nasta // odwiedzony 536965 razy // [pi_the_movie szablon nlog7 v01f beta] // n-log home
pokaż: ostatnie 20 | wszystkie z tego miesiąca! (0 sztuk) | wszystkie (1810 sztuk)
21:37 / 31.08.2002
link
komentarz (2)

Wiekszosc moich kolezanek ma problemy typu 'czy on mnie kocha czy nie'. Ja jakos nie mam. Nie zadreczam sie pytaniami, na ktore i tak nie bede znac odpowiedzi. Nie zadreczam sie nimi, bo po prostu nie mam na czyim przykladzie ich stawiac. Proste. Uraz do slowa 'kocham' i tyle. Za szybko i bolesnie kiedys wypowiedziane cofnelo cala magie. Szczerze mowiac nie lubie jak faceci za duzo o mnie wiedza aka 'za dobrze mnie znaja'. Czuje sie wtedy zagrozona troche, ze nie moge juz sie ukryc. Kiedys jak 'duzo' dziewczyn dazylam do 'udanego, szczesliwego, dlugo trwalego zwiazku' a teraz? Nie. Tzn, wiadomo, ze zawsze pozostaje ta nadzieja czy cos, ale raczej jest to ulotne zludzenie. Jestem za mloda na takie zwiazki. Nic nie bedzie teraz trwalo wiecznie, a wiec probuje sie 'bawic'. Oczywiscie zdrowo. Wszedzie tylko szloch przyjaciolek mowiacych przez lzy 'ale co ja zrobie? bo jak on mnie nie kocha, to dol....' itp itd. Tak. Ja musze od nowa zaakceptowac siebie (co juz mi sie powoli udaje,0) a dopiero pozniej bede mogla zaakceptowac inna 'bliska' osobe w moim zyciu. Wydoroslalam troche, bo zdalam sobie sprawe, ze jeszcze nie potrafie 'kochac'. Mowi sie, ze milosc trzeba pielegnowac, moja zawsze (prawie zawsze,0) byla zdeptywana a ja bylam na koniec skopywana. Troche za wczesnie zaczelam sie wszystkim przejmowac.