstąpieniu – oni szli i tę wieść roznosili innym, tak żydom, jak i poganom. Nie wiem, dlaczego Bóg to tak zamyślił, ale tak jest. Pytaniem jest dla mnie od jakiegoś czasu, dlaczego Bóg się ukrył. Być może Tradycja Kościoła już od dawna zna odpowiedź na pytanie, może jest to opisane, ale do mnie to jeszcze nie dotarło. Mam zamiar poszukiwać, aby – lepiej zrozumieć.

[edit:]

wow.. dopiero co napisałem, że mam zamiar poszukiwać, że Bóg wybrał sobie ludzi do głoszenia, a tu na tablicy FB widzę link z opisem: "Zadziwiająca kolejność. Wybiera nas na świadków po to, abyśmy mogli Mu uwierzyć."

link do tego tekstu: http://gosc.pl/doc/1839005.Wyjdz
12:03 / 04.01.2014
link
komentarz (0)
O tym, że Bóg nie zostawił człowieka samemu sobie, świadczy choćby to, że nie pozostawił rodzaju ludzkiego w nieświadomości, ale w pewnym momencie historii człowieka wyszedł do niego ze swoim Objawieniem. Po prostu - że objawił się człowiekowi. Powiedzmy sobie szczerze - człowiekowi byłoby bardzo trudno poznać Boga, gdyby On sam mu o sobie nie zakomunikował. I przemawiał do rodzaju ludzkiego przez wybranych ludzi: patriarchów, proroków itp. Historia Objawienia przez duże "O" jest zapisana w Biblii.

Jest to kwestia wiary, ale nie tylko. Bóg przemawiał w historii także przez cuda i to nie tylko indywidualne, ale też widziane przez masy ludzi. Takim chyba najsłynniejszym cudem ostatnich czasów był tzw. cud słońca w Fatimie, związany z tamtejszymi objawieniami Matki Bożej, które miały miejsce podczas I wojny światowej. Nie ma sensu, żebym się tutaj o tym rozpisywał - wystarczy poszukać w Google’u.
Ogólnie jest tak, że Bóg głoszenie swojej nauki przez powołanych do tego ludzi potwierdza swoją bezpośrednią działalnością, czyli właśnie cudami.

A że Bogu na nas zależy, że jest kochającym Ojcem? Hmm.. to już w dużej mierze kwestia wiary - czy zechcemy się otworzyć na pewne rzeczy, czy nie. Dla mnie jako wierzącego katolika Biblia jest księgą objawioną i wierzę w prawdy religijne, które są tam zapisane. Nie wszystko tam jest reporterskim opisem, kwestia zastosowanej formy jest tutaj - powiedziałbym - drugorzędna, ale prawdy wiary tam zawarte z pewnością są prawdziwe, bo właśnie o nie się tutaj rozchodzi.
I tam jest mnóstwo przepięknych fragmentów nt. stosunku Boga do ludzi, np. poniżej jest zapis skargi ludzi i Bożej odpowiedzi na nie, z Księgi Izajasza:

Mówił Syjon: "Pan mnie opuścił,
Pan o mnie zapomniał".
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu,
ta, która kocha syna swego łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała,
Ja nie zapomnę o tobie.

(Iz 49, 14-15)

Dodatkowo, jeśli ktoś chce dostrzegać znaki działania Boga wokół siebie i w swoim życiu, to jak najbardziej może je dostrzec. Wierzący uznają, że każde dobro, jakiego doświadczamy, ostatecznie pochodzi od Boga. Oczywiście, On posługuje się drugim człowiekiem, różnymi okolicznościami, ale to On ostatecznie opiekuje się nami. Po latach życia jako wierzący i praktykujący, jestem o tym w pełni przekonany.

