Niekończąca się historia

ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca | wszystkie

Warto zajrzeć -> Leninowa   Poziomka   Lavinia   Lazeg   Mrówcia   Gwiazdka

Osoby

alfabetycznie

Ba. - Lubi śpiewać. I nieprzeciętnie dobrze jej to wychodzi. Nie tylko śpiewanie zresztą.

Em. - Informatyk, amigowiec, ostatnio trochę kluturysta ;-).

Kk. - Dobry kolega z pracy, znamy się jeszcze ze studiów.

Ma. - Sąsiadka, ale Wy wszyscy, którzy pomyśleliście "aaaaaa, sąsiaaadka..." wrzućcie na luz ;-).

Mr. - Pokazała mi jako pierwsza, ile kobieta może znaczyć w moim życiu, a potem pokazała mi co to znaczy to wszystko stracić.

Sz. - Biznesmen podobnie jak Li. ale znacznie bardziej wytrawny i zahartowany. Niejeden rząd już przetrzymał.

2003.07.07 15:06:22 · link · komentarz (0)

Pomieszczenie było ciemne. Na tyle ciemne, że trudno było się zorientować w jego rzeczywistej wielkości. Mrok rozświetlała jedynie poświata dwóch włączonych monitorów, której sekundować usiłowało kilkaset migających zielonych i czerwonych światełek aparatury zamontowanej w stojaku w rogu pokoju. Pęki szarych przewodów rozchodziły się od niego znikając w otworach prz podłodze, jedna z wiązek malowniczym łukiem zwieszała się z kratki wentylacyjnej. Na nieco przekrzywionym, obrotowym fotelu stojącym przed stołem z monitorami, spoczywało nieruchomo ludzkie ciało. Jego ręka poruszyła się i sięgnęła do torebki z chipsami leżącej obok klawiatury. Po chwili chipsy trafiły do ust, a szczęki rozpoczęły swą niszczycielską działalność. Mózg tymczasem pracował nad rozwikłaniem pewnego problemu, nad którym jego posiadacz zastanawiał się już od jakiegoś czasu. Uzi, bo takim nickiem posługiwał się smakosz chipsów, jak większość obywateli na nadmiar gotówki nie cierpiał, a tu, w przesuwających się na jednym z monitorów raportach, widział szansę na podniesienie swojej stopy życiowej. Jeden z użytkowników administrowanej przez Uziego sieci był najwyraźniej miłośnikiem internetowej bankowości. Uzi intensywnie badał możliwości wykorzystania tego faktu. Na razie jego rozważania nie zaowocowały jakimś konkretnym planem działania, ale na horyznocie czaiła się pewna możliwość...


2003.07.03 14:32:25 · link · komentarz (0)

Nie, jeszcze nie umarłem, nloga też nie zamykam. Po prostu w czasie sesji miałem raczej niewiele czasu na rozrywki w rodzaju straszenia w sieci. Poza tym jest upał i nic mi się nie chce...


2003.06.23 16:50:30 · link · komentarz (1)

Z twórczości studenckiej:

Usługa całkowitego ograniczenia wywołań objawia się jako niemożność wykonania połączenia z innym numerem (w słuchawce nie ma nawet sygnału,0). Z doświadczenia wiem, że jest to usługa często zakładana przez skąpe staruszki przyjmujące kogoś na stancję.


2003.06.18 16:23:48 · link · komentarz (2)

Mężczyzna w ciemnym sportowym ubraniu był zupełnie niewidoczny wewnątrz nieoświetlonego samochodu stojącego w jednym z ciemniejszych kątów parkingu. Teraz metodycznie chował w futerale elektroniczny sprzęt do wykonywania zdjęć z dużej odległości w warunkach kiepskiego oświetlenia. Nie spieszył się, z opanowaniem ułożył czarny futerał w odpowiednie wgłębienie wyłożonej gąbką walizki. Zamknął ją i odłożył na tylne siedzenie samochodu. Przeciągnął się leniwie relaksując zmęczony długą obserwacją kręgosłup. Potem sięgnął do skrytki po prawej stronie samochodu i wyjął z niej termos z kawą. Najpierw przyjemności, a potem obowiązki, pomyślał nalewając mile pachnący płyn do plastikowego kubka. Po dłuższej chwili, jaka upłynęła mu na piciu kawy, sięgnął po mikrofon.
- Zgłasza się siedemnasty. Obserwacja zakończona.
- Potwierdzam. Koniec na dziś - odpowiedział ktoś po drugiej stronie. Obserwator wyłączył radio i uruchomił silnik. Podobnie jak Tadeusz wyjeżdżał z parkingu powoli i bez pośpiechu, chociaż trasę do wyjazdowego szlabanu potrafiłby pokonać znacznie szybciej przy akompaniamencie pisku męczonych opon. Tym razem jednak prowadził niczym kursant na egzaminie na prawo jazdy. Po chwili na parkingu zapadła cisza.


