| eye - 2002.04.28 22:06 - odpowiedz | | tak sobie dzi¶ pojechałęm rowerkiem całkiem niedaleko... i tak zauważyłem, po co mi discovery (które zreszt± uwielbiam) jak to wszystko mam pod nosem, kilometr od domu, las, jeziorko i nie trzeba wł±czać tv żeby zobaczyć dzikie kaczki i żaby i różne inne żyjatka, po prostu zajebi¶cie i to kilometr od miasteczka 120tysięcznego i ciesze sie ze nie mieszkam np w wawie :) |
| | krashan - 2002.04.28 22:08 - odpowiedz | | Ja mam o 600 metrów od domu ¶cisły rezerwat przyrody, tamy bobrów i inne takie. A dookoła wszędzie las... Super :-). |
| | nell - 2002.04.28 22:17 - odpowiedz | | musze sobie sprawic bobra i tame :> |
| | eye - 2002.04.28 23:50 - odpowiedz | | tame też mam ale elektryczn± |
| | chynaa - 2002.04.29 01:58 - odpowiedz | | A ja mam księżyc za chmurami. I potworny ból głowy. Chlałam od 7 do 7 niemal, ból głowy od 16:00 narasta niewyobrażalnie. Mam też dużo spalin, samochody w te i nazad, ziuuum, ziuuum, ale za to 23. róże stoj± na stole. I dwa ogródki. Te nie stoj± na stole, oczywi¶cie. Tu jest pięknie na wiosnę. Pięknie. Kwieciste uliczki. |
| | 2lazy2die - 2002.04.29 13:54 - odpowiedz | | A ja mam rezerwat ptakow w Los Cabatos del Muerte i ostatnia stacje metra z drugiej strony. I tez jest fajnie, choc bazanty juz pod balkon nie przychodza
. |
| | mariposa - 2002.04.29 16:00 - odpowiedz | | A ja mam cudowne suburbia, wiocha jak sie patrzy, a zaby nie uswiadczysz. Jak mieszkalam na Zoliborzu, (nie bez powodu nazywa sie Zoliborz wlasnie, spytac Munka) to mialam przez ulice do Lasku, a w Lasku byla nie tylko dzika przyroda, ale takze hordy dzikich teologow oraz kilku zboczencow. Tam to dzicza byla wlasnie w tej Warszawie. O, i Wisla byla, pieknie smierdzialo, nie ma lepszego miejsca na wagary. Bardzo mi sie to miejsce lirycznie kojarzy, nie powiem nie. Wiec nie psiocz, Oko, Wawa jest Afryka dzika i jeszcze troche :). Nnnooo...
A, kurde, 2l2d, nie uraz sie przypadkiem, ale cos Ci musze wytknac. Nie zlosliwie, ale tak dla fiuczer referens: "muerte" jest rodzaju zenskiego, wiec nie mozna zrobic skrotu, musi byc "de la" miast "del". Pokoj. |
| | mariposa - 2002.04.29 16:03 - odpowiedz | | O, a w ogole to 2l2d jest chyba somsiad mego ojca, tak mi wynika. |
| | eye - 2002.04.29 18:40 - odpowiedz | | nie psiocze tak mocno;) po prostu jakos mi wielkie miasta nie pasuja do mieszkania, chociaz wawa jest na tyle wielka ze udalo sie w niej pomiescic pare milych zakatkow. moje miasto to włocławek, w pewnych kregach zwany czerwonym;), moze uroda nie grzeszy samo w sobie, ale naokolo, gdzie by sie nie zapuscic mam las, jeziorek kilka i wogle mily krajobraz. a zapuszczac nie trzeba sie wcale daleko, rzut doslownie beretem, wiec nie musze jechac godzine metrem i jeszcze druga na piechote zeby znalezc kawalek trawy;) |
| | 2lazy2die - 2002.04.29 23:23 - odpowiedz | | Mariposa - wiem, wiem i tak bylo na poczatku przeciez. A potem sobie zmienilem, bo mi sie bardziej podobalo. Przeciez. Ale moge znow zmienic. Przeciez :)
A jesli chodzi o Twojego ojca - to nie wiem. Mam nadzieje, ze to nie Pan Walczynski vis a vis :) |
| | mariposa - 2002.04.30 05:01 - odpowiedz | | Nie no, przeciez jak Ci sie bardziej podoba, to nie ma presji. Przeciez :) Tak tylko, nie pamietalam, zeby na poczatku bylo 'de la'. Chyle przeciez czolo i przprszm w takim razie.
Pana Walczynskiego nie mam przyjemnosci...(nie?)stety. Ojciec moj nosi wdzieczne imie i nazwisko o inicjalach Z.M. i pomieszkuje gdzies tam w tych milych okolicach ostatniej stacji metra, wlasnie. |
| | 2lazy2die - 2002.04.30 09:50 - odpowiedz | | Jesli mozesz i nie przeszkadza Ci To, to pozdrow Tate, a jak ja zauwaze pana z inicjalami Z.M to tez go pozdrowie. A ostatnia stacja metra jest super. Mieszkam juz tu 8 lat i odwiedzilem te stacje ze 3 razy. Bardzo mi sie podoba, choc niewiele jest do zwiedzania.
|
| | 2lazy2die - 2002.05.06 02:24 - odpowiedz | | Mariposa! Uwaga! Otoz zwrot, o ktorym tak dyskutowalismy wszedl do jezyka popularnego, do jezyka uroczego, a narzuconego brutalnie przeze mnie w strefie iberyjskiej. Cytuje fragment mejla, ktory przed chwila otrzymalem od rodowitego barcelonskiego artysty, ktorego poznalem w Valparaiso:
...remember, we have to climb Sagrada FAmilia (fuck You:) de la muerte de Gaudi when you come to Barcelona.....
I co? wynalazlas juz mariprozac?
.
|
| | 2lazy2die - 2002.05.06 02:25 - odpowiedz | | kurna, mialo byc del muerte, bo tak bylo w mejlu, ale cos mi sie pokrecilo, oops |
| | mariposa - 2002.05.06 07:23 - odpowiedz | | Cholera, no dobra, niech Ci bedzie. Ale wiesz, Hiszpanie wszyscy jak jeden maz maja tendencje to przeinaczania jezyka na wszelkie mozliwe sposoby. Przekonalam sie w poprzednie wakacje, tym bardziej, ze bylam w Andaluzji, a nikt chyba nie bawi sie hiszpanskim tak, jak ludzie z okolic Malagi.
Co zas do Mariprozaca, ciagle nie wiem, o co siem rozchodzi. Ale tego, obiecuje, ze pomysle nad tym bardzo intensywnie.
Tatusia pozdrowilam, zmartwil sie. Hueh.
And climb La Sagrada Familia de la muerte de Antonio. It'll frickin' blow your mind. :P |
|
|