Gdzie wychodzi z tą swoją ofertą i propozycją. No właśnie poprzez swoje Objawienie. Nie licząc w tej chwili objawień prywatnych, których w historii też nie brakowało, chciałbym wskazać na dwa główne źródła tego Objawienia. Są to: Pismo święte oraz Tradycja Kościoła (czyli nauki przekazywane w różny sposób, od razu czy z biegiem czasu zapisywane, ale nie wchodzące w skład Ksiąg biblijnych).

Inna sprawa: Bóg jest obecny w tabernakulum każdego katolickiego Kościoła (a przynajmniej tak z zasady powinno być - nie wiem, może są jakieś wyjątki). Pod postacią Hostii. I On tam jest przede wszystkim dla nas, abyśmy mieli do Niego łatwy, prosty dostęp.

Na razie tyle z mojej strony. Jestem otwarty na dalsze pytania.
10:58 / 03.01.2014
link
komentarz (3)
Trzeba uwierzyć, że Bogu na mnie zależy. Że nie jestem Mu obojętny.

Nie jesteśmy zdani sami na siebie.

Jak pokazuje rzeczywistość, Bogu bardziej zależy na nas, niż nam samym. Dlatego On pierwszy wychodzi do nas z ofertą, z propozycją.
14:36 / 30.11.2013
link
komentarz (0)
Walka o dusze. Walka przeciw szatanowi.

Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. (Ef 6, 12)

Tego nie zobaczy się oczami ciała, zmysłami. To można dostrzec jedynie oczami wiary, przez wiarę.
12:14 / 17.07.2013
link
komentarz (0)
Śmiem twierdzić, że nastawienie na sukces jest szkodliwe. Mowa tu oczywiście o sukcesie w wymiarze ludzkim, ziemskim; o sukcesie w kategoriach tego świata.

Nastawienie na sukces rodzi napięcie. Sprawia, że w centrum życia danego człowieka jest jego cel, czyli właśnie ziemski sukces. A wtedy człowiek staje się jakimś niewolnikiem, przestaje być człowiekiem. Śmiem twierdzić, że staje się wtedy jak zwierzę, o zawężonym horyzoncie. Traci się z oczu bliźnich i ich dobro. Z dążeniem do sukcesu związany jest egoizm - "liczę się ja i mój cel, wypełnienie tego celu".

Krok w tył. Słuchać Pana Boga, a nie świata. Nie dawać się ogłupić światu i ludziom. Iść swoją drogą. Oczywiście - zmagać się. Ale nie o ludzki sukces, tylko o spełnienie woli Bożej. O to warto się zmagać. Śmiem twierdzić, że to nie rodzi takiego napięcia, bo Bóg nie wymaga od człowieka więcej, niż ten może - nawet, jeśli kroczenie ścieżką Bożą z jakichś powodów dużo kosztuje.

U Boga jest pokój. Pogoń za ziemskim sukcesem rodzi niepokój.

Krok w tył, jeśli chodzi o ambicje. Robić swoje. Po prostu robić swoje. I starać się robić to dobrze. Starać się. To jest to. Starać się, angażować. I nie stawiać sobie wydumanych celów. Wiem, co mam robić. I tyle.
14:40 / 03.08.2012
link
komentarz (0)
To nie są żarty!!

http://www.youtube.com/watch?v=JBz3u6sQqkA

"Potępieniec poznawać będzie, że przy pomocy łaski Bożej tylekroć tak łatwo mógł się zbawić, jednak z własnej winy z tej łaski nie skorzystał. Wzgardził nią i zatwardziałym pozostał."

"Ochrzczeni, a zwłaszcza katolicy, cierpieć będą bardziej od innych, albowiem mieli najwięcej łask i środków do zbawienia, a nimi wzgardzili."

---

"Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest."

http://www.youtube.com/watch?v=jmwOP8uLBCo

"Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło."

--

Tak że, ludzie, ogarniajcie się póki czas. Tu nie chodzi o to, by kogoś straszyć. Tu chodzi o bodaj najpoważniejsze ostrzeżenie...
22:43 / 02.08.2012
link
komentarz (0)
Nie wiem, czy ma sens obwieszczanie tego tutaj, ale.. the time has come.. uderzam do zakonu.