2003.06.14 15:36:20 · link · komentarz (0)

Lesio rządzi dalej. Chociaż czy on jeszcze czymkolwiek rządzi? No ale ta banda drobnych pijaczków, którą żeśmy wybrali jako reprezentację narodu, tak zadecydowała. I ciekawi mnie na ile ta reprezentacja faktycznie pokazuje jacy jesteśmy. Bo jeżeli pokazuje, to ja się dziwię po co Niemcy i reszta chcą nas w tej Unii. Chyba żeby sobie teren wziąć... W rozmowach ogólnie jakoś nie czuć tego unioptymizmu. Wręcz przeciwnie, nawet media jakby na przekór wynikom referendum teraz pokazują nam w co żeśmy wdepnęli. Tak czy inaczej pozostaje się jedynie poprzyglądać, co ta grupa cieciów z Warszawki teraz zrobi. "Obywatelu zrób sobie dobrze sam, przecież najlepiej wiesz o co w tym życiu chodzi" - słowa kabaretowej piosenki zadziwiająco pozostały aktualne, choć pochodzą z epoki zupełnie innej. A ja postanowiłem sobie coś napisać, ot tak zupełnie z wewnętrznej potrzeby.

Tadeusz od niechcenia strącił popiół z tlącego się papierosa. Szary pył miękko opadł na surową betonową podłogę upstrzoną gdzieniegdzie ciemnymi, tłustymi plamami oleju. Ciągnący dołem zimny podmuch pochwycił szare drobinki, aż zawirowały w zimnym, migoczącym świetle jarzeniówek wiszących pod sufitem. Podziemny parking jakich wiele w tym mieście. Ze względu na późną porę tylko kilka rzadko rozstawionych samochodów odbijało refleksy w szybach. Tadeusz rzucił okiem na zegarek, już druga, nie ma sensu dłużej tu tkwić i czekać na coś, co najprawdopodobniej i tak nie nastąpi, pomyślał. Niedopalony papieros z cichutkim pacnięciem spadł na beton. Po chwili dało się słyszeć chrzęst buta rozduszającego starannie niedopałek. Mężczyzna poprawił na sobie płaszcz i wolnym krokiem ruszył w stronę jednego z samochodów. Po chwili ożyły reflektory ciemnozielonego lanosa, który ruszył miękko i powoli lawirował między grubymi betonowymi podporami upstrzonymi sprejowymi napisami. Wyjechawszy na główną alejkę parkingu Tadeusz płynnie dodał gazu, światła stopu błysnęły jeszcze czerwienią, gdy samochód wchodził w skręt przy wyjeździe. Niebawem ucichł szum silnika. Leżące na podłodze resztki papierosa wydawały się być jedynym śladem bytności Tadeusza M. w tym nieprzyjemnym surowym miejscu. Ale czy na pewno?


2003.06.11 14:11:56 · link · komentarz (0)

Z twórczości studenckiej

Metoda Zieglera-Nicholsa: Zoptomalizowanie ustawienia punktu przecięcia początkowego regulatora, analizowana bez pętli.

W tym ćwiczeniu badaliśmy przebiegi na wyjściu obiektu regulacji na działanie skoku jednostkowego.


2003.06.10 17:59:49 · link · komentarz (3)

Dziś udało mi się nakryć pierwszego delikwenta z gotowcem. To chyba oczywiste, że jeśli pracą zaliczeniową jest program komputerowy, to znajomość jego kodu źródłowego jest sprawą zasadniczą. Przyciśnięty wyznał, że koleżanka z informatyki mu pomogła. Do czego to doszło, żeby kobiety musiały mężczyznom pisać programy zaliczeniowe. No ale to może tylko ja taki staroświecki jestem i nie dostrzegam prądu przemian. A tak z innej beczki to referendum się odbyło, ja również głosowałem, nie znalazłem się co prawda w miażdżącej większości. No cóż, teraz zobaczymy jak nasz rząd będzie jadł tę żabę... Bo ja mam wrażenie, że się nią udławi. Ale chciałeś narodzie, to masz. Pozostaje jedynie się przygotować do przeżycia tych siedmiu lat chudych jakie teraz nastąpią i żyć nadzieją, że potem się już polepszy, może jaki Niemiec się obok wybuduje to będzie można mu dom sprzątać za europieniądze. A tym czasem można się poświęcić programowaniu ulubionego sprzętu, też za europieniądze zresztą, udało mi się już obłaskawić kompilator i pierwsze moje produkty już działają. Oby tak dalej.


