Wpis który komentujesz: | *** Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe V. Oda do bawełny niech nam się otworzy ten prostokąt jasny coraz lżejszych stąpnięć z ciszy do ogrodu ciepły promień po stopniach ściele się słomiany tężejąc o ranku zaspanym naskórkiem najpierw się przeciągasz przez przybój w pościeli jak długie ciężaru czekające łodzie od stóp, Arsinoe, aż po dłoni końce w łuk, trójkącikiem, w biodra spracowane nim na nocnej strunie pieśń pośladów domkniesz a co tykaniem popycha minuty nasza ciekawość, co zegary pasie czy aniołów szuka kręcąc gałką w radiu owocowy być musi, nasz obrus, i lniany jeśli pytasz o mędrców wątpliwym dalece aby czajnik trzeszczący w kaprysach plastycznych tak mu boczki na ogniu, że obcasem stuka kłębiąc parę w istoty, obłoki fryzował sypał siwe peruki, talkiem, pod sufitem jak ja czekam na ranne brzuszka przeciąganie niedyskrecje koszulki spieszącej z odpływem o chłopięce podróże po albumach palcem o płci kojarzona w wannach z balonami O, szczęśliwe lądy ballad bez majtkowych opalone tunezje, gdzieś poniżej pępka biję czołem przed tobą Biała Europo ! choć bawełna powraca w przypływie przekornym chociaż czajnik o kuchnie podkówkami dzwoni słyszę cie w pozornym chrząstek napinaniu po każde wilgotne, podłużne mrugniecie i stąd mokre równanie, między wiśnią, a marchwią tym moczonym o świcie pióropuszem z naci aby cięta kroplami łydka z piskiem pierzchła przez prostokąt tarasu aż do warzywnika w tych koszulkach na biodrach splecionych rękawem w tych różyczkach przez piersi jakie na pobudkę kiedy z uda przechodzisz po mnie na kolano gdzie się suple, zaciskam, w ciepłych woniach bawełny i kto kogo prowadzi tutaj Ciemnowłosa choć nie łatwo stopami brodzić w chłodnej trawie gdy turkucie śnią jeszcze, a Ziemia karmiąca budzi, w pliszki trącając, waszym wspólnym tętnem nie zawróci po rosie patyczkiem przywoła ten kształt jabłka kreślony, nieomylny spadający piachu moc pisana kretami i to są Jej gałęzie Jej ofiarowanie gdy w zieleni wiśnie w stygmatach rozwiesza Czas znów gubi języki i rozwiewa narody w sprośnych opowieściach kpiącej z nas Historii ledwie kilka imion stawia w podręcznikach aby mokrym palcem nie zaginać rogów jędrna mgłami o brzasku musisz sięgnąć wiśni poznać jej smak krwisty piersi sok rezedy niech dziecięca ciekawość znów nazywa rzeczy grając w Pana jak niegdyś kładłaś kartę na karcie biorąc kosmyk za ucho, tłumaczyłaś misiom cały poemat, to zupełnie zgrabnie opowiedziana historia ... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2011.06.23 18:17:55 makao zgadzam się pisane wszerz, świat poezji nam się wyludnił, kiedyś pieśń miłosna zajmowała taką piękną estetyczna bańkę a i minstrel się nie kłopotał, bo poeci nurtu społecznego określali rzeczywistość w jakiej tworzył, nie musiał się nawet odwoływać do faktów czy zdarzeń dziś zdarzenia wyparła autocenzura, a zaręczam intrygi miłosne nie zawiązują się na chmurkach auto obecnie piszą poeci od miłości, trzeba samemu tworzyć tło społeczne, ułamek wydarzenia historycznego, a tego nie da się napisać bez odwołań do filozofii czy własnego poglądu na porządek świata i tak minstrel pieśni miłosnej staje się z wolna kronikarzem i mimowolnym interpretatorem twierdzeń uniwersalnych ... makao | 2011.06.22 02:04:53 zgrabnie opowiedziana, ale zupelnie dla mnie nie do ogarniecia ;p |