Zostałem już przyjęty, a 19 sierpnia - zaczynam nowicjat, czyli taki pierwszy rok formacji zakonnej.

Taki czas to nie żarty. Ponad rok bez Internetu i telefonu - dopuszczalna papierowa korespondencja oraz rzadkie odwiedziny najbliższych. Przynajmniej do tej pory tak było i nic mi nie wiadomo, by się to zmieniło.

Gdybym miał tam dostęp do netu, mógłbym pisać "raporty z placu boju". ;) Ale chyba nie będzie mi to dane. I dobrze, bo kiedyś w końcu trzeba przejść odwyk od netu, Fejsa itd. itp.

Hmm.. czuję respekt przed tematem - to nie ulega wątpliwości. Rok w dość zamkniętym, całkiem nowym środowisku..

Rety, obym wytrzymał.

21:59 / 13.05.2012
link
komentarz (0)
To jest rzeczywiście pójście na zatracenie. To jest rzeczywiście postawienie wszystkiego na jedną kartę - bez patrzenia wstecz. A przynajmniej - tak powinno być. I ja chcę tak do tego podejść.

Tu nie ma miejsca na kompromis.

Jest taka stara pieśń żołnierska:

Na stos
rzuciliśmy
swój życia los
na stos
na stos..


Amen.

Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 10, 39)

Święte słowa.

Są rzeczywistości, dla których warto poświęcić życie. Tak mi dopomóż Bóg.
23:14 / 11.04.2012
link
komentarz (0)
Rozumiem jeszcze, że po środkach zażytych we wtorek wieczorem nie przespałem ostatniej nocy. Ale.. dlaczego dzisiaj też nie mogę spać? Ba, nawet mi się nie chce spać, nie jestem senny? Dziś nic nie brałem.
Nie wiem, czy to jeszcze od tych środków, czy to jeszcze jakiś "fenomen", natomiast dawno nie miałem takich zaburzeń. I trochę mnie ten temat stresuje.

Sorry, nie po to wywaliłem sporo kasy na jakieś plastikowe opakowania z proszkiem, żeby teraz nie móc spać.. Ech. :/
21:27 / 11.04.2012
link
komentarz (0)
Oj, trudno mi dogadać się z kobietami, przynajmniej niektórymi. Brak mi mądrości.

Znów pokłóciłem się z osobą, która przecież jest mi droga (może.. za bardzo? ale to już inna kwestia). Nie najlepiej ją potraktowałem, ona mnie chyba też.. Ech, ludzie, ludzie..

Trzeba się ogarniać.
05:27 / 11.04.2012
link
komentarz (0)
Chyba zapowiada się dość ciężki dzień.

Myślałem, że może usnę o 1:00, potem o 2:00, może trochę później..? Ale gdzie tam.. ;)

Więc skąd ta nieprzespana noc? A stąd, że mi wczoraj trener dostarczył na siłownię parę suplemencików. Nie jakieś tam anabole czy coś. Zwykłe odżywki, przed treningiem dla energii i koncentracji, po treningu dla regeneracji..

No i wziąłem dawki takie, jakie zalecane.

Efekt taki, że noc nieprzespana, a koło 2:30 (kiedy sobie jeszcze leżałem i rozmyślałem) czułem się przez parę minut - jak to odczuwałem - \"nabuzowany jak jakiś mutant\" (tak się właśnie czułem, słowo \"mutant\" chyba najlepiej oddaje ten dziwny proces, który we mnie zachodził.. a przecież kurde ja nie chciałem niczego, od czego mięśnie by \"same\" rosły.. i mam nadzieję, że to nie jest nic takiego ;)..