2003.06.04 17:56:17 · link · komentarz (6)

W domu przybył mi kolejny komputerek. Cacko nazywa się Pegasos i jest Amigą nowej generacji. Bardzo mi się nowa zabaweczka podoba, wczoraj skonfigurowałem sieć i dźwięk. Szybkość maszynki bardzo mi się podoba no i te wszystkie bajerki w rodzaju USB czy FireWire. Będę pisał programy na to urządzonko. Na razie stoi w proszku (bez obudowy,0) na biurku, obok leży dysk i CD-ROM. Trochę ubawiłem się bo pakiety do programowania są spakowane tarem i gzipem. Oba programy też są w zestawie, a jakże, tyle że spakowane... również w *.tgz. Takie małe błędne koło, no ale ściągnę je z sieci oddzielnie w innym formacie, który już bez problemu rozpakuję... Początki zawsze są trudne, ale to dla mnie nie pierwszyzna.


2003.06.04 17:39:46 · link · komentarz (1)

Tak, dzisiaj i ja byłem na tym filmie, oczywiście mam na myśli Matrix Reloaded. Owszem, mam zamiar jak wielu innych, podzielić się wrażeniami. Trochę mnie bawili niektórzy krytycy Matrixa próbujący wyłowić z niego jakieś przesłanie, bądź narzekający na jego brak. A po co przesłanie w filmie czysto rozrywkowym? Szedłem z nastawieniem na dobrą zabawę i nie zawiodłem się. Wszystkie klasyczne przecież elementy są: interesująca fabuła, wartka akcja, walki Wschodu, strzelanina, pościg na autostradzie, mało ubrane kobiety... Oczywiście dorobiono do tego filmu całą niemalże ideologię, niedawno w Newsweeku czytałem coś o "ludziach, którzy wyrwali się z Matrixa", to może jeszcze agent Smith na prezydenta? Wygląda na to, że niektórzy biorą fikcję nieco zbyt serio... Nawiązując do fikcji, moja kochana żona kupiła mi na urodziny (okrągła dziesiątka latek przeskoczyła, jak ten czas leci,0), świetną książkę Toma Clancy'ego Kardynał z Kremla, to jest właśnie to co lubię. Jestem w trakcie czytania w przerwach między jednym studentem a drugim, cóż, czas zaliczeń, a sesja zbliża się nieubłaganie.


2003.05.29 14:43:42 · link · komentarz (0)

Pobawiłem się nieco wyglądem mojego nloga. Modyfikacje są niewielkie, w zasadzie pozmieniałem nieco czcionki. Mam jakąś dziwną słabość do tej nowej. Zauważyłem, że w większości nlogów panuje krój Tahoma albo Verdana. Ja je owszem również lubię bo są czytelne, ale tu chciałem mieć coś innego. Większych zmian nie przewiduję, wiem, że ten nlog ma dość monotonny wygląd, w zasadzie oprócz tła nie ma grafiki. Bardziej mi jednak zależy na jego treści niż formie. Ale dosyć rozważań technicznych. Upał robi się coraz większy, niestety projektanci wentylacji w naszym nowym, wspaniałym inteligentnym (tada!,0) budynku chyba nie byli w najlepszej formie. Nie wiem co tu się będzie działo w lipcu, a bywać niestety będę musiał. A póki co zanurzę się w lekturze książki Kocioł Larry'ego Bonda. Polecam wszystkim fanom gatunku political & military fiction.


