Wpis który komentujesz: | Ktoś pisze w komentarzach, że tu się dzieje kreacja "idealnego mężczyzny"; rozbawiające. Acheront jest w tym o wiele lepszy ode mnie. Składa mi ofiary z kobiet. Umawia się, odgrywa doskonale tę rolę idealnego, a gdy dziewczyna zaczyna nabierać nadziei lub zaczyna zadawać osobiste pytania, mówi, jak jest. Szczególnie u tych kończących studia, a jeszcze bez chłopaka, rozpaczliwie szukających związku i bojących się, że ten czas to "ostatni dzwonek", powoduje to załzawienie się oczu. Kilka razy zapraszaliśmy takie już zaangażowane panie tutaj i w miłej dyskusji przy herbacie opowiadaliśmy o naszym związku i jego historii, robiąc sobie igrzysko z cudzego bólu i prób jego ukrywania. Okrutne? Niezbyt. Żadna z ofiar nie słyszała żadnych obietnic, deklaracji, nie zaznawała niczego poza towarzyskim ciepłem. To ich własne fantazje i nadinterpretacje, a nie nasze zachowanie stawało się narzędziem tortur. Ilość osób, które po jednym lub dwóch sympatycznych spotkaniach zaczynają fantazjować na temat wspólnego życia, rodziny i wielkiego romansu (choć nie otrzymały do tego żadnych racjonalnych podstaw,0) jest zaskakująca. Buddyści mają rację, że przyczyną cierpienia jest tworzenie sobie iluzji i wyobrażeń i przywiązywanie się do nich do stopnia pozwalającego im przesłonić rzeczywistość. Kiedyś dyskutowałem nad problemem etycznym, jakim jest odpowiedzialność za cudze wyobrażenia. Osobie, która hobbistycznie rozkochiwała w sobie za pomocą poczty elektronicznej mężczyzn, a potem ich odrzucała, gdy powiedziała, że ona przecież nie deklaruje i nie obiecuje - odpowiedziałem, że nie tylko deklaracje wprost się liczą. Wszystko - używane słowa, wątki rozpoczynane z własnej inicjatywy, nawet tempo odpowiedzi na listy stanowi dla drugiej osoby informację, którą zinterpretuje. Gdy rozmówca jest rozsądny i mało skłonny do budowania iluzji, można się o to nie troszczyć i postępować według swojej ochoty, ale gdy mamy do czynienia z kimś z iluzjofilnej większości, mądry człowiek nie może udawać idioty i mówić "nic nie deklarowałem", podczas gdy wszystko inne było sugestią nie wypowiedzianej deklaracji - chyba, że od początku świadomym celem jest zrobienie sobie zabawki, tak, jak to czasem my robimy, stając się samozwańczym narzędziem karzącej za iluzje karmy (za co się pewnie i nam sprawiedliwie oberwie,0). |
Inni coś od siebie: |
Nie można komentować |
To stwierdzili inni:
(pomarańczowym kolorem oznaczeni są użytkownicy nlog.org) |
fiona | 2002.06.03 03:31:04 'jednemu Allach daje pozywienie, drugiemu apetyt..' ;-)) Mahomet T. | 2002.06.03 01:31:21 satanizm w czystej formie, robić z igły widły i pysznić się tym publicznie.:-) Atarah | 2002.06.02 16:54:51 Dużoo bardziej zastanawiające jest to, że ludzie zdając sobie sprawę z rzeczywistości, z braku deklaracji i innych oznak świadczących o tym, że to doskonała rozrywka a nie początek uczucia, ładują się z masochistyczną rozkoszą w taką grę. Ja bym wyróżniła kilka typów takich "ofiar" (podział bardzo amatorski): 1.Człowiek jest reliktem romantycznego kochanka, który "kocha i cierpi katusze", dlatego angażuje się, wiedząc, że to nie ma senu, po czym rozkoszuje się swoim bólem. 2. Przecenia swoje emocjonalne możliwości, łudząc się, że kontroluje rozwój uczuć. 3. Spotkałam też takie dziewczęta, które miały kompletnie wypaczone pojęcie o stosunkach damsko-męskich i każdy gest potrafiły dopasować do swojej romantycznej wizji. To było więcej niż nadinterpretacja. Wbrew pozorom robienie komuś nadziei przynosi ofierze także korzyści. Przede wszystkim uczy kontroli nad emocjami i zachowania dystansu. Wasza zabawa jest okrutna, ale myślę, że każdy praktykuje coś podobnego w mniejszym lub większym stopniu. Mi się to podoba coraz bardziej, ale powstrzymuję się usilnnie przed złymi skłonnościami, przypomijnając sobie własne doświadczenia. lavinia | 2002.06.02 16:36:48 Bardzo to wszystko prawdziwe, ale-zeby nie bylo Ci tak sielsko to powiem, ze mysle, ze sam fakt CELOWEGO (bo zapraszajac ofiare juz wiecie jak bedziecie sie jej kosztem bawic) jakby nie bylo bawienia sie cudzymi iluzjami jest sam w sobie okrutny, nie sadzisz? |