Super, nie? ;)

Nie ma opcji, żebym wziął choćby jeszcze raz takie dawki. Następnym razem biorę pół tego i może będę mógł spać.. :/

Ech.. może po prostu zabrakło mi asertywności, gdy mi trener zalecał te środki. Generalnie, on na tym zarabia. A ja się może po prostu dałem zrobić.. na szaro?

Trudno, kasa wydana.

Nie mogę powiedzieć, bym był optymistycznie nastawiony na ten dzień..

PS Ale trzeba będzie się ogarnąć i podnieść głowę. Dziś kolejny dzień Oktawy Wielkanocy.. Czas Święta, a nie umartwiania.. No trzeba będzie ogarnąć.. Hmm.. na razie czuję się tak, jakbym miał z powodzeniem kolejnej nocy nie przespać. Tyle już godzin minęło, a żadnego przymulenia. Nie no.. zdecydowanie czeka mnie eksperymentowanie z dawkami.. Aż znajdę taką, która nie będzie ze mnie robić cyborga. ;)
Kurczę, a to takie odżyweczki miały być..
18:31 / 22.01.2012
link
komentarz (0)
Iść za Jezusem oznacza umieć zostawiać to, czego nie da się zatrzymać. To boli, czasem bardzo. Ale jeśli idziemy za Nim, tak naprawdę nic nie tracimy. Zyskujemy wszystko.

A gdyby ktoś nie wierzył komentatorowi Ewangelii z Gościa Niedzielnego, to jest źródło o mocniejszym autorytecie, czyli - sama Ewangelia:

Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą». Jezus odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi».
(Mk 10, 28-31)


PS A tak w ogóle, to: http://miecz23.wrzuta.pl/audio/802sP131Qec/szukam_was_a_wy_przychodzicie.

19:06 / 07.01.2012
link
komentarz (0)
Wygląda na to, że po półtora tygodnia poszukiwań i śledzenia Allegro trafiłem niezły tablet w dobrej cenie. A radość niemała, bo miałem do dyspozycji relatywnie niewielką kwotę i wcale nie tak łatwo było znaleźć coś, co spełniałoby mniej więcej kryteria. Ale dało radę.

I bardzo się z tego cieszę. Jeszcze sobie dziś domówiłem skórzane etui z fizyczną klawiaturką, dokupię jeszcze adapterek do USB, cobym mógł tę klawiaturkę podłączyć i będzie śmigać. ;)

A jeszcze dziś, post factum, postanowiłem sobie przeczytać jakąś recenzję z netu tego sprzętu. I pierwsza znaleziona była wręcz entuzjastyczna. W to mi graj. :]

A jaki tablecik nabyłem po 10 dniach poszukiwań i konsultacjach z kilku znajomymi?
Huawei Ideos S7 Slim. Naprawdę fajny.

Gadżeciarzem raczej nie jestem. Coś takiego, jak smartfon, miałem w ręce nie więcej jak parę razy w życiu, od lat \"dorzynam\" używane, klasyczne komórki, ale ten tablet - coś czuję i widzę - będzie mi naprawdę przydatny.

Nie będę się musiał wozić z laptopem.

A co ma ten nowy sprzęcik (jeszcze co prawda do mnie nie dotarł, ale ufam, że to formalność ;)? Oczywiście wi-fi, a poza tym 3G (internet mobilny i rozmowy) i GPS. I taki fajny zestawik mnie ukontentowuje. Bo jeszcze do tego ma niezłe ogólne parametry i podobno nie muli.

Git.

PS A pewna pani, bohaterka lub też "bohaterka" kilku lat mojego życia, ma dzisiaj urodziny. Tak mi się dzisiaj przypomniało na skutek pewnego zbiegu okoliczności. Ale już parę lat (ze dwa?) nie mam kontaktu i nawet nie mam odwagi odnaleźć na jakimś Fejsie. Bo po co.. jeszcze coś zaboli albo coś.. Najlepsze podejście do sprawy to to może nie jest, ale.. chyba łatwiejsze.