Wpis który komentujesz: | ***** Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. II. pieśń wirujących w słońcu kiedy tańczę na palcach wiatr pyta o nasze imiona Jeszcze raz chłopcy ! woła pomiędzy rozwartymi palcami derwisza przepływają najcichsze ptaki z dzieciństwa białe w szelestach i wolno obracające się wokół siebie najsmuklejszy z nich klasyczny Haloperidol antyczny Hali Hali śpiewa pielęgniarz w ambulatorium tam w szklanej szafce brodzi niczym figurki z soli na długich nogach wycięty zaraz w kryształkach nadejdzie z pióropuszem fal tryśnie dawno i daleko stąd słyszą te harce wędrowcy zaśniesz potem ich obraz coraz częściej pojawia się na rzece tam dryfujemy jak kłody kolejny obchód wielu mówią wielu nas jeszcze wyrzuci na brzeg rodzinie kiedy kobieta zanurza czerpak ich ogony wysokie ich ogony zadarte dumne ich dzioby gruchające do Niej z szarości Jesteś jak poranne lustro Jesteś jak lilia przeciągająca się na rzęsach twoja jasna szyja jak łodyga z dna ciągle niesie mnie do powietrza To ja Ibis nogi moje czerwoną farbką drapiące szkło wciąż czują powierzchnię szepty nurtu nikt nie rozumie pragnienia nie poznaje ptaków zamorskich znachorów snu O długie gardła na gałęziach przepływające pazury wbite głód po podbrzuszu mierzy długości przemarszu zanim jak wielbłąd chrapliwie wyrzucisz pysk na brzeg w rozdeptany szlam w rowki znaczone patykiem przez wydmy do rzeki przez ten mokry piasek na brzegach kresek już sypki to nasze ścieżki nasze marzenia nawijane na biały turban nasze wędrówki przez pustynie spowija nas samun w sterylnych rękach Słońca podane na spodku połknij Oto tańczymy bracia moi suknie nasze napina dziś światło jesteśmy jak lampy o zmierzchu jak długo jeszcze zapatrzeni w oczy poranka fletem żarzy się w nas bielejący kamień kęs po kęsie głębiej spływają krople dzieciom naszym nagle wyrastają wąsy Co tam skrywasz kruszący się ojcze Skało – mówią Niemy kamieniu na dnie błogosławiony pniu nieświadomy dotknięcia na zakręcie rzeki przez tysiące palców wizyta po wizycie Czy twoja dusza już puchowa, Papciu Przekuta jak sny dziewczyny grzechoczące muszelkami na rzemyku Biała jak wnętrza dłoni ciemnych upinających włosy wysoko kiedy wiedzie nas bracia po swoich plecach wiatr wokół jeszcze to pamiętam jeszcze Ziemię określa miękkość piersi we włosach gubią się ręce kobiet jeszcze upinają tam kwiaty dla mnie wkrótce poruszy uszami najstarszy z wielbłądów ostatnia ścieżka ptasie ślady przez wydmy jeśli nie zmąci rzeki więcej czerpak O dłoni miękka bo tam jest potrzeba na dzień następny małą fałdką zetrze nas woda jedwabnie zatańczą młodzi za życie za wody zmętniałej zmarszczkę naszą, co się w słońcu zdrzemła tylko mnie pamiętaj ... to jest po prostu ciekawa pieśń, i wrócę do tej tematyki niebawem ... |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
sinuhe | 2011.08.05 22:30:26 morticja jest to język który będę uproszczał bo zmierzam do poematu o Insurekcji Kościuszkowskiej a tam zawiłości artystycznych jak najmniej :) morticja | 2011.08.04 21:14:41 krótka gładka wymowna strofa podoba mi się ta zmiana... |