2003.05.29 12:52:00 · link · komentarz (1)

Frustracja od rana wywołana przyczyną nader prozaiczną - trochę za szybko skończyły się pieniądze w tym miesiącu. Kilka spraw zawisło w oczekiwaniu na ożywczy strumień brzęczącej gotóweczki. Co zwiększa irytację strumień ten wcale nie musiałby być duży, no ale nie ma go, więc trzeba cierpliwie doczekać pierwszego. Niestety dla tak zwanych młodych biznesmenów w rodzaju Li. czy Jc. terminowość wypłaty jest pojęciem nader abstrakcyjnym. Ja niestety uwierzyłem na słowo (naiwniak co?,0) no i jest jak jest - po prostu. A tak przy okazji biznesmenów młodych, z tym pierwszym rozstałem się już na szczęście we w miarę pokojowy sposób. Najbardziej chyba żałuję, że musiałem mu oddać instrument klawiszowy. Muzyk co prawda ze mnie żaden, ale wydawanie skocznych dźwięków znakomicie mnie relaksowało i trochę mi teraz tego brakuje... A na nowy chwilowo nie ma funduszy. Dobrze że chociaż znalazłem w pracy nieużywany kabel sieciowy, na który jutro czeka Sz., zawsze to całe 10 zł pozostało w kieszeni, co na dziś jest dla mnie sumą znaczną. Sieć lokalna w domu się grzybi, w końcu kupię sobię zaciskarkę do końcówek i się uniezależnię od serwisowych zdzierców. A tak w ogóle to by mi się jakiś urlop przydał, ale na to się na razie nie zanosi.


2003.05.28 13:32:09 · link · komentarz (4)

No i posprzątane. Ostro jak widać przerzedziłem linki na górze, część dało się zmienić, bowiem autorzy zniechęceni przerwą przenieśli się do konkurencji. Ze dwa nlogi okazały się być sprywatyzowane, no a jakiż sens jest linkowania do nloga, którego poczytać sobie nie można? Deleted zatem. Jeden blog zaszczycił mnie ulubionym komunikatem internauty 404, Not found, ze trzy zaś były nie aktualizowane co najmniej od stycznia. No i Brat Lambert pożegnał się i poszedł, szkoda, ciekawie się go czytało. Małe zwolnienie grupowe nastąpiło też w lewej kolumnie. Po prostu moje życie się mocno pozmieniało i pewne osoby odgrywają w nim teraz znacznie większą rolę, natomiast inne przeszły w zasadzie do historii i możliwe, że nigdy się już nie zobaczymy. No chyba, że przypadkiem na przykład. Jeden tylko opis pozostał i myślę, że pozostanie, choć nie wzbudza już żadnych emocji. A jak już o emocjach mowa... Być może ktoś pamięta słowa z pierwszego wpisu: Czy zatem główny bohater znajdzie kiedyś szczęście u boku kochającej kobiety?. No i... znalazłem! Nie dalej jak przedwczoraj skończył się nasz miodowy miesiąc :-,0). Następne zapowiadają się równie miodowo. Z góry jednak zapowiadam, że spragnieni jakichś pikantnych opisów srodze się zawiodą. Są oczywiście nlogowicze, którzy nie mają zahamowań i opisują wszystko, ja jednak do nich nie należę i granica między życiem "sieciowym" i normalnym jest wyraźnie nakreślona. Tym bardziej że jestem raczej mało anonimowy i nie staram się specjalnie tej anonimowości zachować, bo i po co zresztą...


2003.05.28 12:31:09 · link · komentarz (1)

Na początku to chyba trochę będę tu musiał poodkurzać. Sporo z tych linków na górze jest zwyczajnie nieświeżych, nieaktualnych. Część z nich wymaga zmiany, resztę trzeba zwyczajnie usunąć... No i zastanawiam się co będę tu pisał. Przyznam się, że od czasu do czasu nachodzą mnie myśli, żeby pisać na nlogu powieść w odcinkach. Taką zupełnie oderwaną od rzeczywistości, kryminalną, sensacyjną, zapewne z elementami technothrillera. Taką jakie lubię czytać. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że będzie to tylko blade odbicie twórczości moich ulubionych autorów, Clancy'ego, Forsytha, Ludluma, Bonda czy MacLeana. Coś takiego jak po raz piąty zaparzona ta sama herbata. Więc może jednak mimo wszystko nie warto. Popularność blogowania i reality-shows w telewizji pokazuje, że paradoksalnie najbardziej kochamy obserwować życie codzienne, to prawdziwe, które nie jest fikcją, albo przynajmniej nam się wydaje, że nie jest... Ale z drugiej strony Matrix na przykład, zmyślona sprawa od początku do końca. A właśnie jeszcze nie byłem na Reloaded, ale wybieramy się z Ba. niezwłocznie, jak tylko wypłata wypełni moje konto bankowe. Pozdrawiam wszystkich starych i nowych czytelników staroamigowym jest dobrze!.


2003.05.28 11:12:37 · link · komentarz (0)

O w mordę... To coś jeszcze działa! Hmmm sam nie wiem, generować dalej czy nie...


2002.11.26 05:13:53 · link · komentarz (3)

Hmmmm... Właściwie to mógłbym napisać, że właśnie wysyłam wersję 5.1 dzieła na serwer. Z oszałamiającą prędkością 82 bajty na sekundę. Ale gdybym to napisał, to znowu zacząłbym trucie o komputerach. Że co? Że już napisałem? Ooops, I did it again. No cóż, trudno. I tak siedzę i nie śpię - okresowy napad bezsenności. Jutro w pracy paskudnie, trzeba będzie zrobić akredytację nowego laboratorium, co za urzędas z Warszawki to wymyślił. Przepraszam warszawiaków, to w sumie nie Wasza wina, że tzw. urzędy centralne się u Was gnieżdżą. Niestety tam się znajduje największe siedlisko głupoty i niekompetencji w Polsce i może nawet dalej. Ale co tam, przeżyliśmy potop szwedzki... Jak już wrócę z pracy dziś to spróbuję wrażenia opisać.


2002.11.21 00:27:02 · link · komentarz (1)

A dzisiaj dodawałem ISO wszelakie do swojego dzieła. No i udało się, biblioteka wyświetla literki ruskie czeskie i francuskie, a nawet arabskie, można do ibn Ladena pisać listy. Hebrajskie też wyświetla, tak dla równowagi światowej zaznaczę. Teraz mogę ładną przeglądarkę napisać do różnych znaczków, ale to już rankiem, bo po północy kiepsko mi głowa pracuje. Poza tym jest bojowo, bo krystalizuje się oferta ciekawej pracy na dobrych warunkach, jak się uda, będzie to kolejne zajęcie polegające na tym, że będę robił to, co lubię. No ale to przyszłość Remont komputera po Li. przebiegł pomyślnie, chociaż lekko się zdziwiłem odkrywszy skasowaną tablicę partycji na dysku i uszkodzoną taśmę UW-SCSI... No ale dało się poradzić (backup rządzi,0). Właśnie przeczytałem to, co piszę od początku i ze zgrozą stwierdziłem, że wszystko jest o komputerach... Zupełnie jak w tym dowcipie o czterech informatykach w barze. A było to tak (wiem, wszyscy znają ;-,0). Siedzi sobie czterech informatyków w barze, po pracy zaszli wychylić z kufla. I tak rozmawiają o wskaźnikach na rekord i rzutowaniu typów, aż w końcu jeden rzuca propozycję: "A może byśmy tak o czym innym raz porozmawiali?". Na to drugi "No dobra, ale o czym?". [tu uwaga, użyję dwa razy niecenzuralnego słowa dupa, jeżeli nie masz ukończonych 18 lat naciśnij ALT+F4]. Na to trzeci "A może pogadamy o dupach?". "O tak, to dobry temat!" i zapadła cisza. I tak siedzą i patrzą na siebie. W końcu po pięciu minutach jeden odzywa się w te słowa "Wiecie co? Moja karta graficzna jest do dupy". I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami do jutra.


2002.11.19 08:48:41 · link · komentarz (1)

'Jak dobrze wstać skoro świt...' Tak. Czekam niecierpliwie aż kurier przywiezie moją Amigę, którą pożyczyłem Li. na wystawę (Amiga - przestarzały komputer z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych używany do dziś przez garstkę zagorzałych fanów,0) i podobno napsuł co niemiara. Zanim więc uruchomię swoją drugą miłość (pierwszej nie trzeba uruchamiać ;-,0) pewnie będę musiał ją trochę połaskotać w środku lutownicą. Przyznam, że bardzo mile zaskoczyły mnie statystyki odwiedzin, nie spodziewałem się tak nagłego skoku i tak szybko. Naprawdę potraficie przydać życiu optymizmu :-,0). Nawet bardziej niż administrator sieci osiedlowej, który tydzień temu wreszcie zrobił coś takiego, że sieć działa dobrze i co ciekawe póki co tak jej zostało. Tak więc z optymizmem za chwilę ruszę do sklepu po frykasy na śniadanie, a potem czekają mnie odwiedziny w smutnym przybytku zwanym oficjalnie Urzędem Skarbowym, niech Pan ma mnie zatem w swojej opiece... Ogólnie dzień zapowiada się interesująco, nie licząc oczywiście wizyty w pracy, ale wiadomo - jakby człowieka spotykały same przyjemne rzeczy to nie potrafiłby ich docenić.


2002.11.18 14:53:42 · link · komentarz (3)

Oooo, to ten nlog jeszcze istnieje? Kompletnie się nie spodziewałem. No ale jak tu już wszedłem to może coś napiszę. Więc tak, pzede wszystkim powinienem się umyć i iść do fryzjera, ale strasznie mi się nie chce. Mam jednak zamiar się zmusić - niestety nie jest to coś, w czym jestem dobry. Poza tym nie mam swojego komputerka - Li. pożyczył go na imprezę i podobno prowadził jakieś działania mające na celu uszkodzenie sprzętu, jak na przykład cięcie kabelków scyzorykiem szwajcarskim. Dziś nad ranem wysłał mi go kurierem, więc być może będę miał bardzo zajęty wieczór, mianowicie zajęty przywracaniem mojej Ami do życia. I to chyba tyle tym razem, nie nie mam zamiaru streszczać tego co się działo przedtem, zresztą przecież i tak kompletnie nikt tego nie czyta, żadna więc w sumie różnica. A teraz do wanny skokami ze śpiewem na ustach marsz!


2002.08.04 00:41:24 · link · komentarz (2)

Wyobraźcie sobie coś takiego na kolację: kawałki pomarańczy, jabłek, winogron i bananów wymieszane z lodami i polane po wierzchu jogurtem przyprawionym cynamonem... Ja nie musiałem dziś sobie tego wyobrażać - po prostu się tym pysznym deserem opchałem :-,0). Oko się wreszcie zagoiło po długich perturbacjach... W piątek na wizycie kontrolnej okulistka wyjęła mi z oka jeszcze dwa kawałki metalu, a czwarty to mam wrażenie, że wyjąłem sobie sam. Wczoraj wieczorem, korzystając z tego, że byliśmy z Ba. na grillu u bardzo sympatycznych znajomych, wygrzałem sobie oko w żarze bijącym z rozpalonego węgla. To plus antybiotyk w kropelkach zrobiły swoje. Dziś prawie już nie czuję, że coś w tym oku było. Na grillu jak to na grillu, robiłem za starszego palacza, no i ubawu trochę było z Mariana i jego wiertarki (tylko dla wtajemniczonych ;-,0). Poza tym objadłem się pysznym mięskiem niesamowicie. Dziś natomiast uczestniczyłem (nie w roli głównej co prawda ;-,0) w uroczystości ślubnej. Występowanie pod krawatem w taki upał wymaga pewnego samozaparcia, niemniej od razu przestało mi być gorąco jak zobaczyłem biednego księdza w tych wszystkich ornatach itp. ten to się biedny pocił... Ja trochę też, ale w kościele to nawet było chłodnawo, jako że nie przeginałem i marynarkę sobie darowałem. Życzenia złożone, teraz młoda para zapewne już żyje czymś innym, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Wiem, banały sadzę i co z tego ;-,0). Dobrze starczy tego, pora kropelki do oka zapuścić...


2002.08.01 01:33:23 · link · komentarz (4)

A może jednak sobie popiszę... Humor mam taki sobie, wczoraj wpadł mi metalowy wiórek do oka no i dziś byłem u okulistki, wyciągała mi go w częściowym niestety znieczuleniu... Powiedziała, że miejsce jest paskudne i nie da się znieczulić do końca. Na powiece mam rankę, która drażni, oko spuchnięte, zakraplam kropelki i żel. Ogólnie nienajciekawiej. Wspomniana już wcześniej koleżanka z IRC-a, nazwijmy ją Sn. stwierdziła na podstawie nloga, że mam życie nudne i nieciekawe. Ale przynajmniej spokojne, droga Sn.... Bo ona to chyba ma nieco zbyt ciekawe, no ale co to mnie w końcu obchodzi... Sieć działa w miarę przyzwoicie, okazało się, że karta sieciowa w jednym z komputerów działa jakoś nie tak jak trzeba i zamulała całego huba. Po zamianie na starą kartę sytuacja wróciła do normy (czyli z biedą da się używać ;-,0).